Roboty-owady na usługach armii
Coraz więcej wskazuje na to, że już wkrótce rozpocznie się znana dotychczas jedynie z filmów science-fiction, era wojen dronów, czyli niewielkich, bezzałogowych statków powietrznych, przeznaczonych do inwigilacji, czy nawet przeprowadzania "chirurgicznie precyzyjnych" ataków na nieprzyjaciela. Jedno z takich urządzeń obserwowało Osamę Bin Ladena tuż przed atakiem "amerykańskich fok", inne uśmierciło Ilvasa Kashmiriego - ważnego, pakistańskiego terrorystę.
Nie dziwi zatem fakt, że wojskowi z USA chcą, by ta technologia była stale udoskonalana...
21.06.2011 | aktual.: 21.06.2011 12:40
Zresztą, liczby mówią same za siebie - jak donosi PAP, jeszcze 10 lat temu w służbie USA działało niespełna 50 dronów, z kolei dzisiaj jest ich już ponad 7000. Co więcej, amerykański resort obrony już zwrócił się do Kongresu o 5 miliardów dolarów na budowę nowych "szpiegowskich much", natomiast tylko w tym roku armia Stanów Zjednoczonych planuje wyszkolić około 350 operatorów tych urządzeń. To wieszczy początek nowego stylu prowadzenia wojen w przyszłości - czyżby już niedługo drony zastąpiły żołnierzy? Niewykluczone.
Ponoć już teraz amerykańscy wojskowi chcą zmniejszyć liczbę maszyn obsługiwanych przez pilotów na poczet właśnie bezzałogowców. Co więcej, inżynierowie zza oceanu - wiodący prym na tym polu - nieustannie pracują nad miniaturyzacją dronów. Ich zamierzeniem jest stworzenie robotycznych ptaków, czy nawet owadów, rozmiarem przypominających oryginalne twory matki natury. Lecz póki co, jedyną rzeczą, którą drony kopiują od owadów jest sposób poruszania się w powietrzu (prostszy do zaadaptowania przez naukę, niż lot ptaka; choć niewykluczone, że tajne wojskowe projekty są już o wiele bardziej zaawansowane).
Obecnie natomiast, do bardziej popularnych modeli można zaliczyć takie drony, jak Raven, Predator, Global Hawk, czy Reaper. Ten pierwszy, będący jednocześnie najmniejszym i najprostszym modelem, jest pojazdem zwiadowczym, który porusza się zgodnie z wcześniej wprowadzonymi współrzędnymi - choć można nim sterować również za pomocą kontrolera (jednak operator musi znajdować się wtedy stosunkowo blisko urządzenia, co znacznie komplikuje sprawę).
Z kolei, Predator to samolot średnich gabarytów i w przeciwieństwie do Ravena, którego można kontrolować za pomocą panelu wielkości książki, do jego obsługi konieczny jest już stacjonarny pulpit oraz dwóch operatorów. Natomiast Global Hawk - jak podaje portal "Stale" - jest maszyną dalekiego zasięgu o rozpiętości skrzydeł 30 metrów. Wreszcie, dochodzimy MQ-9 Reapera, a więc pierwszego drona wykazującego gotowość bojową.
Jak podaje Wikipedia, "MQ-9 Reaper może przenosić maksymalnie 1360 kg uzbrojenia podwieszanego na sześciu węzłach podskrzydłowych. Samolot może być uzbrojony w bomby kierowane laserowo GBU-12 Paveway II, bomby GBU- 38 JDAM lub bomby z mieszanym układem naprowadzania laser/GPS GBU- 49 oraz pociski AGM-114 Hellfire. Możliwe jest również przenoszenie dodatkowych zbiorników paliwa." To najprawdopodobniej Reaper stał za atakiem na Ilvasa Kashmiriego.
Drony cieszą się coraz większą popularnością i to nie tylko w armii amerykańskiej. Niedawno, portal "Dawn.com" skomentował dokumenty opublikowane przez Wikileaks, z których wynika, jakoby w 2008 roku pakistańskim decydentom tak bardzo spodobały się umiejętności prezentowane przez "szpiegowskie muchy", że poprosili amerykanów o stałe dostawy, celem inwigilacji radykalnych islamskich bojówek.
MW/PFi