HistoriaSzlak znaczony krwią tysięcy marynarzy

Szlak znaczony krwią tysięcy marynarzy

Arktyczne temperatury, porywisty wiatr i fale sięgające kilku metrów. Do tego nieustanne niebezpieczeństwo czyhające ze strony Niemców. Wszystko to sprawiało, że służba na statkach i okrętach płynących do Murmańska była prawdziwą męczarnią.

Alianckie konwoje arktyczne z pomocą dla Związku Radzieckiego miały wytyczone dwie trasy. Pierwsza z nich, letnia, biegła na północ od Islandii, omijała ją od zachodu i przez Morze Barentsa prowadziła do Murmańska i Archangielska. Druga, zimowa, była znacznie krótsza, ale i bardziej niebezpieczna. Przesuwanie się na południe granicy lodu pływającego powodowało, że droga ta zbliżała się do brzegów okupowanej przez Niemców Norwegii. A tam znajdowały się ich liczne bazy morskie i lotnicze.

Szlak znaczony krwią tysięcy marynarzy
Źródło zdjęć: © domena publiczna

08.02.2016 | aktual.: 23.02.2016 16:12

Marynarska codzienność

Służba na okrętach i statkach pływających w konwojach murmańskich była prawdziwym wyzwaniem dla marynarzy. W niczym nie przypominała doświadczeń ich kolegów z Morza Śródziemnego czy nawet północnego Atlantyku. Częstokroć towarzyszyły jej nie tylko zmagania z wrogiem, ale też z nieprzyjaznym żywiołem i własnymi słabościami. Aby przeżyć w takich warunkach, bezustannie trzeba było mieć się na baczności.

Obraz

Brytyjski plakat propagandowego z okresu II wojny światowej przedstawiający konwój arktyczny (źródło: domena publiczna)

Najgorzej było na małych okrętach eskortowych, rzadko przystosowanych do tak ekstremalnych zadań. Srogo mściły się wtedy różne zaniedbania, przede wszystkim braki w odpowiednim zabezpieczeniu wszelakich otworów w statku. W sztormowych, zimowych warunkach morze było bezlitosne. Porucznik Leadbetter, oficer korwety HMS „Oxlip” tak wspominał: „W rytm przechylania się okrętu woda przelewała się jak szalona z burty na burtę. Oderwała od pokładu dopiero co położone wykładziny korkowe, unosząc je wraz z naczyniami, pościelą, hamakami i workami marynarskimi. Zapanowała atmosfera chaosu i nieszczęścia. Wielu członków załogi zbyt mocno cierpiało na chorobę morską, aby przejmować się tym, co się działo, i leżało w odrętwieniu”.

Im dalej na północ, tym było gorzej. W ujemnych temperaturach wszystkie urządzenia na pokładzie pokrywał lód. Unieruchamiał on obrotowe wieże dział i aparaty torpedowe, powodował przymarzanie bomb głębinowych do ich wyrzutni. Znacznie pogarszała się stateczność okrętów. Kiedy tylko warunki pozwalały, marynarze walczyli z lodem przy pomocy kilofów i łopat oraz gorącej pary. Od sprawności uzbrojenia zależało bezpieczeństwo nie tylko ich, ale też ochranianych statków.

Lodowe wachty

Sytuacja nie wyglądała lepiej na transportowcach. Wyładowane po brzegi czołgami, samolotami i amunicją, kiwały się nie mniej niż eskortowce, a służba na nich była tak samo uciążliwa. Najgorsze były wachty. Marynarze po kilka godzin przebywali na zewnątrz, wypatrując niebezpieczeństwa.

Obraz

Niebezpieczeństwo czyhające na aliantów podczas konwojów przez Atlantyk było niczym w porównaniu z tym, co mogło wydarzyć się w trakcie rejsu do Związku Radzieckiego. Na zdjęciu jeden z atlantyckich konwojów (źródło: domena publiczna)

Narażeni byli na mróz, śnieg oraz zimne bryzgi fal, które szybko zamieniały się w lód. Pokład stawał się wówczas prawdziwym lodowiskiem i trzeba było rozpinać liny, aby utworzyć ciągi komunikacyjne umożliwiające ludziom poruszanie się. Miotane wiatrem płatki śniegu zbijały się w śnieżki wielkości ludzkiej pięści. Uderzały one ludzi w twarz, siniaczyły, powodowały opuchnięcia.

Przebywanie w tak ciężkich warunkach wymagało odpowiedniego ubrania. Marynarze z konwojów murmańskich zaopatrzeni byli w kożuchy z kapturami wykonane ze sztucznego futra, które uważano jednak za marne okrycie. Chwalono za to płaszcze z wielbłądziej wełny. Doskonałe nakrycie głowy stanowiła biała czapka z owczej wełny, przypominająca kominiarkę. Również ona była podbita sztucznym futrem i osłaniała całą twarz, miała otwory tylko na oczy, nos i usta. Mimo tych zalet znacznie ograniczała słyszalność, dlatego też rzadko korzystali z niej obserwatorzy i sygnaliści.

Ręce ochraniały lekko ocieplane płócienne rękawice. Specjalnie nasączano je tranem, aby nie sztywniały zbytnio na mrozie, szybko jednak przemakały i pokrywały się lodem: „gromadziło się w nich zimno z całego koła polarnego”. Podczas służby na pokładzie obowiązkowo należało mieć na sobie kamizelkę ratunkową. Marynarze chętnie je nosili, ponieważ doskonale chroniły przed wiatrem. Unikano za to, przynajmniej we flocie handlowej, zakładania angielskich hełmów. Ich szerokie stalowe „rondo” powodowało, że silne i gwałtowne wiatry mocno szarpały głową.

W kubryku

Wnętrze statku wcale nie było tak bezpiecznym i ciepłym schronieniem, jak mogłoby się wydawać. Kondensująca się para wodna powodowała, że kabiny były non stop zatęchłe i zawilgocone. W takich warunkach, przy gwałtownym kołysaniu, ludzie dostawali torsji.

Obraz

Arktyczne temperatury sprawiały, że okręty i statki płynące w konwojach do Związku Radzieckiego szybko pokrywały się grubą warstwą lodu (źródło: domena publiczna)

Jeden z marynarzy wspominał, że w rurociągach statków handlowych „zamarzała woda, niemożliwe było mycie, niemożliwe było spanie i niemożliwe było utrzymanie ciepła. Wszystko wewnątrz było pokryte lodem”.

Wyższa temperatura w kabinach powodowała dodatkowe katusze. Skóra twarzy, narażona na działanie mroźnych wichrów, była poraniona i spękana. Po dłuższym przebywaniu na zewnątrz często przypominała lodową maskę. Pod wpływem ciepła policzki i powieki puchły, piekąc nieznośnie.

Tekst opublikowany we współpracy z serwisem Ciekawostkihistoryczne.pl
Przeczytaj również artykuł: **[

Brudny sekret Stalina. Zdradziły go setki tysięcy żołnierzy, a my wyjaśniamy dlaczego ]( http://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/09/11/brudny-sekret-stalina-zdradzily-go-setki-tysiecy-zolnierzy-a-my-wyjasniamy-dlaczego/ )**

Marynarze próbowali sobie z tym radzić, nacierając twarz tranem bądź smalcem, aby zmiękczyć naskórek. Pewną ulgę przynosiły też okłady wykonywane z ręczników namoczonych w letniej wodzie lub herbacie.

Człowiek za burtą!

Podczas pracy na pokładzie marynarze często zabezpieczali się linami. Dotyczyło to zwłaszcza obsługi dział przeciwlotniczych na odkrytych stanowiskach. Niemniej i tak zdarzały się wypadki. Bardzo niemiłą przygodę przeżył artylerzysta Henryk Gorzechowski, który w marcu 1942 r. służył na brytyjskim krążowniku HMS „Trinidad”.

Okręt ten płynął wówczas w osłonie konwoju PQ-13. Pewnego razu Polak nie zapiął pasów zabezpieczających przy swoim przeciwlotniczym Boforsie i podczas gwałtownego manewru na Morzu Barentsa wyleciał jak z katapulty za burtę okrętu. Tak wspominał później swoje spotkanie ze śmiercią:

Nieprzemakalne buty, wełniane swetry, skarpetki, mundur, ta nieszczęsna kurtka i wszystko, co miałem na sobie, żarłocznie chłonęło arktyczną wodę. (…) Przeraźliwe zimno kąsało całe ciało. (…) Wzburzone fale ustawicznie mną miotały. Zostało niewiele chwil życia, przecież to zima i wody Morza Barentsa…

Obraz

Wachta w takich warunkach była prawdziwym koszmarem (źródło: domena publiczna)

Do Gorzechowskiego uśmiechnął się jednak los, bowiem przez przypadek został zauważony z pokładu brytyjskiego niszczyciela. Polak, jak napisał, już „obrastał lodem w wodzie”. Kiedy uderzył o burtę niszczyciela podczas wciągania na pokład, posypały się z jego ubrań kryształki lodu.

Brytyjscy marynarze bardzo troskliwie zajęli się naszym rodakiem. Obficie polali jego ciało rumem i gwałtownie rozcierali, aby przywrócić krążenie w zmarzniętych rękach i nogach. Duży kubek rumu powędrował również do gardła szczęśliwca.

Amerykańskie wsparcie

Jak zauważa Samuel Eliot Morison w książce „Bitwa o Atlantyk”, „pierwszym amerykańskim statkiem handlowym, który wyruszył w drogę (…), był 3800-tonowy frachtowiec Larranga. Wyszedł on z Bostonu dzień przed atakiem na Pearl Harbor (…). Na Islandii dołączył do konwoju PQ-8 i wyruszył stamtąd 8 stycznia 1942 roku. (…) Konwój dotarł do Murmańska 19 stycznia”.

Obraz

HMS „Trinidad”. To na jego pokładzie służył Henryk Gorzechowski (źródło: domena publiczna)

Statki amerykańskie były w większości nowe i nowoczesne, pojawił się jednak inny problem, szwankowało bowiem morale załóg. Jankescy marynarze, mimo iż szczodrze opłacani za pracę w trudnych warunkach, podatni byli na niemiecką propagandę radiową tzw. „lorda Hau-Hau”. W skrajnych przypadkach dochodziło nawet na statkach do aktów sabotażu ze strony załogi lub otwartego buntu.

Stało się tak m.in. na starym amerykańskim trampie „Troubadour”. Kiedy marynarze odmówili wyruszenia do Rosji, jego dowódca, kapitan George Salvesen, musiał wezwać na pomoc uzbrojonych artylerzystów z US Navy. Dopiero wtedy opanowano sytuację i statek mógł wyjść w morze.

Podobne kłopoty mieli również Brytyjczycy, zwłaszcza wśród „kolorowych” załóg. Z uwagi na braki w marynarskich szeregach do pracy rekrutowano nawet skazańców ze szkockiego więzienia Barlinnie. Zamieszki wybuchły m.in. na komodorskim statku „Empire Archer”, płynącym w konwoju JW 51B. Dopiero zdecydowana postawa dowódcy jednostki kapitana Maughana i jego oficerów położyła kres buntowi.

Konwoje śmierci

Rosjanie mają obecnie tendencję do pomniejszania znaczenia alianckich dostaw do ZSRR w ramach Lend-Lease podczas II wojny światowej. Około jednej czwartej z nich zrealizowano drogą arktyczną. Statystycznie była to najbardziej śmiercionośna trasa konwojowa tej wojny.

Obraz

Statystyki konwojów arktycznych były nieubłagane dla aliantów. Na zdjęciu storpedowany HMS „Edinburgh” (źródło: domena publiczna)

Alianci stracili tam 18 okrętów wojennych i 1944 marynarzy. Flota handlowa uszczupliła się o 87 statków i 829 członków załóg. Warto pamiętać, że jest to szlak znaczony krwią również polskich marynarzy.

Tekst opublikowany we współpracy z serwisem Ciekawostkihistoryczne.pl
Przeczytaj również artykuł: **[

Brudny sekret Stalina. Zdradziły go setki tysięcy żołnierzy, a my wyjaśniamy dlaczego ]( http://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/09/11/brudny-sekret-stalina-zdradzily-go-setki-tysiecy-zolnierzy-a-my-wyjasniamy-dlaczego/ )**

Tekst opublikowany we współpracy z serwisem Ciekawostkihistoryczne.pl
Przeczytaj również artykuł: **[

Brudny sekret Stalina. Zdradziły go setki tysięcy żołnierzy, a my wyjaśniamy dlaczego ]( http://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/09/11/brudny-sekret-stalina-zdradzily-go-setki-tysiecy-zolnierzy-a-my-wyjasniamy-dlaczego/ )**

Dariusz Kaliński - specjalista od II wojny światowej i działań sił specjalnych, a także jeden z najpoczytniejszych w polskim internecie autorów z tej dziedziny. Od 2014 roku stały publicysta "Ciekawostek historycznych.pl". Wielbiciel zlotów militarnych, zespołu Dżem i talentu aktorskiego Clinta Eastwooda.

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)