Sądzisz, że dziś benzyna jest droga? Kiedyś było jeszcze gorzej
W 1936 r. mało kogo w Polsce było stać nawet na zakup Fiata 508, który kosztywał prawie 5500 złotych. Jeżeli dołożymy do tego wysokie koszty eksploatacji, okaże się, że na samochód mogli pozwolić sobie tylko najbogatsi mieszkańcy II RP.
12.06.2016 | aktual.: 22.06.2016 16:41
Niemal każdy posiadacz samochodu z bólem serca i portfela spogląda na licznik dystrybutora paliw podczas tankowania. Może jednak pocieszy was fakt, że nasi pradziadkowie mieli znacznie gorzej.
Międzywojenną Polskę trudno nazwać europejskim liderem w dziedzinie motoryzacji. No chyba że liderem zapóźnienia. Dane zamieszczone w „Małym Roczniku Statystycznym” z 1939 roku nie pozostawiają złudzeń. W tym okresie nad Wisłą było zarejestrowanych zaledwie 41 948 samochodów. Należy podkreślić, że w tej liczbie mieściło się 5216 taksówek, 2038 autobusów oraz 8609 ciężarówek (na zdjęciu powyżej: pierwsza stacja benzynowa w Polsce, otwarta w 1925 roku w Poznaniu przy Placu Wolności).
8 złotych za litr benzyny
Jak łatwo policzyć, statystycznie na 10 000 mieszkańców przypadało tylko 10 samochodów. Dla porównania, w tym samym czasie we Francji wskaźnik ten wynosił 523, w Anglii 511, w III Rzeszy (łącznie z Austrią) 251, a we Włoszech 100. Wyprzedzała nas nawet zacofana Rumunia z 13 samochodami na 10 000 mieszkańców!
W 1936 r. mało kogo w Polsce było stać nawet na zakup Fiata 508, który kosztywał prawie 5500 złotych. Jeżeli dołożymy do tego wysokie koszty eksploatacji, okaże się, że na samochód mogli pozwolić sobie tylko najbogatsi mieszkańcy II RP (fot. domena publiczna)
Przyczyn tego stanu rzeczy było wiele: niskie zarobki większości społeczeństwa, drogie samochody, fatalny stan dróg oraz bardzo wysokie ceny paliw. Tak, w II RP były one iście zaporowe. Na początku lat trzydziestych litr benzyny kosztował ponad 80 groszy, czyli w przeliczeniu ponad 8 współczesnych złotych! Wielki kryzys spowodował co prawda niewielki spadek cen, ale i tak w 1936 roku za litr benzyny nadal trzeba było zapłacić – bagatela – 68 groszy.
O tym że był to ogromny wydatek dla przeciętnego Kowalskiego, niech świadczy fakt, iż robotnik w przemyśle odzieżowym zarabiał w tym okresie niespełna 24 złote tygodniowo, zatem równowartość zaledwie 35 litrów benzyny. I to wszystko w kraju, który był całkowicie samowystarczalny w zakresie paliw płynnych.
Jak to często bywa, winę za ten stan rzeczy w dużej mierze ponosili politycy, którzy na początku lat trzydziestych wpadli na pewien „genialny” pomysł. W lutym 1931 roku powołano do życia Państwowy Fundusz Drogowy, którego budżet opierał się na wpływach z opłat od pojazdów mechanicznych, materiałów pędnych, reklam ustawionych przy drogach oraz grzywien i kar administracyjnych za przekroczenie przepisów o ruchu drogowym.
W założeniu powstanie Funduszu Drogowego miało przyczynić się do znacznego przyspieszenia rozwoju motoryzacji kraju, ale rzecz jasna stało się wręcz odwrotnie.
Dlaczego tak drogo?
Kolejne obciążenia, w połączeniu w narastającym kryzysem gospodarczym, mocno uderzyły po kieszeniach kierowców. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wielu automobilistów musiało pozbyć się swoich czterech kółek. Liczba zarejestrowanych samochodów między 1931 a 1933 rokiem drastycznie spadła z 39 400 do zaledwie 26 000. Za to cena paliwa w dalszym ciągu biła rekordy.
Fiat 508 to jednak jeszcze nic w porównaniu np. z montowanym w tym czasie u nas Chevroletem Masterem. Kosztował on bowiem ponad 7600 zł i palił niemal 14 litrów na 100 km. Czyli tygodniowa pensja robotnika pozwoliłaby na przejechanie zaledwie 250 km (fot. Lars-Göran Lindgren; lic. CC ASA 3.0)
Lektura jednego z numerów poznańskiego „Dziennika Porannego” przybliża nam, co dokładnie składało się na owe 68 groszy za litr benzyny. Autor artykułu wylicza, że z tego rafinerja otrzymuje 26 gr., czyli 38 proc., reszta, tj. 42 gr., rozkłada się na następujące pozycje: Podatek na Fundusz Drogowy 8,8 gr., podatek spożywczy 11,2 gr., podatek obrotowy 2 gr., fracht z Drochobycza do Warszawy 7,1 gr. od litra, opłata miejska za pompę uliczną 2,9 gr., obsługa pompy 4 gr., pozostałe koszty 6 gr.
Strona tytułowa „Dziennika Porannego” z 25 czerwca 1936 r. w którym dokładnie opisano co składało się na cenę benzyny w II RP
Jak widzimy, podatki to ponad połowa z wymienionych wyżej 42 groszy, ale we wcześniejszych latach było jeszcze gorzej. Dopiero w drugiej połowie lat trzydziestych – za sprawą protestów kierowców – zdecydowano się na pewną obniżkę stawek. Nie zmieniało to jednak faktu, że cena paliw na ówczesne warunki była i tak horrendalnie wysoka.
Zdawali sobie z tego doskonale sprawę członkowie Komitetu Motoryzacji przy ministrze komunikacji. Wiosną 1936 r. postulowali nawet obniżenie cen do 35 groszy za litr benzyny. Czy coś z tego wyszło? Oczywiście, że nie. Minister skarbu ani myślał przychylić się do wniosku, który uszczupliłby dochody budżetu. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają...
Tekst opublikowany we współpracy z serwisem Ciekawostkihistoryczne.pl Przeczytaj również artykuł: Bardzo dziki wschód. Bandytyzm w II Rzeczpospolitej
Źródła:
1.Dwudziestolecie komunikacji w Polsce Odrodzonej, Kraków 1939
2.„Mały Rocznik Statystyczny”, Warszawa 1939
3.„Dziennik Poranny” 1936
O autorze: Rafał Kuzak - Magister historii, fan muzyki rockowej i dobrej książki. Współautor "Wielkiej Księgi Armii Krajowej". Autor ponad stu artykułów poświęconych głównie przedwojennej Polsce i II wojnie światowej. Obecny zastępca redaktora naczelnego „Ciekawostek historycznych”.