Psie żarcie dla rosyjskiej armii
Tego jeszcze nie było! Wiadomo, że żołnierski wikt nie należy raczej do światowej czołówki wykwintnych kulinariów i nie przedstawia sobą rozkoszy podniebienia z najwyższej półki - nie taka jego rola.
Ma być przede wszystkim treściwy i sycący, a walory smakowe to sprawa drugorzędna, choć niepozostająca bez wpływu na morale armii, która często kręci nosem na "psie" żarcie. Żołnierze Wojsk Wewnętrznych w Rosji z jednostki we Władywostoku mają jednak szczególne prawo, by wybrzydzać - naprawdę karmiono ich psią karmą!
23.05.2011 | aktual.: 23.05.2011 12:50
Zdymisjonowany major tamtejszych Wojsk Wewnętrznych Igor Matwiejew (są to wojska podlegające Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, nie Obrony) ujawnia szokujące fakty dotyczące funkcjonowania jednostki na Dalekim Wschodzie Rosji.
Korupcja, malwersacje finansowe, nielegalna sprzedaż majątku państwowego, a także zatrudnianie w jednostce "na czarno" robotników z Chin i Korei, którzy nie posiadali nawet dokumentów - wszystko to było we władywostockiej jednostce na porządku dziennym. Były major opisał wszystkie zauważone przez siebie nieprawidłowości w filmie wideo, który następnie umieścił w Internecie. Apelował w nim do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa i premiera Władimira Putina o natychmiastową interwencję i przyjrzenie się temu, co dzieje się w jednostce. Oczywiście został z miejsca zdymisjonowany przez miejscowych przełożonych.
Jednak najbardziej bulwersującą sensacją ujawnioną przez Matwiejewa jest sposób na oszczędzanie w dalekowschodnich Wojskach Wewnętrznych: by budżetowa dziura, wynikająca z korupcji i malwersacji, nie była zbyt duża, postanowiono zaoszczędzić na wyżywieniu żołnierzy i karmiono ich... karmą dla psów.
[
]( #opinions )
"Głupio o tym mówić, ale żołnierzy karmiono psim żarciem. Podawano im to jako gulasz" - mówi w wywiadzie dla Reutersa Matwiejew.
Były żołnierz informuje, że na którymś z etapów dostarczania puszek z psim żarciem do jednostki, etykietki informujące o zawartości były podmieniane na takie, według których w środku znajdowała się "wysokiej jakości wołowina". Kiedy lądowała na żołnierskim stole była już gulaszem. Jednak nie wołowym, a psim.
Czyli jak zwykle na szachrajstwach "wierchuszki" ucierpieli zwykli żołnierze, którzy od teraz zapewne będą odnosić się z jeszcze większą nieufnością do podawanego im "gulaszu". I słusznie najdzie ich refleksja, że wiodą "żywot sobaczy".
KP/PFi