Pytlasiński - najsilniejszy człowiek świata
09.01.2015 | aktual.: 27.12.2016 15:16
Polski atleta miał na arenie opinię dżentelmena, który - w przeciwieństwie do wielu rywali
Choć warunkami fizycznymi ustępował rywalom, pokonywał ich dzięki szybkości, technice i niezwykłej waleczności. Z 800 stoczonych walk przegrał tylko sześć.
Na arenie miał opinię dżentelmena, co nie przeszkodziło mu w dwukrotnym zdobyciu tytułu mistrza świata. Był twórcą polskiej szkoły zapasów, a także celebrytą - występował w filmach, a nawet... operze. Poznajmy historię Władysława Pytlasińskiego.
Na przełomie XIX i XX wieku na miano stolicy światowego sportu zasługiwał Paryż. W tamtejszym Cirque d'Hiver odbywały się słynne zawody, które wyłaniały najsilniejszych ludzi globu. W 1900 roku gwiazdą imprezy okazał się syn rzeźnika z Polski.
Władysław Pytlasiński specjalizował się wówczas w walce tzw. stylem francuskim, wzorowanym na zapasach z epoki starożytnych Greków i Rzymian, gdzie chwyty były ograniczone do górnej połowy ciała. Dzięki fenomenalnej technice polski atleta był najlepszy z grona wielkich mistrzów: Francuza Paula Ponsa, ukraińskiego olbrzyma Iwana Poddubnego czy Estończyka Georga Luricha. W finale Pytlasiński pokonał "Straszliwego Turka" Karę Achmeda, którego oi bardzo ciężkiej walce położył na łopatki.
W nagrodę sportowiec otrzymał pokaźne honorarium - 10 tys. franków oraz ,,złoty pas", złożony z trzech wielkich medali, na których wyryte były najwspanialsze czyny mitycznego Heraklesa.
Drugi mistrzowski tytuł Pytlasiński wywalczył cztery lata później w Bazylei, rywalizując w stylu szwajcarskim, zbliżonym do wolnej amerykanki, gdzie dozwolone były wszystkie chwyty.
Pięciobój szwajcarski
Przyszły atleta urodził się w Warszawie, w roku wybuchu powstania styczniowego - 1863. Nic dziwnego, że szczupły i wysoki chłopak od wczesnej młodości miał wojowniczy charakter. Już w wieku 17 lat zaczął pracować jako tokarz, jednak nawet po wielu godzinach spędzonych przy maszynie Władek nie rezygnował z intensywnego treningu.
Jeszcze solidniej zaczął ćwiczyć, gdy dwa lata później przeprowadził się do Wiednia. Pytlasiński szybko zaczął notować świetne rezultaty w tzw. pięcioboju szwajcarskim, na który składał się skok w dal i wzwyż, pchnięcie 15- kilogramowym kamieniem, podnoszenie ciężaru ważącego 25 i 50 kg oraz walka zapaśnicza.
Rywalizacja na arenie najbardziej rozpalała wyobraźnię młodego atlety. Na przełomie XIX i XX wieku takie zawody były niezwykle popularne, a najlepsi siłacze stawali się gwiazdami.
Ich pojedynki budziły wielkie zainteresowanie w każdym zakątku Europy. W Warszawie tego typu imprezy odbywały się w murowanym, kilkupiętrowym cyrku braci Staniewskich przy ulicy Ordynackiej (we wrześniu 1939 r. obiekt został całkowicie zniszczony przez niemieckie bomby). Swoje walki toczył tam także Pytlasiński.
Siła mastodonta
Polski atleta miał na arenie opinię dżentelmena, który - w przeciwieństwie do wielu rywali - nigdy nie uciekał się do nieczystych zagrań. Choć odbiegał od przeciwników warunkami fizycznymi (w szczycie kariery, przy wzroście 185 centymetrów ważył 105 kilogramów), z większości walk wychodził zwycięsko. Świadczy o tym jego niezwykła statystyka - z 800 pojedynków wygrał 794!
Inni zawodnicy przewyższali go gabarytami. Na przykład "polski mastodont" Leon Pinecki miał ponad dwa metry i ważył 128 kilogramów przy rozpiętości ramion 245 centymetrów. Natomiast wilnianin Władysław Talun (wzrost 219 cm, waga130 kg), rozzłoszczony na kowala, u którego pracował, wrzucił do jeziora trzystukilowe kowadło.
Władysław Pytlasiński miał też świetne oko do odkrywania nowych talentów. To on wypatrzył w Krakowie Zbyszka Cyganiewicza, który stał się jedną z największych gwiazd wolnej amerykanki - W Stanach Zjednoczonych dorobił się pokaźnego majątku i trzykrotnie zdobył tytuł mistrza świata.
Atleta w czarnej masce
Pytlasiński zakończył imponującą karierę w wieku 43 lat. Jednak nie zszedł z areny, ponieważ przez wiele lat zasiadał w jury turniejów organizowanych w warszawskim cyrku braci Staniewskich.
Imprezy odbywały się z wielką pompą, orkiestra grała "Marsz Gladiatorów", a obwieszeni medalami zawodnicy wkraczali na arenę po czerwonym dywanie. Do legendy przeszedł jeden z turniejów, podczas którego Pytlasiński zaprezentował (rzekomo zgłoszonego w ostatniej chwili) atletę w czarnej masce. Miał ją zdjąć dopiero wtedy, gdy zostanie pokonany. Ponieważ impreza odbywała się przez kilka dni, dzięki takiej "sztuczce marketingowej", organizatorzy nie musieli obawiać się o frekwencję.
Pytalasiński bardzo dbał o upowszechnianie sportu. W 1913 r. założył w Odessie szkołę atletyczną, którą po I wojnie światowej przeniósł do Łodzi. Później podobną placówkę założył w Warszawie. Napisał też broszurę "Tajniki walki zapaśniczej".
Nigdy nie przyjął propozycji wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, ponieważ czuł się patriotą. W 1919 r. oddał wszystkie złote nagrody na rzecz Skarbu Państwa. Z inicjatywy Pytlasińskiego powstało Polskie Towarzystwo Atletyczne. Dzięki lobbingowi wielkiego siłacza, w 1925 r. odbyły się w Warszawie pierwsze amatorskie mistrzostwa Polski w zapasach.
W okresie międzywojennym Pytlasiński stał się prawdziwym celebrytą. Grał w operach (np. jako Ursus w "Quo vadis") i filmach - był tytułowym Bartkiem Słowikiem w "Bartku zwycięzcy" i Maciejem w "Panu Tadeuszu". Zmarł w 1933 r. w Warszawie. Do dziś jest patronem rozgrywanego od 1957 r. międzynarodowego turnieju zapaśniczego.
Rafał Natorski/ PFi, facet.wp.pl