Retrogaming, czyli wielki renesans starych gier
"Nie chodzi tylko o sentyment do czasów młodości. Po prostu stare gry były o wiele bardziej wciągające niż większość współczesnych superprodukcji" - przekonuje Adam, pracownik jednego z warszawskich banków, który długie godziny spędza wcielając się Super Mario albo walczącego z kosmitami i terrorystami komandosa - bohatera kultowej "Contry". Jego pasję podziela coraz więcej mężczyzn, często młodszych od gier, którym poświęcają czas.
Za określeniem retrogaming kryje się zarówno kolekcjonowanie starych gier komputerowych, jak i granie w strzelanki, platformówki albo przygodówki, które miały premiery w latach 80. czy 90. Najbardziej konserwatywni fani cenią tylko uruchamianie gier na oryginalnym sprzęcie z epoki, czyli komputerach ZX Spectrum, Atari, Amiga albo pierwszych konsolach Nintendo. Mniej radyklani bawią się emulatorami, czyli dawnymi programami przetworzonymi na nowoczesne platformy, umożliwiające grę na komputerze, konsoli, tablecie czy smartfonie.
Modę na retrogaming dostrzegło też Hollywood, czego efektem jest m.in. film Chrisa Columbusa "Piksele", który wszedł na ekrany w czasie tegorocznych wakacji. Kultowi bohaterowie starych gier: Pac-Man, wielki goryl Donkey Kong czy kosmici ze "Space Invaders" stają się nim superzłoczyńcami, których jedynym celem jest zamienienie świata w piksele. Ludzkość znajduje się w prawdziwym niebezpieczeństwie, ale na ratunek światu przychodzi szkolny kolega prezydenta Stanów Zjednoczonych - mistrz gier komputerowych sprzed lat, dziś instalator kablówki, Sam Brenner (Adam Sandler). "Piksele" nie wzbudziły zachwytów krytyki, ale to nie przeszkodziło filmowi zarobić na całym świecie blisko 250 mln dolarów i udowodnić, że bohaterowie starych gier wciąż są na topie.
Gdy świat wyglądał inaczej...
Stare gry to nie tylko pomysł na zabicie czasu, ale często również sposób na życie. Niektórzy faceci poświęcają im bowiem każdą wolną chwilę, a później chętnie rywalizują z innymi podobnymi do siebie zapaleńcami. W sierpniu, w Lubinie, odbyły się mistrzostwa świata w Sensible World of Soccer, w których wzięło udział kilkudziesięciu zawodników z Polski, Niemiec, Holandii, Wielkiej Brytanii, Bułgarii, Finlandii, Węgier i Serbii. Dla wielu miłośników starych gier SWOS to najlepsza symulacja meczu piłkarskiego w historii, co na pewno może wzbudzić drwiący uśmiech fanów współczesnych produkcji w stylu "FIFA 2015", w których możemy dostrzec nawet grymas zawodu na twarzy Cristiano Ronaldo po nieudanym strzale. W SWOS piłkarze są pokracznymi pikselowymi figurkami, bardziej płynącymi niż biegnącymi po murawie.
Mimo to gra, która miała premierę niemal ćwierć wieku temu, wciąż uchodzi za kultową. "Gna nas do grania przede wszystkim sentyment, masa wspomnień z dzieciństwa czy wczesnej młodości, kiedy sprzęt komputerowy, gry i w ogóle cały świat wyglądał zupełnie inaczej" - opowiada w jednym z wywiadów Marek "Dior" Januszewski, organizator mistrzostw, w których triumfowali zawodnicy z Niemiec. Uczestnicy imprezy rywalizowali w dwóch kategoriach: komputerów PC oraz Amigi.
Kisimy się w starym sosie?
Retrogaming to określenie bardzo szerokie, obejmujące też klasyczne gry fabularne i planszowe oraz elektroniczne zabawki produkowane w ZSRR, będące marzeniem każdego chłopaka w latach 80. Posiadacz takiego cuda od razu zyskiwał szacunek i mnóstwo nowych przyjaciół. Do dziś wielu facetów dorastających w tamtych czasach z rozrzewnieniem wspomina godziny poświęcone wilkowi podbierającemu kurom jajka, czy nurkowi płynącemu po skarb strzeżony przez ośmiornicę. Z czasem emocje zaczęły budzić bardziej nowoczesne rozwiązania, czyli gry na wspomnianych już konsolach Nintendo, komputerach ZX Spectrum, Amiga lub Atari. To właśnie z nich pochodzą najbardziej kultowi bohaterowie, np. Super Mario - zabawny hydraulik z wąsem, stworzony przez Japończyka Shigeru Miyamoto. Do dziś pojawił się w blisko 100 świetnie sprzedających się grach oraz filmie z Bobem Hoskinsem.
Każdy miłośnik retrogamingu ma swoją własną listę przebojów. Często znajdziemy na niej legendarną "Contrę" (gracz wciela się w komandosa walczącego z terrorystami i kosmitami), bijatykę spod znaku "Street fighter" albo grę "The Settlers", w wersji na Amigę, która ukazała się w 1993 r. (w Polsce oficjalnie pojawiła się dopiero pięć lat później). Jednak moda na stare gry ma też przeciwników. "To naciąganie. Niektórzy spryciarze wiedzą, że ludzie lubią sobie powspominać i mają tendencję do idealizowania swoich wspomnień, więc to wykorzystują. Pewnie, że kiedyś było fajnie, bo mieliśmy mnóstwo czasu, gry bardziej nas bawiły, byliśmy młodzi i piękni. Ale to nie powód, żeby dzisiaj wydawać kasę na to samo, co dwadzieścia lat temu" - przekonuje Adam Bednarek, autor bloga na portalu Gadżetomania.pl. "Kisimy się w starym sosie. Oczywistą przesadą byłoby stwierdzenie, że przez modę na retro nie ma nowych, dobrze wyglądających gier, ale w pewien sposób hamuje to postęp. Twórcy mają wymówkę, czemu wciąż robią pikselowe,
dwuwymiarowe produkcje" - dodaje.
RAF