Stopa - oznaka siły, siedlisko duszy czy kobiecy wabik
"Starożytni Grecy wierzyli, że mieści się w niej dusza, dla Araba jej pokazanie może oznaczać obelgę. Stopa to jedna z najbrutalniej traktowanych części naszego ciała - przez całe życie uderzamy nią nawet 10 mln razy" - wyjaśnił dr Jacek Trębecki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Ludzka stopa składa się z 26 kości, co oznacza, że w obu stopach znajduje się 1/4 wszystkich kości naszego organizmu. Z naszymi stopami obchodzimy bardzo niedelikatnie, przy każdym naszym kroku niemal je miażdżymy. W ciągu całego życia piętą o podłoże uderzamy około 10 milionów razy.
"Tak niewielka powierzchnia przyczepu do podłoża wystarczy jednak, byśmy utrzymywali się w pionie nawet w bardzo trudnych warunkach" - mówi dr Jacek Trębecki.
Jak tłumaczy, inżynierom wciąż nie udało się opracować czegoś, co mogłoby imitować stopę, choć wielu z nich usilnie nad tym pracuje. Stopy, oprócz tego, że pozwalają nam utrzymywać równowagę i poruszać się, pełnią jeszcze kilka mniej znanych funkcji np. komunikacyjną. Są jednym z organów produkujących najsilniejszy zapach.
"Właśnie ten zapach ułatwiał naszym żyjącym w jaskiniach przodkom odszukiwanie zagubionych dzieci. Mogli je oni odnaleźć właśnie dzięki pozostawionym przez maluchy śladom zapachowym" - tłumaczy dr Trębecki.
Stopa jest również jednym z najuczciwszych organów. "Potrafimy oszukiwać na wiele sposobów: mimiką, oczami, gestykulacją. Nie potrafimy jednak oszukiwać stopami" - powiedział dr Trębecki.
Co zdradzają stopy?
Rytmiczne postukiwanie stopą podczas negocjacji biznesowych może zdradzić niecierpliwość. Stopy zaplecione wokół siebie sygnalizują nieśmiałość, a skierowane do wewnątrz - zakłopotanie. "Dlatego - zwłaszcza podczas wystąpień publicznych - najlepiej siadać w ten sposób, by stóp nie było widać" - dodał ekspert.
Badania wykazały, że stopy osób zasiadających przy stole negocjacyjnym instynktownie kierowane są w stronę lidera zespołu. Stopy słuchaczy mogą obserwować również wykładowcy, którzy chcą wiedzieć, czy powinni już kończyć swoje wystąpienie. Otóż studenci, którzy myślą już raczej o końcu wykładu, również instynktownie zwracają stopy ku drzwiom.
Jak przypomina dr Trębecki, w średniowieczu wierzono, że duża stopa jest oznaką męskiej siły, dlatego niezwykle popularne w XV wieku stały się ciżmy. Były to buty niemal bez podeszwy, za to z bardzo długim nosem. Wydłużano je do tego stopnia, że znacznie utrudniały poruszanie się nie tylko ich właścicielowi, ale i wszystkim wokół. Z czasem ich noski zaczęto podwiązywać, tak że tworzyły łuk, a potem w ogóle zakazano ich używania.
Kobiecy wabik
O ile o atrakcyjności mężczyzny świadczyły duże stopy, to w przypadku kobiet - zwłaszcza w kulturach wschodnich - im mniejsze były stopy, tym lepiej postrzegana była kobieta. Dlatego w Chinach małym dziewczynkom najpierw krępowano stopy bandażami, a w następnych etapach "zabiegów upiększających" dokonywano nawet interwencji chirurgicznych, podczas których wycinano część śródstopia.
"Takie zabiegi nie tylko miały sprawić, że kobieta będzie wyglądała atrakcyjniej, ale świadczyły o wytrzymałości na ból i o bogactwie. Kobieta, która posiadała takie stopy, musiała mieć przecież służbę, która m.in. pomogła jej chodzić. Takiej kobiecie trudniej było również... uciec od męża" - wyjaśnia dr Trębecki.
Dlaczego współczesne kobiety męczą swoje stopy, chodząc w butach na wysokich obcasach? Nie tylko dlatego, że dla zachowania równowagi należy wypchnąć pierś do przodu, przez co cała sylwetka staje się smukła. "Umiejętne chodzenie na obcasach świadczy o przynależności do zachodniego kręgu cywilizacyjnego" - uważa dr Trębecki.
Stopa to również jeden z najstarszych symboli. W starożytnej Grecji uważano, że mieści się w niej dusza ludzka, dlatego nieufnie odnoszono się do inwalidów. Skoro ich ciało było okaleczone, to dusza również. Element małych stópek, którymi kończyły się promienie słońca, zwierała swastyka - czyli symbol kroczącego słońca - wykorzystana później przez nazistów.
Z kolei w kulturze arabskiej pokazanie podeszwy jest jedną z największych obelg. Dlatego, gdy podczas konferencji prasowej jeden z dziennikarzy rzucił w Georga W. Busha butem, była to nie tyle próba zamachu, ale gest polityczny znieważający ówczesnego prezydenta USA.
Ewelina Krajczyńska (PAP) ekr/tot/ijuh