Sztuczna skóra zrewolucjonizuje rynek tatuażu?
Koniec z nieudanymi tatuażami i wypadkami "przy pracy" wynikającymi ze specyfiki skóry danej osoby, wątpliwych umiejętności lub braku wprawy tatuażysty. W Brazylii powstał pierwszy na świecie "szkicownik", w którym spece od tattooingu mogą zapisać swoje pomysły, a także stworzyć "brudnopis" zamówionego przez klienta tatuażu. Kartki notesu są zrobione z cienkich płatów... skóry.
26.06.2015 | aktual.: 26.06.2015 09:32
Oczywiście to jedynie imitacja prawdziwej ludzkiej tkanki - materiały użyte do produkcji "kartek" są pochodzenia sztucznego. Kilkadziesiąt ultracienkich skórzanych arkuszy spiętych w jedną całość i opatrzonych okładką na pierwszy rzut oka niczym się nie różni od popularnych notatników typu Moleskine. Wynalazek to przedsięwzięcie jednego z brazylijskich czasopism z branży tattooingu oraz agencji reklamowej.
Choć w przypadku wielu gadżetów ich użyteczność jest mocno wątpliwa, "skórzany szkicownik" zdecydowanie się do nich nie zalicza. To doskonałe narzędzie dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z tworzeniem tatuaży i po prostu muszą poćwiczyć. Skorzystają z niego również początkujący tatuażyści, którzy nie do końca mają pojęcie, jak nawet najstaranniej wykonany projekt graficzny będzie wyglądał na skórze. To również doskonałe rozwiązanie dla projektantów, których pomysły są na tyle skomplikowane lub oryginalne, że ryzykownie byłoby wcielać w życie od razu na skórze klienta.
Na "skórzanym szkicowniku" skorzystają jednak przede wszystkim właśnie klienci salonów tatuażu, którzy będą mieli większe możliwości weryfikacji faktycznych umiejętności danego specjalisty. To jednak nie wszystko. Wraz z twórcą projektu będą mogli na bieżąco śledzić etapy "szkicowania" tatuażu i weryfikować go zależnie od własnego gustu, zanim zdecydują się przenieść rysunek na własną skórę. Łatwiej będzie również przewidzieć, na ile dany projekt pozwala na nanoszenie poprawek.
Czy "skórzany szkicownik" zrewolucjonizuje branżę tattooingu? Z pewnością jest to przydatne narzędzie projektowe i "treningowe". Pamiętajmy jednak, że duża część nieudanych lub po prostu mało estetycznych tatuaży wcale nie jest efektem braku profesjonalizmu artystów, ale "widzimisię" klienta, który na własne życzenie zamawia coś, co może podobać się tylko jemu.