FormaRozmowa z Marcinem Pacześnym i Michałem Nowakowskim, organizatorami cyklu Tattoo Konwent

Rozmowa z Marcinem Pacześnym i Michałem Nowakowskim, organizatorami cyklu Tattoo Konwent

Tattoo Konwent to organizowane od 2009 roku spotkania ze sztukami alternatywnymi, na czele których stoi tatuaż artystyczny. Impreza łącząca w sobie elementy eventu branżowego i lifestyle’owego powstała z myślą o miłośnikach ozdabiania ciała, którzy szukają inspiracji, odpowiedniego salonu i tatuażysty. Festiwal gości w kilku polskich miastach: Poznań (6/7 kwietnia), Wrocław (25/26 maja), Gdańsk (13/14 lipca) i Katowice (31 sierpnia- 1 września).

Rozmowa z Marcinem Pacześnym i Michałem Nowakowskim, organizatorami cyklu Tattoo Konwent
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Janusz Miller

29.03.2019 17:12

Jak aktualnie wygląda scena tatuażu w Polsce i jak zmieniała się w ostatnich latach?

MARCIN: Scena tatuażu w Polsce ma się świetnie! Mamy mnóstwo doskonałych artystów i salonów tatuażu na najwyższym poziomie. W każdym większym mieście znajdziemy tatuatorów tworzących w konkretnych stylach, mających markę i charakterystyczną tylko dla siebie kreskę. Nie tylko dogoniliśmy Zachód, ale nawet przegoniliśmy go na wielu polach jeśli chodzi o tatuaż artystyczny. Widzę to także po naszym festiwalu.

Obraz
© Materiały prasowe

Jak to się stało, że zorganizowałeś pierwszy Tattoo Konwent? Kiedy to było i jak patrzysz na to z perspektywy lat?

MARCIN: To był trochę przypadek. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z organizacją mniejszych ani większych imprez, więc pierwszy Tattoo Konwent w 2009 roku był swego rodzaju chrztem bojowym. Na pomysł wpadliśmy na koncercie Myslovitz, to brzmi może śmiesznie, ale tak właśnie było. Brakowało nam tego typu wydarzenia na Pomorzu, więc mimo braku doświadczenia postanowiliśmy działać. Początki były karkołomne, wiele błędów organizacyjnych, nieporozumień, po prostu skok na głęboką wodę bez nauki pływania! Jednak jak się okazało - nasz festiwal spodobał się. Myślę, że formuła była na tyle świeża, a idea istotna, że mimo trudnych początków inicjatywa przetrwała i bardzo się rozwinęła!

A jaka jest idea festiwalu?

MARCIN: Od samego początku ideą Tattoo Konwent jest z jednej strony przybliżenie ludziom zjawiska tatuażu, z drugiej zaś ugruntowania jego miejsca w świecie sztuki. Chcemy, aby tatuaż przestał kojarzyć się negatywnie, a był odbierany jako element wyrażania samego siebie. Aby osoby wytatuowane były odbierane nie przez pryzmat krzywdzących stereotypów, a tego co naprawdę sobą reprezentują. Stąd też koncepcje przewodnie, które przyświecały naszym festiwalom w ubiegłych latach. W 2017 roku zaprosiliśmy na festiwal osoby starsze. Chcieliśmy, aby na własne oczy przekonały się, że tatuaż to nic złego, że tatuatorzy to artyści, a osoby wytatuowane to chodzące dzieła sztuki. Chcieliśmy, aby poczuły że wśród tych ludzi na naszych wydarzeniach panuje super atmosfera. Natomiast w 2018 zapraszaliśmy na event całe rodziny, razem ze swoimi pociechami. Dla nas Tattoo Konwent musi mieć misję i miał ją od zawsze, choć sama idea oczywiście ewoluowała.

Obraz
© Materiały prasowe

Michał, dołączyłeś do konwentu pięć lat temu, co Cię zafascynowało w tym projekcie, że postanowiłeś go współtworzyć?

MICHAŁ: Było to jeszcze przed absolutnym boomem na tatuaż, który nastąpił chwilę później. Poznaliśmy się z Marcinem w jednym z krakowskich studiów tatuażu. Ja byłem klientem, a Marcin managerem tego studia. Żartobliwie mówiąc - w Konwencie panował wtedy punkowy duch. Rzeczy działy się ad hoc, budżet festiwalu był spisany na kartce, a Marcin twierdził, że nie jest w stanie zainteresować dużych marek sponsoringiem festiwalu, co było niezbędne dla jego rozwoju. Miał wizję festiwalu dla wszystkich, który promuje tatuaż, odziera go z negatywnych konotacji. Co zatem mnie skusiło? Przede wszystkim wyzwanie. Wiedziałem, że wykorzystując swoją wiedzę z zakresu marketingu czy prowadzenia firmy w szerszym ujęciu jestem w stanie poprawić dużo rzeczy w funkcjonowaniu tej imprezy i dlatego zaproponowałem, że najpierw zajmę się pozyskaniem sponsorów.

I udało się? Mimo tak mocnych stereotypów wokół tatuażu i asekuracyjnym tendencjom dużych marek?

MICHAŁ: W roku 2015 mieliśmy już trzech sponsorów, a od 2016 roku liczba ta oscyluje między 5 a 8. Cztery marki są z nami na stałe od tego czasu, co jest chyba największym sukcesem, bo dowodzi, że staliśmy się zaufanym partnerem w biznesie, w którego warto inwestować.

Czy zmieniło się coś jeszcze? Jak jest teraz?

MICHAŁ: Teraz tworzymy Tattoo Konwent razem. Początkowo Marcin roztaczał wizję, a ja byłem odpowiedzialny za jej egzekutywę. Teraz nie ma już takiego ostrego podziału. Napędzamy się, stawiamy wyzwania i je wspólnie realizujemy.
Myśląc o tym jak jest teraz czuję, że nie można pominąć jednej niezwykle istotnej rzeczy. Konwent to ludzie i ich pomysły. Nierzadko jest tak, że wdrażamy ich inicjatywy, bo każdy czuje się częścią tego projektu i ma sugestie odnośnie ulepszania najdrobniejszych szczegółów. Przyświeca nam więc kaizen, ale dalekie od korporacyjnego sznytu. Obecnie więc w Tattoo Konwencie pociąga mnie fakt, że mając świetny zespół, grupę znajomych i przyjaciół robimy duże wydarzenie bez żadnych wewnętrznych spięć. Świetnie się bawimy, budujemy głębokie relacje, a przy tym zostawiamy w pamięci dziesiątek tysięcy odwiedzających wspomnienia, a niejednokrotnie także tatuaże, które będą z nimi do końca życia. To chyba obecnie najsilniejszy element spajający mnie z tym wydarzeniem - aspekt romantyczny.

A Ty Marcin, jak to widzisz?

MARCIN: Zgadzam się z przedmówcą. Zespół to nasza wielka siła!

Poza tym myślę, że organizacyjnie jesteśmy na bardzo wysokim poziomie i nie mamy się już od kogo uczyć nie tylko na lokalnym, ale i europejskim podwórku. Stawiamy więc na innowacyjność i pierwsze efekty widoczne będą już w tym roku. Mamy świadomość, że jeśli my nie zmienimy utartego schematu typowej konwencji tatuażu, to nikt inny się za to nie weźmie. Tattoo Konwent od kilku lat jest prekursorem zmian i na pewno chcemy podążać tą drogą ponosząc całe ryzyko z tym związane.

Co wyróżnia Tattoo Konwent na tle innych wydarzeń kulturalnych?

MICHAŁ: Już samo pytanie o inne wydarzenia kulturalne dobrze pokazuje, w którą stronę poszliśmy z naszym wydarzeniem… Początkowo był to event dla insiderów tematyki tattoo - tatuatorów i ludzi, którzy ozdabiają swoje ciało. Nazwałbym to targami branżowymi sensu stricte. Szybko jednak zaczął się rozwijać w kierunku lifestyle’owym. Tatuaż jest zatem punktem wyjścia, ale sięgamy daleko poza ten temat starając się dostarczyć odwiedzającym wszystkiego po trochu: wiedzy o samym tatuażu i jego historii, pokazać subkultury i nurty skupione dookoła niego, jak choćby punk czy wegetarianizm, choć już dawno tatuaż się od nich oderwał. Prezentujemy całe spektrum muzyki: od elektroniki, przez rap, po alternatywę i ciężkie brzmiania. Tworzymy strefy tematyczne skupione wokół designu, mody czy kultur DYI - ręcznie składanych motocykli, restaurowanych starych, głównie amerykańskich samochodów. Organizujemy wystawy rzeźby, malarstwa i grafiki. Budujemy strefy dla dzieci, a nawet wciągamy je wraz z rodzicami do brania udziałów w konkursach.

To tak jakby multifestiwal….

MICHAŁ: Dokładnie. Do tego staramy się po prostu myśleć o festiwalu z punktu widzenia jego dwóch głównych grup o skrajnie różnych potrzebach. Tatuatorom i fanom tatuażu zapewniamy komfortowe warunki pracy, przejrzyste zasady konkursów, jury na najwyższym poziomie, z kolei zwiedzającym staramy się dać przestrzeń, z której mogą korzystać całe dwa dni i nie znudzić się po pierwszej godzinie obecności u nas. Wydaje mi się, że nie istnieje zbyt wiele polskich festiwali skupionych wokół jednego tematu, które tak silnie rozbudowują swoją koncepcję. Planujemy dalej rozwijać się w tym kierunku.

Kto nie może przegapić Tattoo Konwentu? Dla kogo jest to wydarzenie?

MARCIN: Pragniemy wyznaczać trendy, być otwartymi na zmianę i na każdego, kto interesuje się sztuką. NIe musisz mieć tatuażu, aby dołączyć do grona kilkudziesięciu tysięcy pasjonatów, którzy rocznie odwiedzają nasze festiwale. Myślę, że każdy może być z nami i wziąć udział w tej szalonej podróży, jaką jest uczestnictwo w Tattoo Konwent!

Myśląc o przyszłości konwentu – jak ją widzisz? W którą stronę podążacie?

MICHAŁ: Będę zupełnie szczery. Tattoo Konwent ma za sobą już blisko 30 edycji, a wspólnie zorganizowaliśmy ich około 20. Nasza formuła wyczerpuje się szybciej niż innych festiwali, które organizowane są zazwyczaj raz do roku. Tworząc 4 wydarzenia w ciągu 6 miesięcy musimy działać znacznie szybciej niż konkurencja i podnosić sobie stale poprzeczkę. Nie sądzę, abyśmy rozwijali się w takim samym tempie, gdybyśmy mieli 12 miesięcy na stworzenie 1 edycji. Przede wszystkim działamy w różnych miastach, a przez to mamy zupełnie inne spojrzenie na odbiorców i ich potrzeby. Po drugie - często zmieniamy lokacje festiwalu, co podniosło kompetencje zespołu w budowaniu festiwalu w różnych okolicznościach bez konieczności obniżania jego poziomu. Zatem rozwój jest wpisany wręcz w DNA tego wydarzenia, bo my cały czas czujemy potrzebę zmiany, dlatego cieszę się, że padło to pytanie.

Odpowiadając jednak - nasza misja związana z popularyzacją tatuażu i jego odczarowywaniem powoli odchodzi na dalszy plan, ponieważ wykonaliśmy w tej kwestii już ogrom pracy. Obecnie skupiamy się na nadaniu festiwalowi nowego kierunku, którym będą szeroko rozumiane sztuki audiowizualne.

MARCIN: Pozwolisz, że się wtrące. To co ważne to ewolucja naszej misji. Chcemy nadal działać na rzecz tatuażu, ale tym razem wspierając jego rozwój.

MICHAŁ: Jasne. Rozpoczynający się właśnie sezon konwentowy będzie więc pierwszym realizowanym w tej formule, ale w mocno okrojonej jeszcze formie. Będzie to rok pilotażowy. Rok testów i wielu niewiadomych. Czujemy duży niepokój związany z tym faktem, ale wiemy, że posiadając taką ekipę, takie zaplecze specjalistów i sponsorów nie możemy po prostu robić wciąż tego samego i musimy ryzykować wyznaczając nowe kierunki dla siebie i nie tylko. Nie chcemy się nudzić i robić tego tylko dla pieniędzy, wierzymy więc, że możemy dawać ludziom z roku na rok coraz więcej, ale nie da się tego robić nie inwestując i nie podejmując bardzo trudnych decyzji. W tym roku stawka jest szczególnie wysoka, ale mamy nadzieję, że zarówno scena tatuatorska, jak i odwiedzający przywitają te zmiany z entuzjazmem. Jeśli tak będzie to w przyszłych latach będziemy rozwijali festiwal tak, by dookoła niego - nie tylko w weekend wydarzenia - działo się znacznie więcej w galeriach, kinach czy po prostu w przestrzeni miejskiej. Chcemy aktywnie tworzyć przyszłość, a nie biernie czekać na jej nadejście.

Trzy powody, dla których trzeba w tym roku na pewno zawitać na Tattoo Konwent to…

MICHAŁ: Zmiany, zmiany, zmiany.

MARCIN: I wszystko co kryje się pod hasłem: INNE WYMIARY SZTUKI.

MICHAŁ: Przede wszystkim nasz autorski mapping o przewrotnej nazwie INK3D, który ukazuje historię tatuażu i kreśli wizję jego przyszłości za pomocą całego spektrum narzędzi audio-wideo. Miłośnicy efektów specjalnych będą zachwyceni mogąc obserwować je na żywo już podczas poznańskiej edycji, która odbędzie się na początku kwietnia. Po drugie zmiana lokalizacji dwóch festiwali - we Wrocławiu przenosimy się na Stadion Wrocław, a w Katowicach wracamy do Międzynarodowego Centrum Kongresowego. To przede wszystkim chęć zagospodarowania jeszcze większej przestrzeni i nowe możliwości. Po trzecie gdańska edycja będzie obchodziła równe 10 lat organizacji - to tam wszystko się zaczęło i pewnie będziemy chcieli szczególnie uczcić ten fakt.
Na koniec chciałbym jednak dodać, że powodów jest cała masa i mam nadzieję, że wszyscy dotąd odwiedzający konwencje są w stanie to potwierdzić...

Po prostu zapraszamy!

Źródło artykułu:Materiał Partnera
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)