Rosjanki uczą się zabijać!
Rosjanie wiedzą, że podstawą mocarstwowych aspiracji jest świetna armia. To dlatego, mimo wielu palących potrzeb, na armię przeznaczają ogromne środki finansowe, a tajne instytuty badawcze i wywiad nieprzerwanie pracują nad wdrażaniem najnowocześniejszych na świecie technologii w uzbrojeniu i wyposażeniu - wystarczy rzucić okiem na najnowsze, iście zabójcze łodzie podwodne.
02.11.2011 | aktual.: 07.11.2011 16:09
Patrząc na kolejne posunięcia naszych wschodnich sąsiadów można dojść do wniosku, że oprócz powyższego znają również stare przysłowie: "Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle"... i otwierają drugą szkołę wojskową dla płci pięknej (choć nie wymaga tego żaden parytet).
Pierwsza szkoła powstała w 2008 roku w Moskwie i z założenia miały się tam uczyć córki rosyjskich wojskowych stacjonujących w odległych jednostkach Federacji Rosyjskiej. W praktyce zapotrzebowanie na tego typu placówkę i perspektywy po jej ukończeniu stały się na tyle obiecujące, że przyjmowano również dziewczyny z niepełnych i wielodzietnych rodzin, a także córki weteranów wojskowych.
Nowo otwarta w Sankt Petersburgu szkoła będzie szkolić małe Rosjanki nie tylko pod kątem typowo wojskowym - przyszłe wojowniczki uczą się trzech języków obcych, a także wszystkiego, co może pomóc im wykorzystywać "tajną kobiecą broń": tańca i śpiewu, gry na instrumentach, malowania i rzeźbienia.
Igor Kartaszow, doktor wojskowości wydaje się być entuzjastą pomysłu: "Kobiety to słabsza płeć, ale tylko pod względem siły fizycznej. Rekompensują to dyscypliną i wybitnymi umiejętnościami. Kobiety są dużo wytrzymalsze od mężczyzn, np. to do nich należy rekord w przepłynięciu najdłuższego dystansu. Poza tym są bardziej niż mężczyźni odporne na stres. (...) To, że kobiety chcą obecnie służyć w armii to żadna niespodzianka".
Faktycznie - kobiet w rosyjskiej armii jest coraz więcej, a pod względem wielkości żeńskiego odsetka w armii Rosja nie ustępuje krajom zachodnim: to około 10 procent liczebności żołnierzy. Przy czym służące w wojsku Rosjanki wcale nie zajmują jedynie mało ważnych stanowisk - niektóre dobiły się już nawet generalskich szlifów.
Nie potraficie sobie wyobrazić, jak wygląda taka rosyjska wojowniczka? Przypomnijcie sobie postać agentki Nastki Strzeleckiej z cyklu powieści Wiktora Suworowa. Wytrzymała, ambitna, sprytna, inteligentna i szalenie niebezpieczna. Nie ma takiego "Żmijojada", którego by nie przechytrzyła, ani takiej "Kontroli", której by nie zdołała przeprowadzić.
Taki, mniej więcej, obraz wyłania się, kiedy spojrzymy na współczesne rosyjskie super- wojskowe. Ich mocodawcy nie ukrywają, że umiejętności dziewcząt pozwolą im zwyciężać dwutorowo. Jako agentki wywiadu wojskowego mogą pozyskiwać sekretne informacje od zagranicznych notabli. Natomiast z bronią w ręku mogą paraliżować muzułmańskich bojowników czeczeńskich czy dagestańskich, dla których, śmierć z ręki kobiety, jest zamknięciem drogi do muzułmańskiego raju, czyli skazaniem na wieczne potępienie.
Wykorzystanie kobiet mające na celu obniżenie morale muzułmańskiego żołnierza, nie jest zresztą niczym nowym. Metoda ta, od wielu lat jest z powodzeniem stosowana przez wojska izraelskie i amerykańskie.
W kontekście nowych projektów rosyjskiej armii, dla czeczeńskich bojowników szczególnie złowrogo i realistycznie muszą zabrzmieć słowa Józefa Piłsudskiego wypowiedziane ponad osiemdziesiąt lat temu: "Nie bójcie się tak Niemców, bo oni zabiją tylko wasze ciało. Bardziej bójcie się Sowietów, bo ci zabiją i ciało i duszę."
KP, PFi/PFi