Starcie, które zmieniło losy II wojny światowej
Kilka miesięcy przed pierwszymi strzałami pancernika "Schleswig-Holstein" oddanymi w kierunku Westerplatte i tysiące kilometrów od Gdańska, na mongolskich stepach rozpoczęło się starcie, które - zdaniem wielu historyków - zmieniło przebieg II wojny światowej jeszcze przed jej wybuchem. Przypominamy historię bitwy nad rzeką Chałchyn-Goł.
Gdy 22 czerwca 1941 roku wojska niemieckie rozpoczynały realizację operacji "Barbarossa", czyli gigantycznej inwazji na Związek Sowiecki, Adolf Hitler wciąż liczył na wsparcie azjatyckiego sojusznika - Japonii. Fuhrer od wielu miesięcy naciskał na władze w Tokio, by cesarska armia przyłączyła się do ataku na ZSRS*. Bezskutecznie. Wściekłość w Berlinie wywołał podpisany 13 kwietnia 1941 r. pakt o nieagresji między Japonią a Związkiem Sowieckim. Kraj Kwitnącej Wiśni nie zamierzał go łamać, uczestnicząc w operacjale i "Barbarossa".
Dlaczego Tokio unikało walki z Sowietami? Szukając odpowiedzi na to pytanie, należy cofnąć się do 1939 r., kiedy japońskie wojska zostały rozbite na mongolskich stepach przez armię Gieorgija Żukowa. - Japończycy znaleźli się w takim szoku, że zdecydowali się zmienić całą strategię swych działań, a więc przy okazji przebieg całej wojny - twierdzi w rozmowie z "Polska. The Times" znany brytyjski historyk Antony Beevor, autor książki "II wojna światowa". Trauma po starciu nad rzeką Chałchyn-Goł spowodowała, że Japonia zamiast atakować ZSRS, zdecydowała się 7 grudnia 1941 r. wysłać samoloty w kierunku Pearl Harbor.
Szarża mongolskiej kawalerii
Zaczęło się niewinnie. 11 maja 1939 r. mongolski pułk kawalerii w poszukiwaniu pastwiska dla koni przeprawił się przez rzekę Chałchyn-Goł, stanowiącą granicę między Mongolską Republiką Ludową (krajem uzależnionym do ZSRS) a Mandżukao - marionetkowym państwem pod protektoratem Japonii.
Stacjonujące w bazach po drugiej stronie rzeki oddziały japońskie, uznały działania mongolskich kawalerzystów za jawną prowokację. Około 300 żołnierzy spod znaku "wschodzącego słońca" odrzuciło wrogą jednostkę za rzekę.
Nieregularne starcia trwały przez blisko dwa tygodnie. Do walki włączyła się Armia Czerwona (oficjalnie poproszona o pomoc przez rząd Mongolii), która ściągnęła posiłki wojskowe i pod koniec maja połączone siły sowiecko-mongolskie rozbiły blisko 200-osobowy oddział japoński, niszcząc kilka samochodów opancerzonych. W połowie czerwca sowieckie lotnictwo rozpoczęło naloty na japońskie cele na terenie Mandżukao. Konflikt zaczął przybierać na sile.
Kampania pozorów
Władze w Tokio nie planowały wojny z ZSRS, dlatego wydarzenia nad rzeką Chałchyn-Goł traktowano w stolicy Japonii z dużym niepokojem. Cesarski Sztab Generalny wysłał nawet do Mandżukao negocjatora, który miał załagodzić sytuację. Znacznie bardziej wojownicze nastroje panowały w dowództwie japońskiej Armii Kwantuńskiej, stacjonującej przy granicy z Mongolią. Nie mogąc doczekać się wsparcia ze strony Tokio, tamtejsi oficerowie postanowili przyspieszyć operację militarną.
------------------- *ZSRS (Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich) - redakcja zdecydowała się użyć przedwojennej formy nazewnictwa naszego wschodniego sąsiada, jako bardziej obiektywnej i neutralnej ideowo. Jak wyjaśnia językoznawca, profesor Mirosław Bańko z Uniwersytetu Warszawskiego: "Przed wojną słowo Sowieci miało wydźwięk w zasadzie neutralny, podobnie jak sowiecki i Sowiety (kraj). Po wojnie w oficjalnym języku PRL miejsce słowa sowiecki zajęło słowo radziecki - wskrzeszony polski przymiotnik (por. dawne sądy radzieckie, złożone z radców miejskich). Nie mówiono już wtedy Sowieci, lecz obywatele ZSRR, ludzie radzieccy, towarzysze radzieccy, mieszkańcy Kraju Rad.
Od 27 czerwca japońskie lotnictwo zaczęło bombardować sowieckie bazy na terenie Mongolii. Władze w Toki nakazały wstrzymać naloty, ale 2 lipca ruszyła kampania lądowa, kierowana przez generała Michitaro Komatsubarę. Blisko 40 tysięcy żołnierzy, ponad 300 dział i 130 czołgów sforsowało Chałchyn-Goł. W rejonie góry Baian-Cagan rozegrała się kilkudniowa bitwa, zakończona sukcesem Armii Czerwonej. Japończycy stracili prawie wszystkie czołgi, a straty w ludziach sięgnęły 10 tysięcy. Kolejny atak cesarskiej armii, przeprowadzony 8 lipca również zakończył się niepowodzeniem. Obie strony wróciły do baz i nad rzeką Chałchyn-Goł nastąpił kilkunastodniowy spokój. Przeciwnicy zbierali siły, a Sowieci prowadzili kampanię pozorującą, która miała uśpić czujność przeciwnika. Wśród czerwonoarmistów kolportowano broszurę "Co sowiecki żołnierz musi wiedzieć o prowadzeniu obrony". Jednak dowodzący nimi Gieorgij Żukow nie zamierzał czekać w okopach i szykował plan ofensywy, która przeszła do historii.
Blitzkrieg Żukowa
20 sierpnia Żukow przeprowadził błyskawiczną operację okrążenia i rozbicia japońskiej 6. Armii. "Był to pierwszy w XX wieku przykład prawdziwego Blitzkriegu. To prawda, niemiecki Blitzkrieg w 1939 roku był bardziej efektowny. Jednak radziecki był o wiele trudniejszy do wykonania. W Europie, choć pełnej napięcia, panował jeszcze pokój. Nagłe uderzenie w czasie pokoju jest łatwiej przygotować. W Mongolii toczyła się wojna, a podczas wojny znacznie trudniej uzyskać efekt zaskoczenia: nieprzyjaciel ma się na baczności" - przekonuje Wiktor Suworow w książce "Cień zwycięstwa".
na zdj. Gieorgij Żukow (fot. AFP)
W Mongolii nie było kolei, dróg, lotnisk, linii telefonicznych i telegraficznych. - Każdą belkę do budowy schronów, każdy słup telegraficzny, każde polano do kuchni polowej trzeba było dowozić z punktów oddalonych o setki kilometrów. Uzbrojenie i amunicję trzeba było transportować po bezdrożach ciągnących się niekiedy tysiącami kilometrów. Armia japońska była jedną z najsilniejszych na świecie. Pod względem dyscypliny, odwagi w walce i gotowości do poświęcenia własnego życia armia japońska nie miała sobie równych. Poniosła jednak porażkę bez precedensu w całej historii Kraju Kwitnącej Wiśni - twierdzi autor "Cienia zwycięstwa".
Brudna łapa najeźdźcy
Sowiecka ofensywa trwała niespełna tydzień. Okrążona Armia Kwantuńska została zmasakrowana - japońskie straty wynosiły według różnych szacunków od 8 do 20 tysięcy zabitych. Zginęło także około 8 tysięcy Rosjan i Mongołów. Choć - zdaniem Suworowa - prawdziwym autorem planu zwycięskiej kampanii nad Chałchyn-Goł był pułkownik Iwan Bagramian, to Gieorgij Żukow zebrał cały splendor i otrzymał pierwszy z czterech prestiżowych tytułów "Bohatera Związku Sowieckiego". Na stepach Mongolii rozpoczęła się błyskotliwa kariera późniejszego marszałka i ministra obrony ZSRS.
- W walkach w rejonie Chałchin-Goł nasi żołnierze i dowódcy udowodnili całemu światu, jak RKKA (rosyjski skrót Armii Czerwonej - przyp. red.) postąpi z tym, kto spróbuje wyciągnąć swoją brudną łapę ku granicom naszej ziemi i tym granicom, których obiecaliśmy bronić jak własnych - stwierdził późnij Gieorgij Żukow. Starcia nad mongolską rzeką trwały jeszcze kilka tygodni, ale Japończykom nie udało się odwrócić losów wojny. 15 września Stalin przygotowujący się do inwazji na Polskę zdecydował się na podpisanie zawieszenia broni. Japonia już nigdy więcej nie zagroziła rosyjskim granicom, dzięki czemu po ataku Niemiec na ZSRS, Rosjanie mogli przerzucić na zachód wszystkie siły, co okazało się kluczowe dla losów II wojny światowej.
Rafał Natorski/ PFi, facet.wp.pl