Samobójstwo i morderstwo... ale tylko 1 pocisk
29.07.2010 15:54, aktual.: 30.07.2010 11:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na skutek tragicznego wypadku samobójca okazał się również mordercą...
Niedzielne popołudnie, miasto Wichita w stanie Kansas, USA. Młoda kobieta dzwoni na policyjną centralę zawiadomić, że właśnie znalazła ciała swoich rodziców - obydwoje nie żyli. Zarówno matka, jak i ojciec zginęli w wyniku postrzału w głowę. Na łóżku w sypialni wciąż leżał rewolwer. Dla funkcjonariuszy odbierających zgłoszenie sprawa była oczywista.
Mundurowi zjawili się z przeświadczeniem, że mają do czynienia z przypadkiem morderstwa oraz samobójstwa. Ich hipotezę zdawały się potwierdzać zeznania dziewczyny, która przyznała, że matka - Betty Whitmore - borykała się z poważnymi problemami zdrowotnymi, natomiast ojczym, Gene Whitmore, już od kilku tygodni walczył z ostrą depresją. "Najprawdopodobniej pani ojczym najpierw zabił żonę, by ulżyć jej w cierpieniach, a następnie zakończył własny żywot.", usłyszała córka po wstępnych oględzinach. W tym świetle, tragiczny, koniec Whitmorów nosił w sobie znamiona tragedii szekspirowskich. Dopiero po dokładniejszej analizie miejsca zdarzenia oraz narzędzia zbrodni, okazało się, że pierwotne ustalenia były błędne, zaś prawda jeszcze bardziej wstrząsająca...
"Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się spotkać podobnego przypadku..." stwierdza porucznik Ken Landwehr wprowadzając "The Wichita Eagle" w meandry zdarzenia. Analiza balistyczna wykazała, że rankiem feralnej niedzieli, w sypialni państwa Whitmorów padł tylko jeden strzał!
Najbardziej prawdopodobny scenariusz wydarzeń wyglądał następująco: W niedzielę, około czwartej nad ranem, 70-letni Gene Whitmore leżał w łóżku z pistoletem w dłoni. Wahał się czy zakończyć swój żywot czy nie. Obrazki z przeszłości migały mu w głowie. Być może przeprowadził rachunek sumienia. Z drugiej strony, może prostu odczuwał zwykłą pustkę, bez tych wszystkich filmowych animacji i otoczki religijnej. Ostatecznie zdecydował się, że czas odejść. Przyłożył więc pistolet do skroni i pociągnął za spust. Traf chciał, że pocisk zmiażdżył czaszkę mężczyzny, przebił się przez mózg, jak przez kostkę masła, a następnie wyleciał drugą stroną, zabijając przy okazji żonę samobójcy śpiącą obok.
"Kula przeszła na wylot przez głowę Gene'a Whitmore'a - wpadła prawą stroną, wyleciała lewą, po czym ugodziła 66-letnią Betty Whitmore, zabijając ją podczas snu."- twierdził porucznik Landwehr. Tym samym, jest to chyba pierwszy tego typu odnotowany przypadek na świecie. W wyniku tragicznego nieszczęścia, jedna kula odebrała życie dwojgu ludzi.
Ostateczne ustalenia funkcjonariuszy policji znacząco zmieniają obraz Gene'a Whitmore'a. W pierwotnej wersji wydarzeń - choć nie pochwalamy eutanazji - Gene jawi się niejako bohaterem, biorącym na siebie ciężar zbrodni, by ulżyć ciężko chorej kobiecie, którą niewątpliwie musiał darzyć olbrzymim uczuciem, skoro zdecydował się na taki krok. Zaś po wszystkim, odbiera życie również sobie. Z kolei, wersja samobójstwa z przypadkowym morderstwem, tworzy wizję mężczyzny tchórzliwego, którym kierują własne słabości. W końcu, czyż nie jest prawdą, że Gene Whitmore uciekł przed życiem, przed problemami i chorobą żony, pozostawiając ją na pastwę losu?
A może istnieje jeszcze inne wytłumaczenie? Co Wy sądzicie o tej najdziwniejszej zbrodni świata i osobie, która się jej dopuściła?