Przygodny seks rodzi depresję?
Zwiększone pokłady niepokoju, lęk społeczny i depresja - to tylko niektóre efekty uboczne eskapad seksualnych.
Bycie podrywaczem, szczególnie w wieku studenckim, postrzegane jest często jako "coś fajnego". Najpopularniejsi faceci to z reguły ci, którzy przebierają w dziewczynach niczym telewizyjny Hank Moody (postać grana przez Davida Duchovny'ego, główny bohater serialu komediowego "Californication"). Okazuje się jednak, że owa "popularność" ma swoją cenę. Na łamach "Journal of Sex Research" naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego opublikowali raport, w którym stwierdzili, że przygodny seks w sposób drastyczny odbija się na psychice młodych ludzi (18-25 lat).
- Badacze ustalili, że ci studenci, którzy w ostatnim czasie zaangażowali się w przygodny seks - rozumiany, jako kontakt z osobą znaną krócej niż przez tydzień - cechowali się na ogół niższym poziomem pewności siebie, szczęścia i satysfakcji z życia niż ci, którzy tego nie robili od co najmniej 30 dni - tłumaczą redaktorzy portalu "New York Daily News".
Kontrola lepsza niż swawola
Wspomniany sondaż objął zasięgiem aż 3900 heteroseksualnych studentów z około trzydziestu uczelni wyższych. Specjaliści pod wodzą dr Meliny Bersamin odkryli, że w przygodny seks regularnie angażuje się ok. 11 proc. badanych (18,6 proc. mężczyzn i 7,4 proc. kobiet), co samo w sobie nakazuje przypuszczać, że nie jest to zachowanie typowe.
Specjaliści, po przeanalizowaniu danych z kwestionariuszy (zadawano w nich m.in. pytania o jakość życia, kondycję psychiczną, spojrzenie na świat, etc.), stwierdzili, że owe 11 proc. respondentów ma tendencję do wpadania w depresję, a także zaniżony poziom pewności siebie. Być może tego typu reakcje są odpowiedzią na niemożność zerwania z tym destrukcyjnym wzorcem, a co za tym idzie uformowania normalnej, zdrowej relacji z drugą osobą. Choć istnieje także inna możliwość na wytłumaczenie depresji nieuleczalnych podrywaczy...
A może jest całkiem odwrotnie?
Naukowcy nie wykluczają możliwości, że to nie przygodny seks wywołuje spadek pewności siebie i lęk społeczny, a na odwrót - problemy psychologiczne pchają ludzi do szukania pocieszenia w krótkotrwałym spełnieniu, które na dłuższą metę jedynie pogarsza i tak już słabą kondycję psychiczną. Niewątpliwie istnieje tu wyraźna korelacja, aczkolwiek nie wiadomo, który z czynników jest tym zapalnym - to będzie przedmiotem kolejnych badań.
Jedno jest natomiast pewne, desperackie skakanie z kwiatka na kwiatek nie jest niczym zdrowym. Ludzi, którzy tak postępują, nie należy podziwiać, a wręcz przeciwnie, powinno się sprawdzić, czy nie potrzebują pomocy. Pewnie macho (którzy co noc mają inną) zaczną zaraz pisać, że wyniki badań to stek bzdur… Panowie, naprawdę jesteście szczęśliwi?
MW, Ijuh, facet.wp.pl