Stanisław Modzelewski - tylko mordując, czuł się mężczyzną
05.02.2016 | aktual.: 07.04.2017 12:21
"Wampir z Gałkówka" - tak został nazwany jeden z najgroźniejszych polskich seryjnych morderców
Urodził się w bogatej i bogobojnej rodzinie chłopskiej. Miał dobrą pracę, gospodarną żonę i dziecko. A mimo to przez kilkanaście lat prowadził podwójne życie. Życie seryjnego mordercy.
Od 1952 do 1967 roku Stanisław Modzelewski pozbawił życia siedmiu kobiet, a sześć innych próbował zabić. Zbrodnie były wyjątkowo brutalne - kat torturował swoje ofiary, gwałcił je, zabijał, a następnie bezcześcił ich zwłoki. Mężczyzna, zwany "wampirem z Gałkówka" (większości zabójstw dopuścił się w okolicach tej wsi położonej w województwie łódzkim), został skazany 5 lutego 1969 roku na karę śmierci.
Wyrok przyjął spokojnie. Pod koniec procesu powiedział: "Bolałem, że nie mogę mieć kobiety jak inni, stąd te trupy pod Gałkówkiem".
Najskuteczniejsze wiosenne diety
**[
ZOBACZ TEŻ: BOGDAN ARNOLD - MIESZKAŁ ZE ZWŁOKAMI SWOICH OFIAR ]( http://facet.wp.pl/bogdan-arnold-mordowal-kobiety-wpadl-przez-muchy-6002212020195969g )**
Nie był ważny wiek i wygląd
Psychiatrzy, którzy badali Stanisława Modzelewskiego, byli zgodni co do jednego - sadysta czerpał satysfakcję seksualną, odbierając życie swoim ofiarom. Modzelewskiemu było wszystko jedno, kogo mordował. Nie liczył się wiek ani wygląd kobiety. Ważna była tylko płeć.
W trakcie procesu mężczyzna zeznał: "(...) rozróżniałem to, że nie jest mężczyzną lub dzieckiem, które ma dziesięć lat, bo to już było widać. Gdy zauważyłem samotną kobietę, to jeszcze nie doszedłem, a trząsłem się jak liść, traciłem panowanie i co robiłem, to nie wiem. Mnie nie robiło różnicy, czy kobieta jest w starszym wieku, czy młoda".
Zeznania oskarżonego wzbudziły wątpliwości części z badających go psychiatrów, co do jego poczytalności w momencie popełniania morderstw. Wątpliwości były podstawą rewizji wniesionej przez obronę do Sądu Najwyższego, który jednak ją oddalił.
Milicja gubi trop
Zbrodnicza kariera "wampira" zaczęła się w lipcu 1952 roku. Wtedy to w lesie w pobliżu Gałkówka przypadkowo odkryto zwłoki 67-letniej Józefy Pietrzykowskiej. Kobieta została uduszona. Na głowie, udach i narządach płciowych denatki stwierdzono liczne zadrapania i krwawe podbiegnięcia. Wszystkie te okoliczności przemawiały za seksualnym motywem morderstwa. Śledztwo zostało jednak wkrótce umorzone, gdyż milicjanci nie byli w stanie wpaść na jakikolwiek trop prowadzący do potencjalnego sprawcy.
Po upływie pięciu miesięcy łódzcy śledczy zostali postawieni na nogi kolejnym brutalnym mordem. W lesie koło wsi Rydzynki (powiat łódzki) znaleziono ciało 32-letniej Marii Kunki. Kobieta zaginęła trzy dni wcześniej. Jej zwłoki także znaleziono przypadkiem. Na ciało ukryte wśród świerków natrafiono wyłącznie dzięki odciśniętym w śniegu śladom. Ofiara została zgwałcona, a następnie uduszona.
Najskuteczniejsze wiosenne diety
**[
ZOBACZ TEŻ: BOGDAN ARNOLD - MIESZKAŁ ZE ZWŁOKAMI SWOICH OFIAR ]( http://facet.wp.pl/bogdan-arnold-mordowal-kobiety-wpadl-przez-muchy-6002212020195969g )**
Bezradność śledczych
Po trwającym pięć tygodni śledztwie postępowanie w sprawie zabójstwa Marii Kunki zostało umorzone. Sprawcy i tym razem nie udało się odkryć.
Na trzecią ofiarę "wampira" nie trzeba było długo czekać. W marcu 1953 roku, pod lasem w Józefowie (także powiat łódzki), znaleziono ciało 21-letniej Teresy Piekarskiej. Postępowanie zwyrodnialca i tym razem było identyczne: kobieta została brutalnie zgwałcona, a następnie uduszona.
Także w tym przypadku śledztwo zostało umorzone, choć śledczy natrafili na trop, który zaprowadził ich do przystanku tramwajowego, z którego, jak przypuszczano, morderca podążył za swą ofiarą.
Czy zaniepokojony "wampir" postanowił zrobić przerwę w zbrodniczym procederze? Nie wiadomo. Być może tylko przez dłuższy czas nie miał okazji do mordu. Do kolejnego zabójstwa doszło bowiem po prawie dwóch latach - w styczniu 1955 roku.
Trzy kolejne ofiary
Zwłoki 24-letniej Ireny Dunajskiej znaleziono 2 stycznia 1955 roku na polu obok drogi w Gałkówku. Kobietę zgwałcono, a następnie uduszono. Oprócz zadrapań i rozerwania błony dziewiczej, u denatki stwierdzono złamanie kości żuchwowej na skutek silnego uderzenia ręką lub tępym narzędziem.
Zdaniem milicjantów, świadczyło to o tym, że ofiara stoczyła przed śmiercią walkę ze swoim oprawcą. Kim był kat, nadal jednak nie udało się ustalić. Śledztwo i tym razem zostało umorzone.
Opieszałość i nieudolność milicji najwyraźniej rozzuchwaliły "wampira", który po kilkunastu miesiącach dopuścił się jeszcze dwóch kolejnych zabójstw. W marcu 1956 roku w lesie przy drodze prowadzącej do Gałkówka znaleziono zwłoki 18-letniej Heleny Walos, uczennicy technikum w Łodzi. Zwłoki denatki (zgwałconej i uduszonej) przykryte były należącym do niej płaszczem.
W niespełna sześć miesięcy później, w sierpniu 1956 roku, w krzakach jeżyn obok drogi z Gałkówka do Koluszek znaleziono zwłoki 24-letniej Heleny Klaty. Mimo że ciało znajdowało się w daleko posuniętym stanie rozkładu, udało się ustalić, że i ta ofiara została zgwałcona i uduszona.
Po dziesięciu latach zaatakował i... wpadł
I tym razem milicja nie ustaliła sprawcy kolejnych morderstw. Ponieważ zbrodnie w większości były popełnione w okolicach torów kolejowych, a kilka kobiet, które przeżyły atak "wampira", zeznało, że napastnik był w mundurze, śledczy założyli, że morderca jest pracownikiem PKP. Hipoteza ta okazała się jednak błędna. W 1957 roku prokuratura wojewódzka w Łodzi umorzyła postępowanie dotyczące tych zbrodni. Pozostał tylko strach wśród mieszkańców Gałkówka i pobliskich miejscowości. Ludzie podejrzliwie patrzyli nawet na najbliższych sąsiadów...
Do sprawy wrócono dopiero po dziesięciu latach, gdy "wampir" zaatakował kolejny raz. Było to ostatnie morderstwo dokonane przez Stanisława Modzelewskiego. Gdyby nie ono, imię i nazwisko "wampira z Gałkówka" nie byłyby znane do dzisiaj. Byłby on polskim Kubą Rozpruwaczem, o którego tożsamość od ponad stu lat kłócą się historycy kryminalistyki.
Zwyrodnialec wpadł, gdy zamordował swą najstarszą ofiarę - 87-letnią Marię Gałecką.
Groził przy świadkach, że ją zabije
Do mordu doszło w warszawskim mieszkaniu ofiary 14 września 1967 roku. Zwłoki staruszki znaleziono w wannie. Początkowo sądzono, że był to nieszczęśliwy wypadek, ale oględziny ciała szybko wyprowadziły śledczych z błędu.
Na zwłokach widoczne były liczne otarcia naskórka, a na pośladkach rany cięte, zadane najprawdopodobniej żyletką. Sekcja zwłok wskazała bezpośrednią przyczynę śmierci - było nią uduszenie.
Milicja nie miała już wątpliwości - Maria Gałecka została zamordowana. Ustalenie sprawcy przestępstwa nie było trudne. Modzelewskiego zatrzymano po niespełna dziesięciodniowym śledztwie.
Stanisław Modzelewski był sąsiadem staruszki. Żyli ze sobą jak pies z kotem. Często dochodziło do kłótni i wyzwisk. Dwa lata przed tragicznym zgonem kobiety mężczyzna groził, i to przy świadkach, że Gałecką zabije.
Chciał się tylko zabawić
Stanisława Modzelewskiego aresztowano 24 września 1967 roku. W trakcie przesłuchań przyznał się nie tylko do zabicia Marii Gałeckiej, ale też do sześciu innych morderstw i licznych ataków na kobiety.
Ze staruszką, jak zeznał, "pragnął się zabawić". Wypili razem herbatę, a potem, gdy już wstała od stołu, rzucił się na nią i zaczął dusić. Zwłoki wrzucił do wanny z wodą.
Co było motywem postępowania "wampira"? Nienawiść do kobiet, z którymi, jak zeznała żona, nie był w stanie prowadzić normalnego współżycia. Dziecko, które nosiło jego nazwisko, nie było jego naturalnym potomkiem - ojcem był inny mężczyzna, o czym Modzelewski miał wiedzieć i na co, według zeznań żony, uprzednio wyraził zgodę.
To, że Modzelewski był impotentem, potwierdziły badania lekarskie przeprowadzone w areszcie. Mężczyzna był zdolny do erekcji tylko w momencie zadawania bólu swoim ofiarom. Szczytował, gdy umierały.
Wiedział, co robił
W trakcie postępowania sądowego Modzelewskiego poddano wielu specjalistycznym badaniom. Mimo iż wykryto u niego wiele odchyleń od normy - brak uczuć wyższych, spaczony popęd płciowy i szczytową postać sadyzmu, to, zdaniem większości biegłych psychiatrów, żadne z tych odchyleń nie ograniczało jego poczytalności w chwili popełniania przestępstwa.
Opinie tę podzielił Sąd Najwyższy, który odrzucił rewizję wniesiona przez obronę. Z prawa łaski nie skorzystała też Rada Państwa.
Stanisław Modzelewski zginął na szubienicy 13 listopada 1969 roku. Wyrok wykonano w mokotowskim więzieniu przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie.
Najskuteczniejsze wiosenne diety
**[
ZOBACZ TEŻ: BOGDAN ARNOLD - MIESZKAŁ ZE ZWŁOKAMI SWOICH OFIAR ]( http://facet.wp.pl/bogdan-arnold-mordowal-kobiety-wpadl-przez-muchy-6002212020195969g )**