LudzieSebastian Kawa - Polak, który przeleciał nad Himalajami

Sebastian Kawa - Polak, który przeleciał nad Himalajami

Sebastian Kawa - Polak, który przeleciał nad Himalajami

29.04.2014 | aktual.: 27.12.2016 15:09

Zdobył dziewięć tytułów mistrza świata i jest pięciokrotnym mistrzem Europy,

Zdobył dziewięć tytułów mistrza świata i jest pięciokrotnym mistrzem Europy, a trudno odnaleźć go na liście najpopularniejszych polskich sportowców. "Jesteśmy zdecydowanie mniej doceniani niż na przykład piłkarze. To przykre" - stwierdził w jednym z wywiadów Sebastian Kawa, pierwszy człowiek, który na szybowcu przeleciał nad Himalajami.

Dotychczas przelot nad najwyższymi górami świata był dla szybowników tylko marzeniem. W Himalajach (w przeciwieństwie do popularnych w świecie lotników Andów) silne wiatry wieją wzdłuż zboczy, powodując silne turbulencje, katastrofalnie wpływając na termikę podniebnych bolidów.

Jednak w końcu znalazł się śmiałek, który postanowił rzucić wyzwanie tej niegościnnej krainie. Bo kto poradziłby sobie z ekstremalnymi warunkami lepiej niż najwybitniejszy szybownik naszych czasów? 21 grudnia ubiegłego roku Sebastian Kawa wraz z Krzysztofem Stramą wystartowali z nepalskiego lotniska Pokhara i jako pierwsi ludzie w dziejach - wykorzystując wyłącznie siły natury - wzbili się nad Himalajami na pokładzie szybowca ASH Mi (wyposażonego w silnik umożliwiający wzniesienie się na wysokość 2,5 tys. metrów, który po osiągnięciu tego pułapu automatycznie "chowa się" do kadłuba).

1 / 4

Jak nie my to kto?

Obraz
© CC BY-SA 3.0/szafranpl

Polski pilot przeleciał m.in. nad Annapurną, dziesiątym co do wielkości szczytem świata (8091 m n.p.m.).

"Smugi śniegu przeskakują wierzchołek majestatycznym łukiem, ale gdy przyjrzeć się szczegółom, wpatrzyć się, porównać wielkości skał nad którymi przelatuje lodowy pył to wyobraźnia podpowiada jak piekielne siły targają teraz powietrzem na tej górze. A my, w półbutach i bez czapki... Póki słońce świeci to łagodzi trochę działanie mrozu, ale nogi kłują tysiące szpilek, sztywnieją stawy i drętwieją palce" - tak Sebastian Kawa opisywał pionierski przelot.

Pilot miał nietypowy strój, ponieważ wystartował do lotu zaraz po konferencji prasowej, nie spodziewając się, że warunki atmosferyczne pozwolą na pokonanie tak długiej trasy. W dodatku podczas próby zaczęły szwankować urządzenia nawigacyjne. "Trudno się zgubić mając tak piękne punkty orientacyjne w postaci pasma Himalajów" - uspokajał Sebastian Kawa.

Marzył, by wzbić się nad najwyższym szczytem świata. "Mount Everest był w zasięgu 20-minutowego lotu. Niestety, pomimo zebrania niewyobrażalnie dużej liczby dokumentów, nie udało się zdobyć na czas wszystkich zezwoleń.

Problemem okazał się nie sam przelot, a wykonanie go legalnie" - opowiadał polski szybownik.

Kolejną próbę wzbicia się nad Mount Everestem Sebastian Kawa podjął kilka tygodni temu. Tym razem przeszkodziła pogoda, jednak szybownik nie zamierza rezygnować z tego projektu. "Jak nie my to kto?" - pyta wybitny sportowiec.

2 / 4

Kawa - dominator

Obraz
© facebook.pl

Mało kto wie, że Polacy są jednymi z najlepszych szybowników na świecie. Lider naszej reprezentacji - Sebastian Kawa często nazywany jest "latającym Kubicą", choć nieporównywanie bardziej zdominował swój sport niż nasz słynny kierowca - świat wyścigów samochodowych.

Fantastyczny pilot zdobył już 15 złotych medali mistrzostw świata i Europy, a także Światowych Igrzysk Lotniczych. Żaden inny zawodnik nie może pochwalić się takimi osiągnięciami.

Sebastian Kawa wygrywa praktycznie wszystkie imprezy, w jakich bierze udział. Jego spektakularnym sukcesem był m.in. pogrom rywali podczas III Światowych Wyścigów Szybowcowych w Chile. Sukces Polaka zachwycił fachowców, ponieważ pilot wystartował bez wcześniejszego rekonesansu po piekielnie trudnej trasie wytyczonej między szczytami potężnych Andów. "Sam zastanawiam się, dlaczego ciągle wygrywam"- odpowiadał podczas spotkania w Radomiu. Miłość do latania "odziedziczył" po ojcu, który również był wybitnym pilotem szybowcowym i samolotowym. Jednak Sebastian rozpoczął przygodę ze sportem od żeglarstwa. "Pływałem od 7. roku życia. Po kilku latach okazało się, że nie mogę się bardziej rozwinąć w tym kierunku, ponieważ mój klub nie miał większych łódek. Mieszkałem obok lotniska u podnóża góry Żar, kolebki polskiego szybownictwa. Zacząłem więc latać" - opowiada.

3 / 4

Próg doskonałości

Obraz
© facebook.pl

Szybowce poruszają się w powietrzu bez napędu. Zbudowane są tak, żeby wytwarzały jak najmniejszy opór. Konstrukcje mają opływowe kształty oraz długie i wąskie skrzydła. Ta finezja aerodynamiczna sprawia, że ważący pół tony szybowiec można holować w powietrzu, utrzymując linkę jedną ręką albo napędzać silnikiem o mocy kosiarki do trawy.

Dzięki temu opada bardzo wolno, tylko kilkadziesiąt centymetrów na sekundę, jednocześnie lecąc z prędkością ponad 100 kilometrów na godzinę. Współczesne szybowce osiągają tzw. doskonałość nawet powyżej 1:60, co oznacza, że z jednego kilometra wysokości w nieruchomym powietrzu mogą poszybować na odległość 60 kilometrów w przód.

"Długie loty są możliwe dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu prądów powietrza, które wprawia w ruch energia dostarczana przez słońce, ciepłe morza czy nagrzaną ziemię. Najdogodniejsze warunki do szybowania występują nad potężnymi łańcuchami gór lub wypalonych słońcem, niedostępnych terenach" - wyjaśnia Sebastian Kawa.

Jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc do latania jest Patagonia, zwana "krainą gór i wiatrów". Nad argentyńskimi bezdrożami szybownicy biją wiele rekordów szybkości i odległości. Sebastian Kawa podczas jednego z przelotów pokonał tam ponad 2 tysiące kilometrów.

4 / 4

Mistrz pod namiotem

Obraz
© AFP

Czy szybownictwo jest bezpiecznym sportem? "Obok baloniarstwa to najmniej ryzykowna dyscyplina powietrzna" - zapewnia Sebastian Kawa. "Oczywiście, jeśli przestrzega się podstawowych zasad" - dodaje.

Szybowce budowane są z ultralekkich i superwytrzymałych kompozytów, czyli przesyconych żywicą włókien szklanych. Ich konstrukcja ma jak najefektywniej zamieniać wysokość na odległość. W praktyce oznacza to, że gdy na wysokości 500 metrów zepsuje się silnik zwykłego samolotu - ma on przed sobą sekundy lotu zanim uderzy w ziemię. Szybowiec w identycznych okolicznościach będzie unosił się nawet kilkanaście minut. Poza tym jest on zaprojektowany z myślą o częstym lądowaniu w terenie przygodnym - na polu, łące czy nawet kartoflisku.

O sukcesach osiąganych przez Sebastiana Kawę może pomarzyć wielu innych sportowców, jednak wybitny szybownik nie ma lekko. "Dla niektórych było to nie do wiary, że posiadając tyle tytułów mistrza świata jadąc na kolejne zawody trzeba samemu pokryć sporą część kosztów uczestnictwa. Wiele razy jechałem pod namiot i bez pomocnika, bo to kosztuje. W razie lądowania poza lotniskiem skazany na łaskę i niełaskę innych teamów czy organizatora" - opowiada w "Newsweeku".

Rafał Natorski /PFi, facet.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (66)