Próbujesz nadrobić braki snu w weekend?
Kto z nas tego nie zna? Poniedziałek: pobudka o szóstej, oczy się kleją, mózg wciąż tkwi gdzieś w nieświadomości. Krótka toaleta, kawa, godzina w korkach, praca. Choć według umowy kończymy o piątej, w dzisiejszych czasach przesiadywanie w biurze do szóstej, siódmej już nikogo nie dziwi. Potem znowu korki, powrót do domu i kilka godzin na "życie". Koło północy przykładamy głowę do poduszki i... wtorek.
Mniej znaczy lepiej
Jest. Okazuje się, że owe paskudne poniedziałkowe poranki były niczym innym, jak tylko produktami naszej niewiedzy i błędnych przekonań co do zasad działania cyklu dobowego. Jak Przekonuje dr Gregory Carter z University of Texas Suthwestern: "Wielkim mitem odnośnie niedoboru snu jest przekonanie, że jeśli niedosypiamy w tygodniu, z uwagi na pracę, musimy nadgonić te braki, godzina po godzinie, w weekend" - mówi uczony na łamach "Telegraph". W istocie to właśnie takie podejście do kompensowania sobie utraconego czasu w królestwie Morfeusza, sprowadza na nas poranne sfatygowanie. A wszystko sprowadza się właśnie do pojęcia ludzkiego cyklu dobowego...
Otóż w tygodniu nasze ciało przyzwyczaja się do tego, że wstajemy o np. szóstej - to jest norma. Z kolei w weekend, kiedy pozwalamy sobie na leniuchowanie i opuszczamy sypialnie w okolicach jedenastej, rozstrajamy swój zegar, zaburzając przy tym normę. Rezultat? Kiedy przychodzi poniedziałek ponownie musimy się regulować i jest nam źle. To trochę tak, jakbyśmy żyli w dwóch strefach czasowych - tygodniowej i weekendowej, natomiast w lawirowaniu między nimi towarzyszył nam jetlag. Specjaliści radzą, żeby możliwie jak najbardziej zminimalizować amplitudę tych skoków...
Weekend - czas wstawać!
Najlepiej, przekonuje dr Carter, w weekend kłaść się wcześniej, ale wstawać o "normalnej" porze - czyli podobnie, jak to czynimy w tygodniu. Dopuszczalne odchylenie to godzina, tyle nasz organizm może znieść. Dwie godziny już mogą odbić się czkawką. Innymi słowy, w piątek dobrze jest kłaść się po wieczorynce i wstawać z budzikiem - standardowo. Dr Carter zapewnia, że wcale nie trzeba nadganiać straconych godzin snu, wystarczy przespać ich osiem, ponieważ, gdy zmęczony, organizm szybciej się regeneruje - sen jest bardziej "kaloryczny". Konkludując: Jeśli nie chcesz cierpieć co poniedziałek, zrezygnuj z długich sobotnich poranków i niedziel pod znakiem pidżamy, a będzie dobrze...
Tylko gdzie w tym wszystkim czas na... życie?
MW/PFi