CiekawostkiSuczka zatrzymała autobus, by pomóc swojemu właścicielowi

Suczka zatrzymała autobus, by pomóc swojemu właścicielowi

Suczka zatrzymała autobus, by pomóc swojemu właścicielowi
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Magdalena Drozdek

27.07.2016 | aktual.: 05.08.2016 12:30

Gdyby nie ona, zmarłby w samotności. Tigra była jego jedyną opiekunką. Kiedy jej właściciel stracił przytomność, wykazała się ogromną inteligencją i bohaterstwem.

Ta historia wydarzyła się w niewielkim Jedlinie-Zdroju koło Wałbrzycha. Pan Anatol mieszkał samotnie razem z Tigrą. Na początku tego miesiąca stracił przytomność pod lasem niedaleko domu. Nie było przy nim nikogo, kto mógłby zadzwonić po pogotowie i mu pomóc. Tylko suczka. Tigra wybiegła na ulicę, zatrzymała swoim szczekaniem przejeżdżający akurat autobus i zaprowadziła kierowcę do miejsca, w którym leżał nieprzytomny mężczyzna.

Zobacz też:

1 / 4

Mężczyzna trafił do szpitala

Obraz
© Facebook.com

Los chciał, że wśród podróżujących był lekarz. Reanimował pana Anatola do przyjazdu karetki. Dzielna suczka spisała się na medal. Jednak po kilku dniach spędzonych w szpitalu, po dwóch reanimacjach i dializach mężczyzny nie udało się uratować.

Tigra miała trafić do schroniska. Wtedy sprawą zainteresowała się Malwina Witek, jedna z wolontariuszek Fundacji Mania Pomagania.

- To smutna i też trochę szczęśliwa historia. Pokazuje, jak cudowne są zwierzęta, a jak okrutni potrafią być ludzie – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.

2 / 4

Miała trafić do schroniska

Obraz
© Facebook.com

Krótko po tym, jak pan Anatol trafił do szpitala, dostała telefon z prośbą o „zabezpieczenie psa”. Miała odwieźć Tigrę do schroniska. Kiedy przyjechała na miejsce, pies był przywiązany do drzewa przez ratowników, wystraszony i nie pozwalał nikomu do siebie podejść. Malwina miała nadzieję, że szybko zgłosi się po suczkę jakaś rodzina, bo na tak starego psa nie czekało wiele dobrego w schronisku.

3 / 4

Poszukiwania bliskich

Obraz
© Facebook.com

Urzędnicy niespecjalnie przejęli się tym, że być może pan Anatol ma jakąś rodzinę, która zajęłaby się pogrzebem i psem. Wolontariuszka zaczęła szukać jego krewnych na własną rękę. To nie było nic trudnego. Pan Anatol miał założony profil na Facebooku, a tam można było już z łatwością dotrzeć do jego rodziny.

- Opiece społecznej nie udało się odnaleźć krewnych, a wystarczyło tylko chcieć – przyznaje kobieta.

Malwinie pomogli sąsiedzi pana Anatola i szybko udało się ustalić nie tylko to, że wcześniej mieszkał w Świebodzicach, gdzie pochowane są jego żona i matka, ale też skontaktować się z dziećmi zmarłego, które mieszkają obecnie w Niemczech.

4 / 4

"Zero współczucia"

Obraz
© Facebook.com

Pogrzeb, który opieka społeczna zaplanowała w Jedlinie, udało się wstrzymać. Bliskim pana Anatola udało się przyjechać do Polski, by pożegnać mężczyznę. Gdyby nie interwencja nieznajomej wolontariuszki z fundacji, być może jeszcze długo nie wiedzieliby o tym, że ojciec nie żyje.

- Urzędnicy pokazali, że mają zero współczucia w takich sprawach. Nie chciałabym zostać pochowana wśród obcych, na obcej ziemi, bez rodziny. Chyba nikt by nie chciał – przyznaje Witek.

Dzieci pana Anatola zabrały Tigrę do siebie. Na facebookowej stronie fundacji przesyłają zdjęcia z jej nowego schronienia. Jeden z ostatnich postów brzmi: „Malwina! My nie wiemy, jak mamy się odwdzięczyć. Anioł Stróż! Tacy ludzie jak ty, to złoto. Tigra pozdrawia”.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (71)