Trwa ładowanie...
23-04-2009 16:44

Strzelaniny w szkołach

Strzelaniny w szkołachŹródło: sxc.hu
dk52qq5
dk52qq5

Praktycznie nie ma miesiąca, a bywa, że i tygodnia, bez doniesień o kolejnej strzelaninie w szkole czy na wyższej uczelni. Przy czym doniesienia te nie dotyczą tylko USA, które powszechnie uważa się (ze względu na łatwy dostęp do broni) za centrum światowej przemocy w szkole. Informacje o szkolnych masakrach docierają także z Niemiec, Finlandii, Grecji czy Norwegii.

Można oczywiście problem bagatelizować, podsumowując te tragiczne zdarzenia jako porachunki młodzieżowych subkultur, a ich sprawców jako młodocianych kryminalistów. Tak jednak nie jest – strzelają przede wszystkim ci, których nikt nie podejrzewałby o mordercze zapędy. Sprawcami masakry w Columbine High School w 1999 roku, którą uważa się za początek całej serii masowych zabójstw w szkołach, byli bardzo dobrzy uczniowie – Harris i Klebold. Harris osiągał wyjątkowo dobre wyniki w nauce, a Klebold objęty był nawet w podstawówce programem dla wyjątkowo uzdolnionych uczniów.

Na Uniwersytecie Wirginia do swoich kolegów i koleżanek strzelał niczym nie wyróżniający się student. Krążyły pogłoski, że poszukiwał swojej dziewczyny, żeby się zemścić za to, że go rzuciła. Przeczy temu jednak sposób, w jaki dokonał masakry – spośród sterroryzowanych i przerażonych zakładników wybierał ofiary, które ustawiał pod ścianą i dokonywał egzekucji.

Tim K., sprawca masakry w szkole w niemieckim Winnenden, również strzelał do losowo wybranych i zupełnie przypadkowych ofiar. Także i on nie sprawiał w sumie w szkole specjalnych kłopotów. Całkiem nieźle się uczył i wtapiał się w szkolny tłumek uczniów. Może trzymał się nieco na uboczu, ale takich, którzy zachowują pewien dystans od reszty i trzymają się w izolacji, w żadnej szkole przecież nie brak.

Fin Matti Huhani Saari także niczym specjalnym się nie wyróżniał, może poza zamiłowaniem do broni i umieszczaniem na yuotube filmów ze strzelania. Któregoś dnia wszedł do klasy, w której odbywał się test i zaczął strzelać. Zabił 10 osób, a potem śmiertelnie się postrzelił. Tak jak wspomniani wyżej sprawcy – swoją śmierć uznał za ukoronowanie swojego zbrodniczego czynu.

dk52qq5

Można by z tego wysnuć przerażający wniosek, że w praktycznie każdej szkole są takie nie rzucające się w oczy "bomby zegarowe", zdolne do chwycenia za broń i strzelania do swoich kolegów. Tyle, że byłoby to duże uproszczenie. Przeprowadzona przez amerykański Secret Service analiza 37 szkolnych masakr wykazuje, że ich sprawcy na długo przed nimi sygnalizowali w różny sposób swoje zamiary.

Otwarcie mówią o tym ci, którzy po masakrach nie popełnili samobójstwa i odsiadują teraz wieloletnie, przeważnie dożywotnie wyroki.

"Trzeba było nas słuchać", "Wszystkim naokoło mówiłem, co zamierzam zrobić" – to chyba mówi samo za siebie. Tyle, że nikt z tych, którzy wiedzieli o zbrodniczych planach, nie pofatygował się, żeby nadać temu jakiegokolwiek rozgłosu. A przecież wystarczało poważnie brać ostrzeżenia typu "Lepiej wszyscy sp..." i schowajcie się w swoich domach, bo już niedługo przyjdę po was WSZYSTKICH. I będę uzbrojony po zęby. I zastrzelę WSZYSTKICH. Bez wyjątku", umieszczone na stronie internetowej.

Dlaczego jednak w ogóle do takich masakr dochodzi? Co skłania nastoletnich desperatów do sięgnięcia po broń i strzelania do losowo wybranych ofiar? By na te pytania odpowiedzieć, należy zastanowić się nad przyczynami agresji, która ciągle narasta w młodych ludziach.

dk52qq5

Na podstawie systematycznych badań w Skandynawii , Japonii, Anglii, Australii, Kanadzie, i USA wyłoniono czynniki, mające wpływ na powstawanie agresji. Na ich czele stawia się wpływ rodziny. Najważniejszy z nich to brak ciepła w stosunkach rodzice-dzieci. Wielkie znaczenia ma też skrajna tolerancja wobec dziecka (wychowanie bezstresowe) połączona z brakiem określonych granic w zachowaniach wobec rówieśników, rodzeństwa czy dorosłych, również agresywne zachowania rodziców i przemoc w rodzinie, a także alkoholizm lub narkomanię (albo jedno i drugie). Nie bez znaczenia jest też temperament dziecka. Pozostawione samo sobie rzeczywiście może stać się wspomnianą już "bombą zegarową".

Następnym czynnikiem jest przemoc w programach telewizyjnych, na kasetach video, w filmach czy grach komputerowych. Nadmierne obcowanie z przemocą na ekranie telewizora czy na monitorze powoduje, że brutalność i okrucieństwo powszednieje. Odczuwa się też mniej współczucia w stosunku do ofiar. Naturalnie dochodzi też do identyfikacji z katem, nie zaś ofiarą. Nikt przecież nie chciałby stać się ofiarą przemocy i jeśli miałby już wybierać, to wybierze mniejsze zło, czyli rolę kata.

W kinach rekordy popularności biją filmy, w których króluje przemoc, cwaniactwo, okrucieństwo i agresja. Są też hitami szklanego ekranu. Przy czym ich oddziaływanie jest o wiele większe niż mogłoby się wydawać – przecież bardzo często ci "dobrzy" też są brutalni i okrutni.

dk52qq5

Jeśli w takim przypadku dochodzi do identyfikacji z "dobrym" bohaterem, to i z całą jego brutalnością i przemocą, którą sieje wokół siebie. Wpływ ten, jak i wpływ komputerowych strzelanek w rodzaju Dooma, Quake'a itp. jest jednak bagatelizowany, niemniej znaczącym jest fakt, że rodziny ofiar Harrisa i Klebolda poważnie zastanawiały się, czy nie wytoczyć procesu autorom Dooma. Klebold namiętnie bowiem grał w tę grę, sam zresztą zaprojektował parę jej poziomów. Należy dodać, że wyjątkowo okrutnych.

Nie ma oczywiście żadnej pewności, że każdy małolat uczestnicząc w ekranowo-monitorowej przemocy stanie się od razu taki, jak bohaterowie filmu czy komputerowej gry. Na pewno jednak zakoduje mu się w umyśle umowność śmierci na ekranie. W przypadku niektórych, granica pomiędzy rzeczywistością a światem filmowo-wirtualnym jest bardzo cienka i bardzo łatwo może się zatrzeć.

Bardzo ważny jest też wpływ grupy rówieśniczej i nie dotyczy to tylko subkultur. Ludzie mają już to do siebie, że zachowują się bardziej agresywnie, jeśli żyją w środowisku, które rządzi się przemocą. Agresja rodzi się w nich na drodze naśladownictwa lub chęci wyróżnienia się, zaznaczenia swojej obecności w grupie. Ci, którzy są silni i brutalni stają się wzorem do naśladowania. Są postrzegani jako szczególnie atrakcyjni i stanowią wzór do naśladowania. Trudno się więc dziwić temu, że ci, którzy pozostają w cieniu lub na uboczu właśnie siłą, brutalnością i ślepą furią chcą zwrócić na siebie uwagę.

dk52qq5

Wzorowanie się na nieformalnych "wodzach" powoduje też obniżenie kontroli nad skalą przemocy i bodźcami, które wyzwalają agresję. Próg tego, co jest niedopuszczalne i nieakceptowane znacznie się obniża i ci, którzy koniecznie chcą się wyróżnić mogą sięgnąć po broń. Sięgnąć i zabijać bez powodu, kogo popadnie. Skoro bowiem agresja jest akceptowana, to dlaczego nie akceptować zabijania?

Agresji sprzyja też niezwracanie uwagi na rodzące się problemy – przemoc jest tematem tabu, a wszystko, co jej dotyczy jest "zamiatane pod dywan". Jeśli połączyć to ze słabym nadzorem i zerowym porozumieniem pomiędzy małolatem a rodziną i nauczycielami, to rzeczywiście rodzi się kolejna "bomba zegarowa". Wystarczy jej już tylko wystarczająco silny bodziec – na przykład dostęp do broni i tragedia gotowa.

Czynników, które wpływają na to, że coraz częściej szkoły bywają miejscem morderczych strzelanin bez powodu, jest jak widać mnóstwo. Nie wszystkie muszą pojawić się równocześnie, żeby doszło do tragedii – czasem wystarczy tylko kilka z nich. Tragiczne to, ale w takim niestety żyjemy świecie – świecie, który coraz bardziej się brutalizuje i w którym gloryfikuje się przemoc.

Wypada na koniec może postawić pytanie – czy u nas, w Polsce, mamy się czym przejmować, skoro dostęp do broni jest mocno ograniczony? Mnożące się przykłady przemocy psychicznej – w szkole i internecie – wskazują na to, że jak najbardziej. Ostatecznie skonstruować "strzelającą zabawkę" wcale nie jest tak trudno.

dk52qq5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dk52qq5