Seks do... słuchania
Kamasutra, czyli starożytny poradnik sztuki miłosnej, liczy sobie prawie 1,5 tysiąca lat. Przetłumaczono go na większość języków świata, wydawano w najróżniejszych wersjach - kieszonkowych, albumowych, nawet w wersji z rozkładanymi i ruchomymi ilustracjami. Ale po raz pierwszy wydano go w tym roku jako audiobook.
Na pomysł nagrania Kamasutry wpadli Anglicy. Przed mikrofonem przeczytała słynną książkę aktorka Tanya Franks. Jak twierdzi - na początku czuła się nieco skrępowana, ale potem trema przeszła, a pojawiła się ekscytacja. - Najbardziej brakowało mi papierosa "po" - wspomina aktorka.
Nie wiem jak wy, ale my zastanawiamy się po co komu Kamasutra do słuchania. Wydawca twierdzi, że to "doskonałe połączenie starożytności z nowoczesnością". I że nikt nie będzie musiał już czuć się skrępowany, słuchając jej publicznie - na przykład w drodze do pracy. No i najważniejsze - że można używać audio-poradnika w sypialni, nie rozpraszając się zaglądaniem do książki.
Wszystko ładnie i pęknie, ale wydaje nam się, że słuchanie to jednak nie to samo co patrzenie. A większość zawartych w Kamasutrze pozycji jest tak skomplikowana, że trudno je sobie wyobrazić bez jakichkolwiek ilustracji. Pojawia się więc bardzo realne niebezpieczeństwo, że miłosne igraszki w sypialni, zamiast wspólnym miłosnym uniesieniem, zakończymy żałośnie zaplątani we własne i cudze członki, a także w kabelki od przenośnego odtwarzacza mp3.
Niemniej, kto chce może spróbować, zwłaszcza że Kamasutrę Audio w wersji anglojęzycznej można ściągnąć z sieci, a jej zakup kosztuje raptem 8,99 funtów. Teraz pozostaje nam czekać na wersję polską audiobooka i trzymać kciuki, żeby lektorką audiopodręcznika została inna aktorka, niż Krystyna Janda czy Beata Tyszkiewicz.
(menonwaves)