Święta wojna Hitlera i wielkiego muftiego Jerozolimy
Chcieli zrobić nazistowski dżihad
Planowali nazistowski dżihad!
Jak potoczyłyby się losy II wojny światowej, gdyby Adolf Hitler posłuchał rad wielkiego muftiego Jerozolimy i zamiast atakować Związek Sowiecki skierował ofensywę na roponośne tereny Półwyspu Arabskiego?
Nigdy się tego nie dowiemy, ale zdaniem historyków taka decyzja mogła zmienić bieg historii. Na szczęście Mohammadowi Amin al-Husajniemu zabrakło daru przekonywania i nie ziścił się jego wielki plan islamsko- nazistowskiego dżihadu.
Przywódca III Rzeszy nie miał najlepszej opinii o Arabach i nazywał ich "kolorowymi małpami, które potrzebują bata". Swoje sądy złagodził dopiero w lipcu 1937 roku, po ujawnieniu raportu Brytyjskiej Komisji Królewskiej, która zaproponowała podział Palestyny na dwie części - żydowską i arabską, mające z czasem stać się odrębnymi państwami.
Dla Hitlera, wcześniej nie sprzeciwiającego się imigracji niemieckich Żydów na Bliski Wschód, wizja utworzenia państwa żydowskiego była spełnieniem najczarniejszych snów. Wówczas fuhrer nabrał zdecydowanie więcej szacunku dla świata arabskiego, który w jego planach miał stać się orężem do walki ze znienawidzonym narodem mojżeszowym.
Już w lecie 1938 r. berlińskie radio zaczęło nadawać audycje w języku arabskim. W niemieckich gazetach pojawiały się pseudonaukowe publikacje, udowadniające, że - wbrew wcześniejszym przekonaniom - Arabowie nie są semitami. Informowano także o przyznawaniu statusu "honorowego Aryjczyka" zasłużonym działaczom arabskim.
Pierwszy dostąpił tego "zaszczytu" wielki mufti Jerozolimy, którego "ruda broda i niebieskie oczy wskazują na przewagę czerkieskiej krwi matki" - jak donosił organ NSDAP "Volkischer Beobachter". W następnych latach Mohammad Amin al-Husajni miał okazać się jednym z najwierniejszych sojuszników Adolfa Hitlera