Zimny niedzielny poranek. Nad małą leśną strzelnicą unosi się jeszcze mała mgiełka. Leśną ciszę rozwiewa dźwięk toczących się po dukcie samochodów. Jeszcze chwila i kilkunastu mężczyzn wyjmuje z bagażników futerały i skrzynki. Z daleka wyglądają trochę jak wędkarze. Nic bardziej mylnego. Na ich głowach szybko lądują spodki skórzanych kapeluszy. A u pasa zawisają wielkie kabury. To Poznański Regiment Odprzodowy.