Rzucił alkohol i kawę na dwa lata i oto, co się stało
05.01.2017 | aktual.: 05.01.2017 20:40
W Wielkiej Brytanii coraz popularniejsza jest tradycja tak zwanego „suchego stycznia” (Dry January), polegająca na 30-dniowym detoksie i oczyszczaniu organizmu po świątecznych, a zwłaszcza sylwestrowych przyjemnościach, z alkoholem w roli głównej. Nowojorski designer Tobias Van Schneider początkowo także planował ostawić wysokoprocentowe trunki i kofeinę jedynie na miesiąc – tylko na tyle, ile potrzeba, by postawić na nogi swój nieco nadwerężony imprezowaniem organizm. Ale minęło już 27 miesięcy, a mężczyzna ani myśli wracać do starych nawyków. Na swoim blogu opisuje, jak bardzo przez ten czas zmieniło się jego życie.
Zobacz także
Koniec z plotkami
No dobrze, początki tej zmiany może nie były najłatwiejsze. Jak opisuje bloger, przez pierwsze tygodnie najbardziej cierpiał na... samotność. Znajomi bowiem wyciągali go głównie na „jednego” lub piwko, a on, próbując wytrwać w postanowieniu, odmawiał wychodzenia z nimi. Źle się czuł jako jedyna trzeźwa osoba w towarzystwie. W końcu coraz rzadziej był wyciągany, a jego życie towarzyskie mocno zwolniło, by nie powiedzieć, że umarło. Ale Tobias nie zamierzał się poddawać. Już wiedział, że plusów tej sytuacji jest znacznie więcej niż minusów. Poza tym dobrze było zdać sobie sprawę, jak wiele jego znajomości opartych było na alkoholowych postawach. Bez żalu z nich zrezygnował.
Kasy jak lodu
Pierwszą zauważalną zmianą był... grubo wypchany portfel. Okazało się, że na rezygnacji z alkoholu Tobias oszczędzał nawet tysiąc dolarów miesięcznie. Jakim sposobem wcześniej przepijał taką kwotę? Jak wyznał w jednym z wpisów, życie w Nowym Jorku i obracanie się w tak zwanym towarzystwie wymagało od niego wypicia jednego lub dwóch drinków dziennie albo dwóch – trzech koktajli, oczywiście w jakimś modnym lokalu. Spora dawka, spora kwota. Można sobie wyobrazić, że jego wątroba też w końcu odetchnęła z ulga.
Spokój, wielki spokój
Kolejną zauważalną zmianą było to, że Tobias po raz pierwszy od lat zaczął się wysypiać. Paradoksalnie, bez tradycyjnego już piwka po pracy „na dobry sen” zasypiał znacznie szybciej i głębiej, przez co rano budzi się pełen energii i nie musi już nastawiać 12 drzemek – bez problemu wstaje po pierwszym budziku.
Ale mężczyzna zrezygnował nie tylko z alkoholu, ale także z kawy. Co mu to dało? Okazuje się, że bez niej jest znacznie spokojniejszy. „Wcześniej zawsze byłem zestresowany, denerwowałem się wieloma rzeczami, przez co zaczęły się kłopoty z żołądkiem, z trawieniem. Po odstawieniu kawy wszystkie te problemy jak ręką odjął” - pisze na blogu.
Zobacz także
Inni też chcą spróbować
Van Schneider swoją „przygodę z detoksem” opisywał początkowo jedynie na blogu, jednak później zdecydował się opublikować ją również w popularnym serwisie GetPocket.com, gdzie historia ta zrobiła prawdziwą furorę. Czytelnicy dziękują Tobiasowi za otwarcie im oczu i deklarują, że podejmą takie samo jak on wyzwanie. W końcu matematyka przemawia tu sama za siebie: mniej wydanych pieniędzy, mniej szwendania się po barach i restauracjach, mniej przyswajanych pustych kalorii, za to więcej pieniędzy i lepsze samopoczucie – to się zwyczajnie opłaca, twierdzą czytelnicy.