Stoned
Artysta, gwiazda muzyki, ikona mody, miłośnik kobiet, idealny kochanek, łamacz kulturowych konwenansów – taki właśnie był Brian Jones. Wraz z Mickiem Jaggerem i Keithem Richardsem założył w Londynie The Rolling Stones - najsłynniejszy zespół w dziejach rocka.
13.11.2006 | aktual.: 11.12.2006 12:18
Jones był jedną z najbardziej dekadenckich postaci XX wieku. Uwielbiał prowokować i buntować się przeciwko wszelkim normom. Jego życie było jak lustro, w którym odbijały się szalone lata 60-te. Miał świat u swoich stóp, ale podobnie jak Jimi Hendrix czy Janis Joplin był zbyt wrażliwy, by w nim przetrwać. Film „Stoned” to historia śmierci jednego z najbardziej utalentowanych muzyków, który nie mógł, lub nie chciał odnaleźć się w kuszącym świecie popu. Zginął pewnego pięknego lata z ręki osoby, którą znał zaledwie kilka dni.
Trzy dni po śmierci Briana Jonesa, zespół The Rolling Stones uczcił jego pamięć, grając darmowy koncert w londyńskim Hyde Parku. Briana przyszło pożegnać ponad 500 tysięcy fanów.
“Brian Jones był najlepszym facetem, jakiego kiedykolwiek znałem” Keith Richards, gitarzysta The Rolling Stones
Brian Jones (w filmie Leo Gregory) był kimś więcej niż tylko “Rolling Stonesem” - był założycielem grupy (1962), jej liderem, wizjonerem, jej najbardziej uzdolnionym muzykiem. Jego wdzięk w połączeniu z niesamowitym talentem wzbudzały powszechną ciekawość.
Był uosobieniem obyczajowej rewolucji lat 60-tych. Oszołamiał ubierając się w błyszczące, ekstrawaganckie koszule, futra i kapelusze. Obwieszony biżuterią drwił sobie z kanonów mody i zamazywał granice pomiędzy obowiązującym pojęciem męskości i kobiecości. Tysiące mężczyzn i kobiet naśladowało jego styl. W wieku 27 lat, Jones został znaleziony martwy w swoim basenie. Według oficjalnych komunikatów, utonął pod wpływem alkoholu i narkotyków. Reżyser i producent filmu, Stephen Woolley, spędził ostatnie 10 lat na badaniu zdarzeń, które doprowadziły Briana Jonesa do fatalnego końca 2 lipca 1969 roku. W swoim filmie Woolley, obserwuje kulisy kariery nastolatka z Cheltenham, który w wieku 19 lat, po przeprowadzce do Londynu, staje się sławny, kierując najsłynniejszym zespołem rockowym świata.
Woolley skupia się wewnętrznych rozterkach Jonesa, na stopniowym zamykaniu się w sobie, pogrążaniu w alkoholu, narkotykach i seksualnych obsesjach oraz namiętnym i czasem perwersyjnym związku z Anitą Pallenberg (Monet Mazur), która w końcu opuszcza go dla Keitha Richardsa (Ben Whishaw). To wszystko sprawia, że Jones zaczyna stopniowo odsuwać się od grupy, by w czerwcu 1969 rozstać się z nią na zawsze.
Ostatnie dni Jones spędził w swojej posiadłości we Wschodnim Sussex, znajdując azyl w domu, poprzednio należącym do autora „Kubusia Puchatka”, A.A.Milne, którego bardzo szanował. Tę idyllę dzielił ze swoją ostatnią kochanką, Anną Wohlin (Tuva Novotny). Za namową road managera Stonesów, Toma Keylocka (David Morrissey), zdecydował się na remont domu i zatrudnił do pomocy ekipę budowlaną Franka Thorogooda (Paddy Considine).
Od tego zaczyna się opowieść. Stephen Woolley, przystępując do swojego reżyserskiego debiutu, zobaczył w historii Briana Jonesa uniwersalną opowieść o naszych czasach. Woolley dorastał w północnym Londynie w latach 60-tych. Był wielkim fanem piłki nożnej i Tottenhamu oraz Rolling Stonesów jako opozycji do Arsenalu i Beatlesów. W 1976 oszołomiony punk rockiem i zafascynowany Sex Pistols, poszedł na koncert Rolling Stones i widząc ich na scenie zadał sobie pytanie: „Co ja widziałem w nich takiego buntowniczego?” Odpowiedzią był Brian Jones.
Wooley wyjaśnia: „To jego hedonistyczne podejście do świata doprowadziło go do fatalnego końca. Tak naprawdę lata 60-te były w wymowie bardzo pogodne, naiwne, wypełnione młodością i radosne – z czasem to wszystko zostało uziemione przez państwo, organizacje, społeczeństwo itd, co w końcu doprowadziło je do samounicestwienia.”
Twórcy scenariusza i współproducenci, Robert Wade i Neal Purvis uważają, że śmierć Briana, która zbiegła się w czasie ze zbrodnią grupy Mansona była symboliczną śmiercią hipisowskich marzeń. Końcem słynnej niewinności i idealizmu. Dla nich to był prawdziwy koniec lat 60-tych.
O Franku Thorogood, najlepszym przyjacielu Toma Keylocka, który został zatrudniony w posiadłości Briana Jonesa, mówi Robert Wade: „Ten budowlaniec uosabia normalnego, przeciętnego Anglika, typowego przedstawiciela konformistycznego społeczeństwa, podczas gdy Brian jest najbardziej niezwykłą postacią swoich czasów. Z jednej strony weteran wojenny i obrońca twardych społecznych zasad – z drugiej rebeliant przeciw tym zasadom się buntujący. Ich spotkanie to prawdziwe zderzenie dwóch ludzkich archetypów. O to nam chodziło.” Woolley dodaje: „W brytyjskim społeczeństwie większość ludzi zazdrości sławy gwiazdom rocka. Po drugiej wojnie światowej życie było ciężkie. Kwitł czarny rynek. Ludzie chłonęli amerykańskie filmy i widzieli w nich bogatsze, szczęśliwsze, odnoszące sukcesy społeczeństwo, podczas gdy oni sami najlepsze lata musieli poświęcić wojnie. I właśnie ten młody, pełen radości i sławny chłopak wzbudzał u takich ludzi, jak Frank, wszechogarniającą, niszczącą zazdrość.”
„Bez Briana Jonesa nie byłoby The Rolling Stones” Bill Wyman, basista The Rolling Stones
„Nie zrobilibyśmy tego filmu, gdybyśmy wiedzieli, że zajmie nam to 10 lat” – mówi współautor scenariusza, Robert Wade. „Dokonaliśmy tego tylko dlatego, że byliśmy wytrwali.”
Teoria morderstwa nie jest nowa. Była poruszana przez wielu autorów oraz przyjaciół Briana Jonesa. Reżyser Stephen Woolley jest przekonany, że jego bardzo drobiazgowe dochodzenie oraz liczne wywiady z kluczowymi dla historii postaciami, pozwoliło mu naszkicować najbardziej prawdopodobny przebieg zdarzeń. Wiele osób, które interesowały się karierą The Rolling Stones dopuszcza możliwość podejrzanych okoliczności śmierci Jonesa. „Zawsze myślałem, że on umarł na atak astmy” – wyznaje współscenarzysta, Neal Purvis. „A niektórzy są przekonani, że Brian wsiadł do swojego Rolls Royce’a, wjechał nim do basenu i się utopił” – dodaje Wade.
Film Woolleya może stać się, według niego, iskrą, która rozpali na nowo zainteresowanie życiem Briana Jonesa, jego wielkimi osiągnięciami oraz śmiercią, która, według twórców zbyt pochopnie została uznana za przypadkową.