Rosjanie robią z rakiet szambo
Kraj Ałtajski, leżący w południowosyberyjskiej części Rosji, w ostatnim czasie zmaga się z powodziami i wysokim stanem wód w rzekach. Jego mieszkańcy zamiast o worki z piaskiem i wały przeciwpowodziowe powinni się jednak prędzej zatroszczyć o "tarczę antyrakietową" - i to przeciw rakietom wodnym. Rosyjska potęga militarna porusza się bowiem wraz z falą powodziową.
Mieszkańcy miejscowości Małougrieniowo przecierali oczy ze zdumienia, gdy zobaczyli co przyniosła ze sobą wielka woda. W sielskim wiejskim krajobrazie pośród chatek i szop pojawiła się niepokojących rozmiarów metalowa konstrukcja, którą fala przetransportowała niemalże na podwórko jednego z mieszkańców. Okazało się, że coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na sporą rurę, to... człon rakiety balistycznej. Na szczęście bez nuklearnej zawartości.
Wezwani na miejsce specjaliści uspokoili mieszkańców i stwierdzili, że nie ma się czego obawiać, choć obiekt rzeczywiście jest częścią rakiety: "Mam wieloletnie doświadczenie w pracy nad podobnymi obiektami, silnikami rakiet - mogę z całą pewnością stwierdzić, że to po prostu pusty korpus silnika rakietowego jeszcze z czasów sowieckich, który pozostał na terenie bijskich zakładów chemicznych" - stwierdził jeden ze specjalistów. Takie rakiety wycofano z uzbrojenia rosyjskiej armii w latach 90.
Z początku przypuszczano, że rakieta musiała "dopłynąć" do Małougrieniowa z pobliskiego poligonu, na którym rosyjska armia składuje różnego rodzaju militarne artefakty, w tym te o charakterze nuklearnym. Wersja ta była o tyle wiarygodna, że w okolicy widziano ponoć jeszcze kilka pływających rakiet. Okazało się jednak, że rzeczony egzemplarz znajduje się w rękach prywatnych, a jego właścicielką jest niejaka Tatiana Żdanowa. Do czasu powodzi rakieta spokojnie leżała u niej na podwórku, a jej właściciele zamierzali wykorzystać ją do konstrukcji szamba. "Podczas powodzi nasza rakieta przełamała płot i odpłynęła razem z psami, które się w niej chowały" - wyznaje niedoszła posiadaczka rakietowego szamba.
Przy okazji na jaw wyszły dość nietypowe praktyki stosowane przez pobliskie kotłownie: "Przedsiębiorstwo w Bijsku używa takich rakiet do palenia w kotłowniach, a kiedy się zużyją, sprzedaje się je miejscowej ludności na potrzeby gospodarcze" - twierdzi właścicielka rakiety, która "zacumowała" w Małougrieniowie.
Żdanowa podjęła decyzję, że pocisk nie trafi z powrotem na jej podwórko, ale zostanie wystawiony na aukcję jako swego rodzaju ciekawostka. Nie chce jednak zdradzić ceny, jakiej oczekuje za obiekt. Człon rakiety, która przybywała wraz z falą powodziową ma około 30 lat, długość 5 metrów, średnicę 2,5 metra i waży 5 ton.
KP/PFi, facet.wp.pl