Rosjanie znają największe tajemnice naszej armii?
Mimo oficjalnie poprawnych czy wręcz "serdecznych" stosunków naszego państwa z Rosją, nie powinniśmy tracić czujności i ślepo wierzyć, że zamiary naszego wschodniego sąsiada wobec nas wyglądają równie "czule" co uścisk Putina i Tuska. Niestety, tej czujności najwyraźniej zabrakło najwyższym rangą decydentom z Ministerstwa Obrony Narodowej i służb odpowiadających za bezpieczeństwo państwa. A pętla się zaciska...
Jak donosi dziennik "Rzeczpospolita", przesył części informacji przekazywanych przez Polski Kontyngent Wojskowy w Afganistanie odbywa się za pośrednictwem satelity, którego właścicielem jest... Gazprom. Ten sam, który skutecznie przeforsował budowę Gazociągu Północnego blokującego port w Świnoujściu i ma ambicje niepodzielnie rządzić polityką energetyczną naszego regionu.
23.09.2011 | aktual.: 23.09.2011 12:44
Według ustaleń "Rzeczpospolitej" przez należącego do Gazpromu satelitę przekazywane są wysokiej rangi informacje o kolejnych działaniach militarnych naszych żołnierzy. Tą samą drogą odbywa się również komunikacja wywiadowcza i kontrwywiadowcza!
Posiadanie w rękach satelity, z której korzystają Polacy, daje Rosjanom ogromne pole złowieszczych możliwości - i nie chodzi tu wprost o deszyfrowanie informacji. Same dane na temat czasu, długości i częstotliwości połączeń to kopalnia wiedzy, którą rosyjskie służby mogą z łatwością wykorzystać, a które to informacje w warunkach wojennych mogą być decydujące, jeśli chodzi o życie żołnierzy. Na zagrożenie poufności informacji zgodnie wskazują w wypowiedziach dla "Rz" zarówno były szef ABW Andrzej Barcikowski, jak i były szef WSI gen. Marek Dukaczewski.
MON dystansuje się od faktu, że Polacy w Afganistanie komunikują się za pomocą rosyjskiego satelity, twierdząc, w warunkach przetargowych nie wyszczególniono restrykcji dotyczących przekaźnika, a w oświadczeniu prasowym Ministerstwo podkreśla, że Polski Kontyngent Wojskowy i tak używa odpowiednich systemów szyfrujących, dla których satelita jest jedynie "platformą transmisyjną". No cóż... W sprawie "systemów szyfrujących" wtrącimy swoje trzy grosze.
W maju ubiegłego roku "Washington Times" zwrócił uwagę, że po katastrofie smoleńskiej Rosjanie mogli poznać "tajne kody" NATO za sprawą urządzeń łączności satelitarnej, które znajdowały się na pokładzie tupolewa. Wtedy Służba Kontrwywiadu Wojskowego zaprzeczyła, że w samolocie znajdowały się jakiekolwiek tajne materiały, kody czy karty pamięci. Sprawa wróciła ostatnio przy okazji wniosków o pomoc prawną do Danii, które dotyczyły "kwestii technicznych związanych z funkcjonowaniem aparatu telefonii satelitarnej". Aparatu, który wraz z pozostałymi przyrządami komunikacji satelitarnej, wciąż znajduje się moskiewskich sejfach...