Rower elektryczny nie jest dla leniwych. Sprawdziłem i wiem, że jest dla każdego
Nowy rower – tradycyjny – kupiłem dwa miesiące temu. Światowa marka, dobry osprzęt. Fajnie było do czasu, gdy wsiadłem na budżetowego elektryka. Był o kilkaset złotych droższy od mojego topowego jednośladu, ale możliwościami bije go na głowę.
14.07.2023 10:17
Przez najbliższych 6 lat liczba rowerów elektrycznych na Zachodzie ma się zwiększyć sześciokrotnie. W Polsce ten wzrost ma być jeszcze większy – donosi money.pl.
Rower to jest zresztą coś, co lubimy najbardziej i jednocześnie najpopularniejsza forma rekreacji. Ale dlaczego tylko rekreacji – pomyślałem, gdy po raz kolejny dojazd do pracy samochodem zajął mi niemal tyle samo co dojazdem rowerem. Przedwakacyjne postanowienie było proste: nowy rower i do biura już tylko na nim. Po dwóch miesiącach wciąż to robię, ale nieco zwątpiłem, gdy z nowego trekkingu na dużych kołach przesiadłem się na tydzień na nieco topornego – z pozoru – elektryka. Był tylko o kilkaset złotych droższy od mojego roweru, ale okazało się, że jest pojazdem bardzo dobrym w drodze do pracy i po pracy. Można na nim siedzieć jak na fotelu, ale można też się porządnie zmęczyć.
Rower, o którym mowa to INDIANA Pulse M20. O nasz komfort w trakcie jazdy dbają w nim m.in. lekki i wytrzymały wspornik kierownicy, antypoślizgowe uchwyty oraz sprężynowo-olejowy amortyzator, który sprawdzi się na nierównych nawierzchniach. Indiana Pulse M20 ma lekką, aluminiową ramę (z dwuletnią gwarancją), zbudowane z tego samego materiału hamulce V-Brake (przód i tył) i 7-biegową przerzutkę tylną Shimano Acera. Producent zadbał także o wyposażenie swojego jednośladu w fabrycznie montowane światło przednie oraz wyświetlacz LCD pokazujący naszą prędkość, przebyty dystans i oczywiście poziom naładowania baterii. Otrzymujemy również błotniki i dzwonek – ten ostatni, o czym często zapominamy, jest obowiązkowym wyposażeniem każdego roweru.
Wiatr? Jaki wiatr
To przekleństwo rowerzystów. Nawet jeśli wiesz, ile czasu zajmie ci dojazd np. do pracy, to wiatr może sprawić, że albo się zamęczysz, albo dojedziesz dużo później. A gdy już dojedziesz, konieczny będzie prysznic.
Z elektrykiem tego problemu nie ma. Mój dystans do biura z domu to 17 km. Na normalnym rowerze pokonuję tę trasę w godzinę – po drodze sporo świateł i dużych skrzyżowań. Elektrykiem jest tylko kilka minut szybciej. Ale to nie czas ma znaczenie.
Dotarłem do pracy bez kropli potu na czole, mimo iż termometr w cieniu wskazywał rano ponad 22 st. C. Pedałowałem tylko tyle, by rower rozpędzał się do prędkości maksymalnej, przy jakiej wspomagany jest przez silnik elektryczny, czyli 25 km/h.
Bardziej spociłbym się w miejskim autobusie niż na rowerze, bo tu przez całą drogę chłodził mnie wiatr. Na normalnym rowerze byłby przekleństwem – na elektryku to świeża bryza.
Zasięg? Budżetowy Indiana na baterii może przejechać do 80 km. Gdy dotarłem do biura, bateria wciąż była pełna.
Zawsze jest z górki
Drugie przekleństwo mniej doświadczonych rowerzystów to wzniesienia. Na płaskim Mazowszu to nie jest wyzwanie, choć długie miejskie wiadukty i tu potrafią dać w kość. Ja na swojej drodze do biura mam jeden lub dwa takie miejsca i w pełnym słońcu zawsze jest to wyzwanie.
I znów – na elektryku – nie zauważyłem, że wjeżdżam na wiadukt. Tempo pedałowania wciąż jest leniwe – przypomina zabawę na rowerkach ustawianych w parkowych siłowniach, czyli kręcisz, nie czując przy tym żadnego oporu. Ale gdybym spocić się chciał, wspomaganie mogę zmniejszyć lub całkowicie wyłączyć. We wspomnianym rowerze stopni wspomagania jest 5.
1 oznacza brak wspomagania, 2 i 3 pomaga żwawiej ruszyć z miejsca, wjechać pod górkę lub pokonywać opór wiatru. 4 i 5 to wspomaganie maksymalne, przy którym wystarczy co chwila zakręcić pedałami, ale bez wkładania w to siły. Rower jedzie sam.
Do tego prędkość i moc pedałowania można kontrolować za pomocą tylnej przerzutki, choć mówiąc szczerze, korzystałem z tego bardzo rzadko, skoro rower sam jedzie.
Możesz więcej, możesz dalej
Rowerem do pracy to jedno, ale czy ten sam budżetowy rower nadaje się do wycieczek za miasto? I czy można się w ogóle na nim zmęczyć, bo przecież elektryki to taki oszukany rower. To chyba jeden z najgłupszych mitów.
Na elektryku można zmęczyć się tak samo jak na zwykłym rowerze – wszystko zależy od nas.
Moja pierwsza wycieczka elektrykiem to był weekendowy wypad za miasto do Radziejowic pod Warszawą – 80 km pedałowania nawet na rowerze elektrycznym może być wyzwaniem. Jeśli jednak na elektryku masz zamiar pedałować tak jak na zwykłym rowerze, nie tylko nie skończy ci się bateria, ale możesz pojechać na niej dłużej, niż deklaruje to producent.
Mnie udało się przejechać na jednym ładowaniu aż 120 km. Na początku korzystałem ze wsparcia na poziomie 3, ale gdy zobaczyłem, że po 40 km bateria wciąż jest pełna, zwiększyłem je do 4. Rower pomagał mi wjeżdżać na wzniesienia, ułatwiał ruszanie spod świateł. Po 80 km straciłem zaledwie część baterii. W pełni udało się ją rozładować dopiero mojej żonie, która pojechała kolejne 40 km, ale już na maksymalnym wspomaganiu.
Co to oznacza? Jeśli marzy ci się rowerowy wyjazd i całodzienna wycieczka o długości np. 150–200 km, to na elektryku jesteś w stanie to zrobić. I gdy nie będziesz korzystać w pełni ze wspomagania, to rower pomoże ci pokonać wszystkie trudniejsze fragmenty trasy.
Jedyny problem? W budżetowym elektryku za ponad 4 tys. zł zmieniłbym siodełko, bo to po kilku godzinach jazdy staje się niewygodne.
Dla kogo jest rower elektryczny?
Odpowiedź jest prosta: dla każdego.
- Jeśli chcesz dojechać do pracy w stroju biurowym (od garnituru po sukienkę) i się nie spocić, to jest pojazd dla ciebie.
- Jeśli chcesz się zmęczyć w weekend i przejechać znacznie więcej niż na tradycyjnym rowerze, to też jest rozwiązanie dla ciebie.
- Jeśli twoi rodzice/dziadkowie wciąż chcą być aktywni, to jest rozwiązanie dla nich, bo pozwala jeździć na zakupy, ale też do lekarza i sklepu bez wysiłku.
- Jeśli nie masz prądu w garażu, parkingu rowerowym przy domu, to nie problem. Baterię bierzesz pod pachę i ładujesz w domu
Komu nie polecam roweru elektrycznego?
- Jeśli chcesz poprawić kondycję i codziennie dojeżdżać elektrykiem do pracy i się nie spocić, to nie jest rower dla ciebie.
- Jeśli musisz rower wnosić po schodach do domu lub piwnicy, to też nie jest rower dla ciebie. Chyba że lubisz siłownię.