Trwa ładowanie...
26-03-2008 10:10

Przez trupy do gwiazd

Jurij A. Gagarin uzyskał bardzo wysokie wyniki w eksperymentalnych testach psychologicznych

Przez trupy do gwiazdŹródło: AKPA
d3kwf88
d3kwf88

[

Jurij A. Gagarin uzyskał bardzo wysokie wyniki w eksperymentalnych testach psychologicznych. Wykazał się wysoką odpornością na nagłe i intensywne bodźce. Zawsze aktywnie reagował na nowości (stan nieważkości, długotrwała izolacja w komorze dźwiękoszczelnej, skoki spadochronowe i inne), potrafił się kontrolować w obliczu niespodziewanych sytuacji, a ćwiczenia na symulatorze wykonywał spokojnie i pewnie” – oto laurka, którą Gagarinowi wystawili pracujący z nim (czy może raczej nad nim) naukowcy, a którą później powtórzyli wielokrotnie biografowie kosmonauty. Równie dobrymi wynikami mógł się pochwalić Herman Titow, ale wierchuszka KPZR wskazała Gagarina, ponoć dlatego że ze względu na pochodzenie społeczne i ujmujące cechy osobowości lepiej nadawał się na bohatera. Podobnym zaufaniem cieszył się wśród kolegów – z 12 kosmonautów przygotowywanych do
pierwszego lotu człowieka w kosmos ponad połowa wskazała Jurija jako tego, którego powinien spotkać ów zaszczyt. Wysokim dziękujemy Jurij Gagarin, trzecie dziecko cieśli Aleksieja Iwanowicza i Anny Timofiejewnej, przyszedł na świat 9 marca 1934 roku we wsi Kłuszyno, w obwodzie smoleńskim. Szkołę podstawową skończył w niedalekim Grzacku. Jako piętnastolatek podjął pracę w fabryce maszyn rolniczych w podmoskiewskich Lubercach, skąd wysłano go na studia na politechnikę w Saratowie. W 1955 roku obronił pracę dyplomową, projektując gigantyczną maszynę odlewniczą. Kariera w przemyśle stanęła przed nim otworem, ale Jurij miał inny pomysł na życie. Zapisał się do aeroklubu, gdzie swój pierwszy krok w chmurach stawiał na jaku-18. Kilka miesięcy później o młodego Gagarina upomniała się Armia Czerwona. Poborowy trafił do szkoły lotniczej w Orenburgu, na Uralu, skąd wyjechał pod dwóch latach z patentem pilota wojskowego w kieszeni i świeżo poślubioną małżonką u boku. Przydział dostał w bazie pod Murmańskiem,
nieopodal granicy z Norwegią, gdzie warunki pogodowe, zwykle złe lub bardzo złe, wymagały od pilotów odrzutowych MiG-ów nie lada umiejętności i odwagi. Na ich brak młody oficer nie narzekał, więc 5 października 1959 roku zdecydował się wypełnić formularz, w którym zgłosił się na ochotnika do pionierskich lotów kosmicznych. Od dwóch lat Związek Radziecki wysyłał na orbitę jednostki bezzałogowe i cały naród był dumny ze swoich sputników, więc lotnicy udział w programie kosmicznym mieli za punkt honoru. Nie wszyscy spośród ponad trzech tysięcy ochotników spełniali restrykcyjne kryteria, Gagarin owszem – był dobrze przygotowany teoretycznie, nieźle wyszkolony, a przy tym szczupły i niewysoki. Zobacz również * ]( http://www.przekroj.pl/ ) * Kto rządzi na księżycu? * *
Bóg jest kosmitą * *Amerykański satelita nad Polską - ściema totalna

[

Ojczyzna słyszy Jest 9 kwietnia 1961 roku. Po ponad rocznym szkoleniu w Gwiezdnym Miasteczku (podmoskiewski ośrodek szkoleniowy, do dziś zamknięty dla przypadkowych turystów i zbyt wścibskich dziennikarzy) kosmonauci starają się zabić wolny czas, grają w badmintona i szachy, spacerują. Być może rozmawiają o swoim koledze Walentynie Bondarence, który trzy tygodnie wcześniej spłonął podczas ćwiczeń w hermetycznie zamkniętej komorze ciśnieniowej. Chociaż nie – na pewno nie wolno o tym rozmawiać, zresztą każdy z nich, przyjeżdżając tutaj, był w pełni świadomy ryzyka. Nagle przychodzi rozkaz – Jurij Aleksiejewicz Gagarin leci za trzy dni na pokładzie statku „Wostok 1”. Potwierdzone na najwyższym szczeblu państwowym. Noc z 11 na 12 kwietnia Gagarin spędza ze swoim zmiennikiem Titowem. Razem jedzą „kosmiczny posiłek” – po dwie tubki mielonego mięsa i
po jednej pasty czekoladowej na głowę. Później kosmonauta poddawany jest ostatniemu badaniu lekarskiemu, znosi je ze stoickim spokojem. Ciśnienie 115 na 60, tętno 64, temperatura ciała 36,8. Przed dziesiątą kosmonauci są już w łóżkach, rozmowa milknie kilkanaście minut po zgaszeniu świateł. Czy Gagarin zasnął tej nocy, nie wiadomo. „Wostok 1” startuje 12 kwietnia 1961 roku o godzinie 6.07 czasu lokalnego. Na biurku generała Kamanina odpowiedzialnego za szkolenie kosmonautów leżą trzy depesze przygotowane dla prasy: jedna zakładająca powodzenie misji, dwie na wypadek porażki. Dopóki „Wostok 1” nie wejdzie na orbitę i nie ustabilizuje kursu, wszystko może się zdarzyć... Na szczęście lot przebiega zgodnie z planem, a jak zwykle opanowany Gagarin gwiżdże pod nosem znaną melodię. To pieśń Szostakowicza, która zaczyna się od słów: „Ojczyzna słyszy, ojczyzna wie/Gdzie w obłokach lata jej syn”. Może sobie pozwolić na tę ekstrawagancję, bo o kurs rakiety dba automat, a urządzenia kontrolne w kabinie pilota zostały
zablokowane, żeby kosmonaucie przypadkiem nie przyszło do głowy przejąć kontrolę nad statkiem, by nie zrobił czegoś, czego mógłby potem żałować... Punktualnie o siódmej wiadomość o locie Gagarina podaje Radio Moskwa, dotąd tajny eksperyment przechodzi do historii. Niecałą godzinę później Jurij Gagarin wraca na Ziemię. Po godzinie i 48 minutach w przestworzach ląduje na polu pod Saratowem, katapultując się ze spadochronem z lądownika. Zobacz również * ]( http://www.przekroj.pl/ ) * Kto rządzi na księżycu? * * Bóg jest kosmitą * *Amerykański satelita nad Polską - ściema totalna

[

Były kwiaty dla Gagarina Nie szukajcie Grzacka na mapach. Od 1968 roku 30-tysięczne miasteczko, które miało szczęście wstępnie edukować Gagarina, nazywa się po prostu... Gagarin. Wioska, w której przyszedł na świat, pewnie była zbyt mała, by dostąpić tego zaszczytu. Jego podobizna pojawiała się na plakatach, znaczkach pocztowych i monetach, jego nazwisko do dziś noszą szkoły, place i reprezentacyjne ulice miast (również polskich), postawiono mu niezliczoną liczbę pomników, w tym monumentalną, mierzącą 40 metrów statuę z tytanu, która wyrosła w Moskwie. Bo lot Gagarina to oczywiście doniosłe wydarzenie w dziejach całej ludzkości, ale dla radzieckiej propagandy prawdziwa gwiazdka z nieba. Lud pracujący miast i wsi Kraju Rad znów okazał się w czymś lepszy od obrzydliwych amerykańskich imperialistów, a to wszystko dzięki Komunistycznej Partii
Związku Radzieckiego, która – jak powiedział, a raczej odczytał, Gagarin w oficjalnym oświadczeniu datowanym na 13 kwietnia 1968 roku – „wiedzie nas do wszystkich naszych zwycięstw”. Pochód pierwszomajowy Jurij Gagarin odbierał oczywiście w towarzystwie najwyższych władz państwowych na trybunie nad mauzoleum Lenina, po czym ruszył w światowe tournée trwające z przerwami dobrych parę lat. Odwiedził nie tylko demoludy, ale i Stany Zjednoczone, Anglię, Brazylię, Australię, dotarł do Afryki i Azji. Wszędzie witały go wiwatujące tłumy i stada reporterów. Jeżeli jako człowiek sowiecki kiedykolwiek był panem swojego losu, wtedy przestał nim być. Każdy jego krok kontrolowały władze ZSRR, każda obecność w mediach była szczegółowo zaplanowana, każda wypowiedź prześwietlana na wszystkie możliwe strony, zanim zdążyła paść z jego ust. Ścisłą tajemnicą państwową objęto również jego życie prywatne. W październiku 1961 roku, gdy wypoczywał z rodziną na Krymie, żona przyłapała go na obściskiwaniu pielęgniarki. Widząc
wściekłą małżonkę Bohater Związku Radzieckiego salwował się ucieczką przez hotelowe okno, co było niezłym pomysłem, bo rzecz działa się na parterze. Niestety, noga nieszczęśliwie zaplątała mu się w porastającą budynek winną latorośl i wyrżnął głową w betonowy krawężnik. Niewiele brakowało, a pierwszy człowiek w kosmosie zakończyłby w ten groteskowy sposób swą ziemską egzystencję. Skończyło się jednak na dwóch tygodniach w szpitalu i oficjalnym oświadczeniu władz, że bohater trafił na obserwację wskutek przemęczenia. Jurij Gagarin mógł dożyć późnej starości, gdyby zechciał czerpać zyski z politycznego kapitału zbitego na swoim historycznym locie. Szybko jednak znudziły go zaszczyty, nie podobało mu się nawet na stołku szefa Centrum Szkolenia Kosmonautów. Przekonał przełożonych, żeby pozwolili mu wrócić do grupy, i został pilotem rezerwowym dla Władimira Komarowa w misji „Sojuza 1”, która miała miejsce w kwietniu 1967 roku. Lot Komarowa skończył się tragicznie, statek rozbił się podczas podchodzenia do
lądowania. To wyhamowało na jakiś czas radziecki program kosmiczny, więc Gagarin, by nie próżnować, znów przesiadł się na MiG-i. Co nie było dobrym pomysłem. Zginął 28 marca 1968 roku, pilotując MiG-a 15 UTI. Dokładne przyczyny katastrofy nie są znane, a wszystkie odnalezione szczątki samolotu zaspawano w beczkach. Pojawiające się raz na jakiś czas sugestie, by wznowić śledztwo, niezmiennie ucinane są przez Kreml krótkim: „Nie ma takiej potrzeby”. Co oczywiście tylko podsyca wyobraźnię tych, którzy wierzą, że ze śmiercią Gagarina wiąże się jakaś mroczna i sensacyjna tajemnica. Zobacz również * ]( http://www.przekroj.pl/ ) * Kto rządzi na księżycu? * * Bóg jest kosmitą * *Amerykański satelita nad
Polską - ściema totalna

[

Kto przed Gagarinem? Kontrowersyjny rosyjski pisarz Wiktor Pielewin w opowiadaniu „Omon Ra” bezlitośnie rozprawia się z radzieckim mitem kosmicznych podbojów – bohater tekstu, młody kosmonauta, przypadkowo odkrywa, że loty ku gwiazdom to mistyfikacja, a zbite z desek i tektury atrapy rakiet nie ruszają się poza imitujące orbitę okołoziemską lub powierzchnię Księżyca podziemia Kremla. Tylko ofiary są prawdziwe, bo władza, by uwiarygodnić mistyfikację, naprawdę uśmierca dzielnych lotników podczas ich pozorowanych wypraw w przestworza. Aż tak źle nie było. Radziecki program kosmiczny naprawdę istniał i odnosił sukcesy, choć rzeczywiście, szczególnie w początkowej fazie entuzjazmem nadrabiano technologiczne niedostatki. Co do ofiar z ludzi... Chyba nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę. Zwolennicy teorii spiskowych mówią o przynajmniej dwóch
kosmonautach, którzy rzekomo znaleźli się w przestrzeni okołoziemskiej przed Gagarinem. Pierwszy z nich, o nieustalonych personaliach, miał być wystrzelony w kosmos już 15 maja 1960 roku, ale awaria silników hamujących sprawiła, że lądownik wraz z pasażerem roztrzaskał się podczas próby powrotu na Ziemię. Amerykański pisarz Robert A. Heinlein, który gościł tego dnia w Związku Radzieckim, wspominał, że z kiosków wycofano cały nakład „Prawdy”, bo rządowa gazeta przedwcześnie pochwaliła się kosmicznym sukcesem. Ale Heinlein to pisarz science fiction, więc kto wie, czy nie poniosła go wyobraźnia? Są i tacy, którzy twierdzą, że pierwszym człowiekiem w kosmosie był Władimir Iljuszyn, a jego odbyła się 7 kwietnia 1961 roku, pięć dni przed lotem Gagarina. Błąd centrum kontroli lotów miał jednak sprawić, że kapsuła lądownika spadła na terytorium Chin, a kosmonauta trafił na rok do niewoli. Lotu bez happy endu Rosjanie woleli nie nagłaśniać ze względów propagandowych, więc cały splendor spłynął na tego drugiego, na
Gagarina. Ze znanych dokumentów wynika jednak, że Iljuszyn owszem, przebywał wówczas w Chinach, ale jako gość, który korzystając z uprzejmości biegłych medyków z Państwa Środka, wracał do zdrowia po wypadku samochodowym. Skąd więc plotki o lotach załogowych przed Gagarinem? Jak twierdzą Rosjanie, a NASA skwapliwie potwierdza, zanim Jurij wsiadł na pokład „Wostoka 1”, dwie bliźniacze misje odbyły rakiety z manekinami w kabinach. Wraz z lalkami poleciały ponoć magnetofony z nagraniami ludzkiego głosu, co miało być testem łączności radiowej. Ale nawet jeśli ktoś był w kosmosie przed Gagarinem, po co nam to wiedzieć? Kto skorzystałby na ujawnieniu prawdy? I kto zapłaciłby za zburzenie starych pomników i odlanie nowych, za wymianę tablic z nazwami ulic, za druk nowych podręczników do historii? Jarek Szubrycht Zobacz również * ]( http://www.przekroj.pl/ )Mowa ciała - kłamcy patrzą w lewo * Kto rządzi na księżycu? * * Bóg jest kosmitą * *Amerykański satelita nad Polską - ściema totalna

d3kwf88
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3kwf88