CiekawostkiSekrety koniaku

Sekrety koniaku

Często nazywany bywa „królem alkoholi”. Nic dziwnego, skoro ozdobioną złotem i brylantami butelkę tego trunku wystawiono niedawno na sprzedaż za… 2 miliony dolarów. Na szczęście w sklepach możemy też znaleźć znacznie tańsze gatunki koniaku, które pozwalają na delektowanie się jego niezwykłym smakiem i aromatem. Oczywiście pod warunkiem, że będziemy przestrzegać zasad konsumpcji.

Sekrety koniaku
Źródło zdjęć: © Fotolia

Koniak od wieków uchodzi za produkt luksusowy. W ostatnich latach okazuje się również świetną lokatą kapitału. Wartość butelki trunku pochodzącego z unikalnych edycji rośnie bardzo dynamicznie. Przykładem może być butelka Remy Martin Black Pearl, która w kwietniu ubiegłego roku została sprzedana na aukcji za równowartość 65,5 tys. zł. Miesiąc później jej cena wzrosła do 75 tys., a w listopadzie 2013 r. – do 85 tys. zł. „Niejednokrotnie można uzyskać i dwukrotność ceny zakupu po kilku latach. Oczywiście każda edycja zmierza w innym kierunku i tempie, to też zależy od tego, jakie jest zainteresowanie, jak często występuje ona na aukcjach. Oczywiście im rzadziej, tym lepiej” – wyjaśnia w serwisie Newseria Biznes Paweł Morozowicz, zarządzający portfelem alkoholi inwestycyjnych w firmie Wealth Solutions.

Jego zdaniem w Polsce przybywa kolekcjonerów, którzy w swoich zbiorach posiadają unikalne i stare koniaki znanych francuskich marek. Jednak trunek traktowany jako lokata kapitału ma jedną wadę – nie można go wypić. Dlatego warto zainwestować w zakup trochę tańszego gatunku i odkryć walory smakowe koniaku.

Francuska specjalność

Jego historia nierozerwalnie wiąże się z małym miasteczkiem w zachodniej Francji, któremu trunek zawdzięcza nazwę – Cognac. Na początku XVII wieku miejscowy rolnik odkrył, podobno przypadkowo, że destylowane wino zmienia się w dużo mocniejszy, szlachetny w smaku napój. Niedługo później w okolicach Cognac powstała pierwsza gorzelnia, których w następnych dziesięcioleciach zaczęło masowo przybywać. Wiele z nich działa do dzisiaj, stosując niemal niezmienioną technologię produkcji trunku. Jego nazwa jest zastrzeżona i mogą się nią posługiwać tylko zakłady z regionu Cognac, choć zbliżone walory smakowe mają często napoje wytwarzane w innych częściach świata, ukrywające się pod etykietą brandy czy swojskiego winiaku.

Do wyrobu prawdziwego koniaku wykorzystuje się białe winogrona zbierane we francuskich departamentach Charente i Charente Maritime. Młode wino fermentuje bez dodatku cukru i przechodzi podwójną destylację.
Jednak najważniejszym etapem produkcji koniaku jest leżakowanie, które niekiedy trwa nawet kilkadziesiąt lat. Oczywiście w dębowych beczkach, z drewna pochodzącego z drzew pochodzących od wieków z tych samych lasów, z regionu Limousin lub Tronçais. Dzięki temu trunek nabiera niepowtarzalnego charakteru.

Lekarstwo i… łapówka

Na jakość koniku wpływa również doświadczenie maitre de chai, czyli „mistrza piwnicy”. Funkcja, przechodząca zwykle z ojca na syna, polega na doglądaniu leżakującego trunku, a przede wszystkim kupażowaniu, czyli mieszaniu destylatów pochodzących z różnych roczników. Ta umiejętność decyduje o smaku i aromacie napoju, a w efekcie – także jego cenie. W słynnej koniakowej rodzinie Hennessy tradycja przekazywania obowiązków maitre de chai kolejnym członkom familii sięga już 200 lat!

To wszystko sprawia, że trunek od dziesięcioleci uchodzi za synonim luksusu. Na całym świecie, także w Polsce – w czasach PRL-u karton z bardzo trudno dostępnym w sklepach koniakiem był najpopularniejszą… łapówką, wręczaną urzędnikom czy lekarzom. W wielu domach przechowywano go jak relikwię, częstując nim tylko szczególnych gości albo chorych. Koniak wykazuje bowiem właściwości lecznicze. Spożywany w niewielkich dawkach lekko przyspiesza akcję serca, obniża ciśnienie, rozszerza naczynia krwionośne i poprawia krążenie. Łagodzi też stresy, aktywizuje narządy do bardziej pieczołowitej pracy, a wieczorem odpręża.

W dzisiejszych sklepach koniaku nie brakuje. Jego cena jest uzależniona od marki, ale przede wszystkim czasu leżakowania. Najtańsze mają zwykle na etykiecie oznaczenie VS, co oznacza, że spędziły w beczkach co najmniej dwa lata. VSOP to trunek leżakujący minimum cztery lata, a XO – sześć. Gdy na butelce widnieje napis „Vintage”, to znak, że mamy do czynienia z koniakiem ponad sześcioletnim, a określenie „Hors d’Age” może symbolizować nawet kilkunastoletni destylat.

Jak to pić?

Koniak to bardzo specyficzny alkohol, który wymaga odpowiedniego traktowania. Na pewno nie powinien służyć do wznoszenia toastów i wypijania kolejnych szybkich kolejek niczym tradycyjna „czysta”.
Najlepiej delektować się nim po obiedzie lub kolacji, w specjalnych kieliszkach o kształcie tulipana. Kiedyś trzymano je za czaszę, by ciepło dłoni podgrzało trochę trunek. Dziś panuje opinia, że koniak wcale nie potrzebuje takiej „pieszczoty”.
Docenienie smaku alkoholu wymaga długiej degustacji, ale na pewno nie każdy da się do niego przekonać. Można wówczas zastosować hiszpańską sztuczkę i przed łykiem koniaku włożyć do ust kilka rodzynek oraz ziaren kawy.

W ostateczności trunek warto wykorzystać do przygotowania drinka, dodając wodę, tonik, sprite, piwo imbirowe, cytrynę, a nawet… jogurt i syrop waniliowy. Dużą popularnością, szczególnie wśród młodych ludzi, cieszy się koniak z coca-colą.

Przechowywanie alkoholu po otwarciu butelki również wymaga uwagi. Trunek dobrze znosi pozostawienie do „następnej okazji”, choć znawcy zalecają, żeby przelewać go do mniejszych butelek lub karafek (najlepiej z ciemnego szkła), ponieważ dostęp powietrza i światła może wpłynąć na właściwości napoju. Warto także zapewnić mu schronienie pozbawione dostępu słońca.

Rafał Natorski/dm,facet.wp.pl

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)