LudziePrzez 24 lata nie przychodził do pracy, bo mu się nie chciało. Nie można było go zwolnić

Przez 24 lata nie przychodził do pracy, bo mu się nie chciało. Nie można było go zwolnić

Ten mężczyzna pewnego ranka 1990 r. nie przyszedł do pracy. Tłumaczył, że poczuł się źle. Gdy choroba minęła, dalej nie pojawiał się w pracy. Mimo problemów z rzeczowym usprawiedliwieniem swojej absencji, przez lata nie stracił zatrudnienia. Dopiero teraz władze zdecydowały się zrobić z nim porządek.

Przez 24 lata nie przychodził do pracy, bo mu się nie chciało. Nie można było go zwolnić
Źródło zdjęć: © 123RF.COM

Sytuacja na rynku pracy już dawno przyzwyczaiła nas do tego, że należy być zawsze dyspozycyjnym. Nawet w przypadku chwilowego niedomagania wiele osób decyduje się na ekspresową kurację, która szybko przywróci do sił i pozwoli dalej efektywnie wykonywać swoje obowiązki. Wielu ludzi wychodzi z założenia, że idąc na przeciągające się zwolnienie, ryzykuje tak naprawdę swoim miejscem pracy. Podobne obawy towarzyszą ludziom na całym świecie. Tym bardziej zaskakujący musi być przypadek mężczyzny, który podszedł na zwolnienie 24 lata temu i przebywał na nim jeszcze do niedawna.

A.K. Verma pochodzi z Indii. Od 1980 r. pracował w państwowym departamencie zajmującym się pracami publicznymi. Dorobił się tam stanowiska asystenta głównego inżyniera. Na państwowej posadce nie było mu źle. Pewnego dnia zmogła go jednak choroba i zmuszony był skorzystać ze zwolnienia. Szybko okazało się, że w domu jest mu jeszcze lepiej. Mijały dni, miesiące i lata, a Verma ani myślał wracać do pracy. Co więcej, swojej przedłużającej się nieobecności nie uzasadniał w żaden sposób.

Jego sprawą zajęto się po raz pierwszy w 1992 r. Urzędnicy postanowili zrobić wówczas porządek z niesfornym pracownikiem, który w uporczywy sposób zaniedbywał swoje obowiązki. Ich determinacja nie była jednak wystarczająca i mężczyzna pozostał na stanowisku. Od tamtej pory minęło piętnaście lat. W 2007 r. powtórnie zajęto się jego sprawą. Jej zakończanie trwało jednak kolejne siedem lat. Dopiero teraz pozytywnie, raz na zawsze, udało się zakończyć postępowanie, choć urzędnicy przyznają, że nie było to proste. Udało się dzięki pomocy przedstawicieli wyższego szczebla.

Wiele osób może zachodzić w głowę, jak to możliwe, że pracownik migający się od pracy, który nie ma nic na swoje usprawiedliwienie, tak długo trwał na stanowisku. Normalną praktyką w takich sytuacjach jest zwolnienie dyscyplinarne. W Indiach nie jest to jednak rzecz prosta, a historia naszego bohatera nie jest odosobniona, choć jego przypadek jest ekstremalny. Kraj ten paraliżowany jest przez biurokrację, która uznawana jest za najbardziej rozdmuchaną w całej Azji. To właśnie przerost aparatu urzędniczego uchodzi za jedną z przyczyn obecnej sytuacji w Indiach, gdzie na porządku dziennym dochodzi do przypadków, że pracownicy nie przychodzą do pracy i nawet nie informują pracodawcy o przyczynach nieobecności. Szczególnie poważny problem występuje w instytucjach państwowych. Na razie niewiele można jednak z tym zrobić. Wszystko przez restrykcyjne prawo pracy, które powoduje, że człowieka takiego niemal nie da się zwolnić, chyba że postawione mu zostaną zarzuty natury kryminalnej.

Problem nieobecności, także tych nieusprawiedliwionych, jest szczególnie poważny wśród nauczycieli, którzy masowo lekceważą prowadzone przez siebie lekcje. Osoby, które, ot tak, nie przychodzą sobie do pracy, można spotkać np. na polach golfowych. W sierpniu ub. r. głośno było o nauczycielu, który opuścił 23 lata pracy podczas kariery trwającej... 24 lata. Z nim także zdołano się uporać dopiero teraz - poinformowało BBC. Poważnym problemem wśród hinduskich pracowników jest także ciągłe spóźnianie się do pracy czy przerwy, które pracownicy wydłużają sobie wedle własnego uznania.

Uporządkowanie przepisów i wprowadzenie prawa, które pozwoli zwolnić pracownika nagminnie zaniedbującego swojego obowiązki, jest jednym z priorytetów obecnego rządu, na czele którego stoi Narendra Modi.

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (165)