Stephen Hawking – jego umysł nie ma granic
08.01.2017 | aktual.: 09.01.2017 11:05
Od kilkudziesięciu lat żyje na wózku. Jest prawie całkowicie sparaliżowany. Z otoczeniem może porozumiewać się wyłącznie dzięki specjalnemu syntezatorowi mowy. Mimo tych wszystkich ograniczeń jest światowej sławy naukowcem a także… szczęśliwymi ojcem trójki dzieci. Był także dwukrotnie żonaty. I to wszystko wbrew opinii lekarzy, według których powinien nie żyć już przynajmniej od 50 lat.
8 stycznia 1942 roku urodził się Stephen William Hawking, brytyjski kosmolog, fizyk i astrofizyk, ceniony popularyzator nauki, od blisko pół wieku chorujący na stwardnienie zanikowe boczne. Ta nieuleczalna choroba spowodowała paraliż praktycznie całego ciała.
Zobacz także
Ciężko przeżył diagnozę lekarzy
Gdy widzi się go dzisiaj na wózku, trudno wyobrazić sobie, że za młodu był znanym sportowcem amatorem. Jeździł konno, a gdy był na Uniwersytecie w Oxfordzie, znalazł się także w czwórce wioślarskiej.
Bezlitosna choroba dopadła go w Cambridge, gdzie po zakończeniu studiów przyrodniczych (specjalizował się w fizyce), zajął się astronomią teoretyczną i kosmologią. Była połowa lat 60. XX wieku.
Zaczęło się od upadku ze schodów. Pozornie niegroźne zdarzenie po badaniach lekarskich okazało się symptomem stwardnienia zanikowego bocznego (ALS). Diagnoza początkowo załamała Hawkinga. Lekarze dawali mu najwyżej trzy lata życia. Młody, dobrze zapowiadający się naukowiec rzucił w kąt planowany doktorat, popadł w depresję i zaczął nadużywać alkoholu.
Dzięki żonie powrócił do pracy
Dopiero małżeństwo z Jane Wilde przywróciło go do stanu psychicznej równowagi – para stanęła na ślubnym kobiercu w 1965 roku. Żona wspierała go w chorobie. Mógł liczyć także na ojca, z wykształcenia lekarza, z którego opieki medycznej korzystał aż do jego śmierci.
Stwardnienie czyniło jednak postępy. W ciągu kilku lat Hawking stracił władzę nad kończynami, a potem i nad głosem. Wciąż jednak, mimo nieubłaganych werdyktów lekarzy, żył. I postanowił to życie dobrze wykorzystać.
Powrócił do naukowych pasji – kosmologii i grawitacji kwantowej. Nie zamknął się w pracowniach i gabinetach. Wyniki swojej pracy prezentował (i prezentuje nadal) szerokiej publiczności na licznych wykładach i spotkaniach. W nawiązaniu kontaktu z otoczeniem pomaga mu specjalny syntezator mowy.
Co ciekawe, pierwsze takie urządzenie skonstruował dla Hawkinga David Mason – mąż pielęgniarki chorego profesora, Elaine Mason. Kiedy małżeństwo Stephena i Jane dobiegło końca, geniusz ożenił się właśnie z Elaine. Byli ze sobą 11 lat. Przez długi czas prasa rozpisywała się o orzekomym znęcaniu się byłej pielęgniarki nad mężem - ponoć miała go bić, upokarzać, wystawiać na pełne słońce, nie reagować, kiedy podtapiał się w wannie. W tej sprawie nawet córka Hawkinga wzywała policję do domu ojca. Choć profestor zaprzeczał tym pogłoskom, w końcu rozwiódł się z Elaine.
Potrafi żartować – także z siebie
Dużo też pisze. Do szerokiej publiczności trafił dzięki licznym pracom popularno-naukowym, z których najbardziej znaną jest „Krótka historia czasu”. Stephen Hawking stał się także bohaterem kultury masowej. Zagrał w serialach komediowych „Czerwony karzeł” i „Teoria wielkiego podrywu”, a także w „Star Treku: następnym pokoleniu”.
Hawking znany jest z poczucia humoru i dystansu do siebie. Zapytany przed laty przez dziennikarza o iloraz inteligencji, odpowiedział, że nigdy go nie badał, a ludzie, którzy przywiązują do tego wagę, „są zakompleksieni”.
On sam powodów do kompleksu nie ma. W ciągu kilkudziesięciu lat pracy dokonał tak licznych odkryć, że można by nimi obdarzyć liczne grono naukowców. Do najważniejszych należy udowodnienie, że czarne dziury mają niezerową temperaturę i emitują promieniowanie. Spory rozgłos w świecie nauki przyniosło mu także zastosowanie teorii kwantów do warunków istniejących na początku wszechświata.
Dziesięć lat temu latał w stanie nieważkości. Co zrobi teraz
Emocje budzą zarówno teorie głoszone przez Hawkinga, jak i jego sposób życia. Ciężka choroba w niczym nie umniejszyła bowiem nie tylko jego aktywności naukowej, ale i fizycznej.
Świętując w 2007 roku 65. urodziny, ogłosił, że uczci je lotem w stanie nieważkości. I tak też się stało. 27 kwietnia 2007 roku, w specjalnie przebudowanym na ten cel samolocie Boeing 727, Hawking aż ośmiokrotnie wznosił się na wysokość 8000 metrów. We wnętrzu pikującego ostro z tej wysokości samolotu powstawał stan nieważkości, dzięki czemu naukowiec mógł przez kilka minut poruszać się bez wózka.