Przemoc seksualna w armii
Choć niektórzy wciąż marginalizują to zjawisko, przemoc seksualna to z pewnością jeden z najbardziej delikatnych problemów współczesnych armii. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy mowa o pokrzywdzonych płci męskiej. Sytuacja, gdy ofiarą gwałciciela-kolegi pada silny "twardziel" przekracza granice stereotypowego myślenia.
17.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 14:35
Wyniki anonimowej ankiety przeprowadzonej przez Pentagon są zatrważające - przemoc seksualna w amerykańskiej armii wcale nie należy do rzadkości. I choć podobnie jak w statystykach ogólnych ofiarami częściej padają kobiety (4,3 procent pań służących w amerykańskim wojsku), pokrzywdzeni są również mężczyźni - około 1 proc. żołnierzy.
Procentowe dane mogą sugerować, że problem dotyczy niewielu osób, ale nic bardziej mylnego. Ponadto w związku z dysproporcją między liczbą kobiet a mężczyzn w amerykańskiej armii, wyższy odsetek gwałtów na kobietach wcale nie oznacza, że było ich więcej niż na mężczyznach - przeciwnie. Według badań Pentagonu ofiarami przemocy seksualnej padło 10 500 mężczyzn i 8 500 kobiet.
W jaki sposób dochodzi do gwałtów na mężczyznach? Najczęściej napastnicy wykorzystują to, że ofiara jest pijana lub śpi, choć zdarzają się przypadki podania "tabletki gwałtu" - ten ostatni sposób został zastosowany wobec 21-letniego Grega Nelsona, żołnierza marines i jednej z pierwszych "męskich" ofiar przemocy seksualnej, która zdecydowała się głośno mówić o swojej krzywdzie.
Taka postawa to jednak rzadkość. Sam Nelson zauważa, że przyznać się do bycia ofiarą gwałtu nie było łatwo. - Musiałem schować dumę do kieszeni - wspomina. W silnie zmaskulinizowanym świecie, jakim jest armia ze swoim kultem siły i wytrzymałości, deklaracja, że jest się ofiarą przemocy seksualnej to prawdziwe wyzwanie - pokrzywdzeni boją się posądzeń o słabość lub homoseksualizm, który zazwyczaj nie ma tu nic do rzeczy, bo nawet agresorzy to często zadeklarowani heteroseksualiści. Eksperci podkreślają natomiast co innego: w większości przypadków przemocy seksualnej, do jakich dochodzi w armii, nie chodzi o seks, ale o poczucie władzy i kontroli nad ofiarą.
Jill Loftus, szefowa programu przeciwdziałania przemocy w amerykańskiej Marynarce Wojennej zauważa, że przemoc seksualna nie polega wyłącznie na zmuszeniu do współżycia, ale bardzo często to po prostu systematyczne naruszanie nietykalności cielesnej o konotacji seksualnej. Takie przypadki jest jeszcze trudniej udowodnić. Program i kampania mają uczulić żołnierzy na przemoc seksualną i zachęcić ich do zgłaszania incydentów również w przypadku, gdy ofiara jest płci męskiej. Zdaniem Loftus to może być trudne. - W naszej kulturze wciąż ciężko sobie wyobrazić, że mężczyzna może paść ofiarą przemocy seksualnej - zauważa.