Trwa ładowanie...
29-06-2007 15:21

Shrek Trzeci (2007)

Shrek Trzeci (2007)Źródło: AFP
d39cgei
d39cgei

Przynajmniej jakąkolwiek konkurencję w dziedzinie inteligentnej animacji. Żadne gadające samochody, animki czy inne stwory, nie mogą równać się z tym zielonym, śmierdzącym Ogrem, który już od pół dekady rządzi wyobraźnią dużych i małych. Zachodni krytycy narzekali, że „Shrek Trzeci” to już nie, że w pogoni za kasą zaserwowali nam pitawal z dwóch poprzednich części. Bzdura

Ze Shrekiem jest trochę jak z kolegą, którego każdy ma wśród swoich znajomych. Jajcarz, któremu wybacza się tanią zgrywę a nawet powtarzanie starych dowcipów, ma bowiem tak nieodparty urok osobisty, że wybaczamy mu wszelkie słabości. Jest inteligentny i nigdy się z nim nie nudzimy.

Shrek ostatecznie usunął męczący podział na animacje dla dzieci i dorosłych, rzadko się zdarza film (czy, jeszcze lepiej, seria filmów), na którym setnie bawią się zarówno sześciolatki jak i ich rodzice.

Dzieci mają to co kochają – postaci z bajek, które (mam nadzieję) znają, a „staruszkowie” przenikliwą drwinę ze sztampy rodzinnego kina (zwłaszcza tego kojarzonego przez lata z wytwórnią Walta Disneya)
i postmodernistyczną zabawę kulturowymi kliszami.

d39cgei

„Shrek Trzeci” ani nie ustępuje, ani nie jest lepszy od swoich poprzedników. Tym razem zielony Ogr zmierzyć się jednak musi z największym lękiem jaki spotyka większość facetów - perspektywą nieodległego ojcostwa. Jakby tego było mało, umierający król, właśnie Shreka wyznacza na swojego sukcesora. Temu jednak nie uśmiecha się zarówno niańczenie małych ogrów (ogierków?), a tym bardziej wzięcie odpowiedzialności za baśniowe królestwo.

Na szczęście jest kruczek. Bohater wraz ze znanym (głównie z upierdliwości) osłem i kotem w butach wyrusza na poszukiwanie niejakiego Artura, który mógłby wyręczyć go od niemiłych królewskich obowiązków, co umożliwiłoby powrót na ukochane bagna.

Podczas gdy nasi Argonauci tułają się po świecie, mydłkowaty książę (z jak zawsze nienaganną fryzurą) postanawia przejąć władzę w królestwie. Udaje mu się to dzięki pomocy... dyżurnych „złych” wszystkich baśni – od kapitana Haka po siostry kopciuszka i niejakiego Gepetta (a ten co tu robi?).

Shrek tymczasem odnajduje następce tronu. Przyszły władca i przywódca rycerzy Okrągłego Stołu, jest póki co szkolnym popychadłem, gnębionym przez osiłków w typie niejakiego Lancelota…

d39cgei

I tak dalej i tak dalej. Przez ekran przewijają się kolejne znani bohaterowie, twórcy nie oszczędzają nikogo – czarodziej Gandalf okazuje się podstarzałym hipisem zajmującym się ezoteryką i bliżej mu do Feng – Shui niż Hokus Pokus.

Królewna śnieżka, wspólnie z sierotką Marysią, walczą niezgorzej niż Aniołki Charliego, a kapitan Hak okazuje się wrażliwym melomanem. Kto lubi zabawę w szukanie filmowych tropów na pewno nie będzie zawiedziony.

Jednak to, co najbardziej ujmujące, to umiejętność połączenia całej tej zgrywy i zabawy z konwencją przy jednoczesnym zachowaniu uroku, jakiego oczekujemy od bajek. Ironia nie do końca przesłania pewnego rodzaju czułostkowość – pewnie niektórym będzie to przeszkadzać, ja poczytuję to za zaletę.

d39cgei

O polskim dubbingu wspominać nie będę – Zbigniew Zamachowski, Jerzy Stuhr, czy Wojciech Malajkat są jak zwykle genialni, a tłumaczenie Bartosza Wierzbięty miło dopasowuje dialogi do polskich realiów (znajdziemy tu m. in. aluzje do organizacji Euro 2012), nigdy jednak nie osuwa się w tanią publicystykę.

Jak zawsze szkoda tylko, że dystrybutor nie zdecydował się wprowadzić filmu także w oryginalnej wersji językowej – Antonio Banderas jako kot musi brzmieć wybornie. Będzie jednak szansa, by to nadrobić, podobno szykowane są kolejne dwie części.

Że co? Że formuła się wyczerpuje? Jakoś nie zauważyłem, a nawet jeśli to bardzo proszę – „zagraj to jeszcze raz, Shrek”.

Michał Burszta

d39cgei
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d39cgei