Suczka zatrzymała autobus, by pomóc swojemu właścicielowi
Pies bohater
Gdyby nie ona, zmarłby w samotności. Tigra była jego jedyną opiekunką. Kiedy jej właściciel stracił przytomność, wykazała się ogromną inteligencją i bohaterstwem.
Ta historia wydarzyła się w niewielkim Jedlinie-Zdroju koło Wałbrzycha. Pan Anatol mieszkał samotnie razem z Tigrą. Na początku tego miesiąca stracił przytomność pod lasem niedaleko domu. Nie było przy nim nikogo, kto mógłby zadzwonić po pogotowie i mu pomóc. Tylko suczka. Tigra wybiegła na ulicę, zatrzymała swoim szczekaniem przejeżdżający akurat autobus i zaprowadziła kierowcę do miejsca, w którym leżał nieprzytomny mężczyzna.
Mężczyzna trafił do szpitala
Los chciał, że wśród podróżujących był lekarz. Reanimował pana Anatola do przyjazdu karetki. Dzielna suczka spisała się na medal. Jednak po kilku dniach spędzonych w szpitalu, po dwóch reanimacjach i dializach mężczyzny nie udało się uratować.
Tigra miała trafić do schroniska. Wtedy sprawą zainteresowała się Malwina Witek, jedna z wolontariuszek Fundacji Mania Pomagania.
- To smutna i też trochę szczęśliwa historia. Pokazuje, jak cudowne są zwierzęta, a jak okrutni potrafią być ludzie – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Miała trafić do schroniska
Krótko po tym, jak pan Anatol trafił do szpitala, dostała telefon z prośbą o „zabezpieczenie psa”. Miała odwieźć Tigrę do schroniska. Kiedy przyjechała na miejsce, pies był przywiązany do drzewa przez ratowników, wystraszony i nie pozwalał nikomu do siebie podejść. Malwina miała nadzieję, że szybko zgłosi się po suczkę jakaś rodzina, bo na tak starego psa nie czekało wiele dobrego w schronisku.
Poszukiwania bliskich
Urzędnicy niespecjalnie przejęli się tym, że być może pan Anatol ma jakąś rodzinę, która zajęłaby się pogrzebem i psem. Wolontariuszka zaczęła szukać jego krewnych na własną rękę. To nie było nic trudnego. Pan Anatol miał założony profil na Facebooku, a tam można było już z łatwością dotrzeć do jego rodziny.
- Opiece społecznej nie udało się odnaleźć krewnych, a wystarczyło tylko chcieć – przyznaje kobieta.
Malwinie pomogli sąsiedzi pana Anatola i szybko udało się ustalić nie tylko to, że wcześniej mieszkał w Świebodzicach, gdzie pochowane są jego żona i matka, ale też skontaktować się z dziećmi zmarłego, które mieszkają obecnie w Niemczech.
"Zero współczucia"
Pogrzeb, który opieka społeczna zaplanowała w Jedlinie, udało się wstrzymać. Bliskim pana Anatola udało się przyjechać do Polski, by pożegnać mężczyznę. Gdyby nie interwencja nieznajomej wolontariuszki z fundacji, być może jeszcze długo nie wiedzieliby o tym, że ojciec nie żyje.
- Urzędnicy pokazali, że mają zero współczucia w takich sprawach. Nie chciałabym zostać pochowana wśród obcych, na obcej ziemi, bez rodziny. Chyba nikt by nie chciał – przyznaje Witek.
Dzieci pana Anatola zabrały Tigrę do siebie. Na facebookowej stronie fundacji przesyłają zdjęcia z jej nowego schronienia. Jeden z ostatnich postów brzmi: „Malwina! My nie wiemy, jak mamy się odwdzięczyć. Anioł Stróż! Tacy ludzie jak ty, to złoto. Tigra pozdrawia”.