Św Mikołaj był... szamanem
Mieszka na biegunie, ma czerwone ubranie, worek prezentów i lata saniami zaprzężonymi w renifery. Czy taki tryb życia rzeczywiście pasuje do cnotliwego biskupa pochodzącego z tureckiej Miry? Nie bardzo. Może dlatego, że Święty Mikołaj wcale nie jest Świętym Mikołajem.
A zatem kim jest wesoły, czerwony grubas? Ciekawą hipotezę na temat jego prawdziwej tożsamości mają badacze Syberii i tradycji tamtejszych plemion Jakutów, Tunguzów i Samojedów. Ludy te do dziś żyją w małych społecznościach, w których bardzo ważną postacią jest szaman pełniący rolę nauczyciela, kapłana, sędziego i lekarza w jednym.
Przed wiekami podobne wspólnoty plemienne istniały również na północy Europy. W czasie Godów, czyli przesilenia zimowego (czyli 21-22 grudnia) szamani odwiedzali pobliskie wioski, przynosząc im w wielkim worze zebrane jesienią suszone muchomory, czyli grzyby o silnych właściwościach halucynogennych. Podróżowali oczywiście saniami ciągniętymi przez renifery.
A co z lataniem i wchodzeniem przez komin? Po pierwsze efektem zjedzenia muchomora czerwonego jest właśnie uczucie unoszenia się w powietrzu. Po drugie domostwa budowane przez ludy północy bardzo często miały dodatkowe wejście w dachu, którego używano zimą, gdy śnieg zasypał tradycyjne drzwi.
Przejście przez komin symbolizuje też przechodzenie przez wąski i ciemny tunel pomiędzy światami - cielesnym i duchowym. A tak właśnie podróżował szaman i obdarowani przez niego współplemieńcy po zjedzeniu muchomorów.
Z biegiem czasu postać szamana traciła na znaczeniu, aż wreszcie zniknął on z życia społeczności. Ale pamięć o nim pozostała gdzieś w zbiorowej nieświadomości, już na zawsze połączony w jedno z czerwonym muchomorem.
Co ciekawe - również świąteczna choinka pasuje do całej tej szamańskiej układanki. Szamani bowiem suszyli zebrane muchomory wieszając je w rozgałęzieniach świerków i małych sosen. A jeśli grzyby okazywały się niedosuszone, to wsadzali je do niewielkich worków i wieszali nad paleniskiem.
Jeszcze w XIX wieku bardzo wiele choinkowych ozdób wzorowanych było na czerwonym muchomorze. Wieszano też na wigilijnym drzewku łakocie, które następnie wolno było podjadać. Worki z grzybami zastąpiły zaś skarpety na prezenty wieszane nad kominkiem.
Łatwo się domyślić, że rozprzestrzeniająca się po europie religia chrześcijańska zagarnęła i zmodyfikowała istniejące pogańskie obrzędy. Przesilenie zimowe zastąpiono Wigilią, a szamana kochającym dzieci biskupem z dalekiej Turcji. Ale przecież trudno zaprzeczyć, że niemal cała bożonarodzeniowa tradycja to jedno wielkie nawiązanie do narkotycznego, halucynogennego haju.
Nie wierzycie? To zastanówcie się - czemu tradycyjnych w bożonarodzeniowych potrawach znajduje się taka obfitość grzybów? Czyżby to też był przypadek?
(menonwaves) /PFi, facet.wp.pl
Czytaj także:
[
Sprzedaje swoje dziewictwo na aukcji. Po raz drugi! ]( http://niewiarygodne.pl/gid,16204791,img,16205018,kat,1017185,title,Catarina-Migliorini-dziewczyna-ktora-sprzedaje-swoje-dziewictwo-na-aukcji-Po-raz-drugi,galeriazdjecie.html )
[
W najbliższym czasie na świecie pojawią się klony słynnych ludzi? ]( http://niewiarygodne.pl/kat,1031979,title,Odwazna-zapowiedz-W-najblizszym-czasie-na-swiecie-pojawia-sie-klony-slynnych-ludzi,wid,16247566,wiadomosc.html )