Tajemnica skarbu generała Samsonowa
30.01.2016 | aktual.: 09.02.2016 13:42
Jakie ruble w kasach?
W armii Samsonowa, podobnie jak w innych zgrupowaniach tego okresu w Europie, znajdowało się całkiem sporo środków pieniężnych. Były one przeznaczone na żołd oraz różnorakie bieżące potrzeby wojska. Istniały kasy dywizyjne, pułkowe, batalionowe itd. Podczas walk w Prusach Wschodnich wiele z nich wpadło w ręce Prusaków. Wspominają o tym niemieckie źródła i opracowania. Warto zwrócić uwagę, iż są tam opisywane tylko ruble srebrne lub papierowe. Żadna niemiecka relacja nie mówi o rublach złotych.
Jedyny znany przypadek przechowywania w carskim wojsku złotych rubli pochodzi z Twierdzy Modlin. Podczas jej kapitulacji - w lipcu 1915 roku - Niemcy przechwycili kasę pułkową, która zawierała niewypłacony rosyjski żołd. Zarówno w niej, jak i w drugiej, której Niemcom nie udało się odszukać, miało się znajdować po sześć pudów złota w pięcio- i dziesięciorublówkach oraz Krzyżach Świętego Jerzego. W Twierdzy Modlin były one trzymane w kasach stacjonarnych, więc trudno na podstawie tego przypadku stwierdzić, jaki rodzaj rubli mógł się znajdować w 2. Armii.
Przechwycone kosztowności podczas walk
Kasy polowe carskiej armii, podobnie jak kancelarie, były przewożone w dwuosiowych konnych jaszczach, które były prawie identyczne z jaszczami artyleryjskimi. Zamontowana w nich metalowa kasa była podzielona na przegrody. Srebrne i papierowe ruble oraz miedziane kopiejki przechowywano w sakwach skórzanych lub brezentowych z doszytym skórzanym dnem. W jednym jaszczu zawierającym kasę mogło się zmieścić ok. 16 kg monet. Każdy pułk posiadał przepisowo ok. 10-15 tys. rubli. Klucze do kas posiadali pułkowi płatnicy, którzy wszystkie czynności kasowe wykonywali komisyjnie. Wypłacane stawki dziennego żołdu były podzielone na kategorie, zależne oczywiście od stopnia. Szeregowcy otrzymywali ok. 50 kopiejek, oficerowie średniego stopnia 5 rubli, dowódcy najwyższego szczebla nawet do 20 rubli.
Otwarty jaszcz narzędziowy francuskiej armaty Schneider kal. 75 mm z okresu pierwszej wojny światowej – bardzo podobny do jaszczy rosyjskich, w których przewożono polowe kasy. Widoczna klapa z łańcuchami po złożeniu była ławką dla woźnicy, górna deska to oparcie dla pleców, blacha z otworami służyła jako podest (źródło: Muzeum Angra do Heroismo, Terceira, Azory)
Jednym z bardziej wiarygodnych niemieckich przekazów o przechwyconej rosyjskiej kasie podczas bitwy Samsonowa są wspomnienia dowódcy I Korpusu – gen. von Francois. 28 sierpnia 1914 roku rozkazał on dowódcy strzelców ppłk. Berringowi udać się w okolice Wielbarka i spróbować przechwycić uciekające rosyjskie tabory. Berring doskonale wykonał polecenie. Zdobył rosyjski furgon zawierający milion rubli w srebrze i banknotach. Zaskakujące, iż ta relacja jest rzadko przytaczana przez historyków, natomiast o 100 kg złotych rubli z kasy Samsonowa, które nominalnie miały wartość „tylko” 116 tys. rubli, piszą wszyscy.
Inne niemieckie relacje mówią o zdobyciu 5 sierpnia 1914 roku 70 tys. rubli we wsi Kisiny k. Działdowa. W ruinach zniszczonego wiatraka pruscy żołnierze z 59. Regimentu Piechoty znaleźli je przy rannym rosyjskim majorze. Zwraca tutaj uwagę fakt, że Rosjanie posiadali w oddziale tak dużą ilość pieniędzy, wykonując za pruską granicą tylko krótkotrwały manewr. 27 sierpnia pod koniec bitwy niemieccy żołnierze z 35. Dywizji Piechoty zdobyli w Dźwierzutach kasę z 200 tys. rubli. 29 sierpnia pod Muszakami grupa generała von Schmettaua przechwyciła 32 tys. rubli.
Temat kas 2. Armii był poruszany nie tylko w niemieckich opracowaniach. Amerykański profesor Dennis Schowalter w książce, którą wydano również w Polsce, opisuje niemiecki atak na tabory rosyjskiego XIII Korpusu, wycofujące się z Olsztyna. Po ciężkich walkach wśród rozbitych rosyjskich furgonów Niemcy znaleźli, jak to określił Schowalter, kufer wojenny dowódcy korpusu gen. Klujewa, którego zawartość rozdzielono między zdobywców, podobnie jak podczas wojny trzydziestoletniej.
Początek poszukiwań skarbu
Jeszcze podczas I wojny światowej w 1916 roku pojawili się pod Wielbarkiem jacyś ludzie, wypytujący miejscową ludność. Próbowali ustalić szczegóły sierpniowej bitwy gen. Samsonowa. Szczególnie interesował ich jaszcz z metalową skrzynią i żołnierze prowadzący jakieś wykopy. Jeden z tajemniczych przybyszy przy kieliszku w miejscowym Gasthausie ujawnił, że szuka złota 2. Armii. Od tego czasu okoliczna ludność również zaczęła interesować się tym skarbem. Poszukiwania były prowadzone z różną intensywnością przez wiele lat. Szczególnie nasilały się po zdarzeniach mających potwierdzać istnienie ukrytych carskich rubli. Było to krótko po zakończeniu Wielkiej Wojny, kiedy kowal Kowalski z Małgi znalazł nad brzegiem Omulwi ukrytą rosyjską kasę. Rubli była tak olbrzymia ilość, że kowalowi musieli pomagać koledzy, aby je donieść na posterunek w Małdze, gdzie urzędował żandarm Branies.
Kowalski za uzyskane od władz znaleźne wybudował willę w ekskluzywnej dzielnicy Szczytna. Po pewnym czasie poszukiwania zarzucono, jednak w połowie lat dwudziestych XX w. sprawa rosyjskich kas ponownie rozbudziła emocje. Spowodował to pewien niezbyt rozgarnięty pastuch, który przyniósł z lasu swemu gospodarzowi garść złotych rublówek. Wypytywany o miejsce ich znalezienia, nie potrafił - lub nie chciał - go wskazać.
Generał Aleksander Wasiliewicz Samsonow
Temat skarbu ponownie odżył w następnym dziesięcioleciu za sprawą przyjazdu w okolice Wielbarka Aleksandra Noskowa. Rosyjski generał przebywający po rewolucji bolszewickiej na emigracji dobrze znał oficerów sztabu 2. Armii, którzy mieli sporo wiadomości na temat kasy. Noskow wydał nawet książkę na temat losów gen. Samsonowa. Po złożeniu kwiatów pod jego pomnikiem koło Leśnictwa Karolinka, Noskow dużo jeździł po okolicznych lasach. Mazurzy, bacznie obserwujący każdy krok generała, doszli do wniosku po jego wyjeździe, że raczej niczego nie znalazł.
W 1935 roku w nidzickich lasach pojawił się Mroczek – Polak z Mławy, który twierdził, iż był woźnicą furgonu z kasą należącą do 2. Armii. Zapamiętał, że pod koniec sierpniowej bitwy jechał przez kilka mostków i chwilę przed ostateczną kapitulacją brał udział w ukryciu kosztowności. Z niemieckimi władzami zawarł umowę o wysokości znaleźnego i przystąpił do poszukiwań. Od momentu ukrycia upłynęło jednak 21 lat i było bardzo trudno odnaleźć właściwe miejsce. Mroczek nie poddawał się i swoje poszukiwania prowadził do wybuchu II wojny światowej, która je przerwała. Jednak wrócił do nich po 1945 roku i nadal przeszukiwał lasy w pobliżu Muszak.
Wędrówki Mroczka zwróciły uwagę sąsiadów, którzy złożyli doniesienie na milicję. Spowodowało to przyjazd w 1962 roku specjalnego oddziału saperów z Gdańska, którzy przeszukali teren przy użyciu wykrywaczy metalu. Ich akcja, podobnie jak i wcześniejsze poszukiwania Mroczka, nie przyniosły rezultatu.
Od 1949 roku lasy położone między Nidzicą i Wielbarkiem, które były miejscem kapitulacji armii Samsonowa, zamknięto i utworzono tutaj poligon LWP. Mimo tych utrudnień prowadzono sporadyczne poszukiwania kas 2. Armii. Około 1965 roku pod Nidzicą zjawił się Polak w podeszłym wieku, który powiedział, że był oficerem w sztabie Samsonowa. 30 sierpnia 1914 roku miał ponoć konwojować z trzema innymi oficerami furgon kasy armii, w którym znajdowało się 100 kg złotych rubli. Kiedy odgłosy walki były już bardzo bliskie, podjęli decyzję o wykonaniu rozkazu Samsonowa i ukryli kasę. Mieli to zrobić na rozstaju dróg pod wielkimi dębami. Polak dostał się do niemieckiej niewoli, a pozostali oficerowie nie przeżyli wojny. Starszy pan jeszcze wielokrotnie odwiedzał piękne Napiwodzkie Lasy, jednak nie potrafił wskazać miejsca, gdzie zakopał złote ruble. W latach 70. XX wieku odwiedzili teren poligonu starsi wiekiem Rosjanie, którzy pod pozorem wyprawy turystycznej penetrowali wielbarskie lasy.
Hodowca koni świadkiem ukrycia skarbu
Temat skarbu Samsonowa poruszali w swoich książkach liczni polscy autorzy – Zdzisław Skrok, Piotr Szlanta, Marek Nowak i Włodzimierz Antkowiak. W różnorodnych periodykach pisali o nim m.in. Stanisław Ambroziak, Władysław Katarzyński, Sebastian Mierzyński (na łamach „Odkrywcy”), Henryk Leśniowski.
Sądzę, iż ze wszystkich polskich autorów najbliżej wyjaśnienia tajemnicy kasy 2. Armii jest redaktor Henryk Leśniowski. W swoim artykule pt. „Złote taczanki – kto widział skarb Samsonowa” opublikowanym w połowie 90. w „Gazecie Olsztyńskiej” ujawnia wspomnienia Jana Kochanowskiego z Ostródy o swoim ojcu Tomaszu. Warto za redaktorem Leśniowskim przytoczyć opis losów Tomasza Kochanowskiego, ponieważ wyjaśnia on wiele spraw związanych z kasą 2. Armii.
W chwili wybuchu I wojny światowej mieszkający na Litwie Tomasz Kochanowski został wcielony do carskiego wojska. Jako hodowca koni w cywilu otrzymał przydział do taborów sztabu 2. Armii i ruszył z nią na podbój Prus Wschodnich. Na początku kampanii, kiedy Rosjanie odnosili sukcesy, służba Tomasza była lekka. Jednak w miarę przesuwania się wojsk carskich w głąb Prus i wzrostu oporu Niemców, Kochanowski oraz inni żołnierze coraz częściej odczuwali trudy frontowego życia.
Często wśród żołnierzy z kolumny sztabu pojawiał się gen. Samsonow. Polak zapamiętał go jako niewysokiego, krępego mężczyznę z dużą czarną brodą. Generał starał się porozmawiać z każdym żołnierzem niezależnie od jego stopnia. Często miał powtarzać: „Jeszcze trochę chłopcy. Rennenkampf już nadciąga, jest coraz bliżej. Kiedy połączymy siły, dobijemy wroga”.
Po klęsce carskich wojsk Tomasz dostał się do niewoli. Początkowo był przetrzymywany w obozie jenieckim w Wielbarku, gdzie pracował w zabudowaniach karczmy. Dostawał wynagrodzenie za swoją pracę i miał prawo do wykonania jeden raz w miesiącu fotografii, które wysyłał w listach do domu na Litwie. Redaktor Leśniowski miał okazję oglądać te fotografie, które rodzina Kochanowskich przechowuje z pietyzmem do dzisiaj. W obozie w Wielbarku Tomasz Kochanowski rozpoznał jednego z woźniców tzw. „złotych taczanek”. Był to tajemniczy oddział w sztabie 2. Armii. Jego żołnierze nie kontaktowali się z innymi. Byli to uzbrojeni po zęby Kozacy, będący w ciągłym pogotowiu i posiadający osiodłane konie. Wykonywali właściwie tylko jedno zadanie - pilnowali taczanek - jednoosiowych konnych jaszczy. Na postojach starannie maskowano i nie odprowadzano z nich koni, aby w każdym momencie były gotowe do drogi.
Wśród pozostałych woźniców sztabu 2. Armii, towarzyszy Tomasza, krążyły różne opinie na temat pilnowanych jaszczy. Jedni sądzili, że jest to osobisty majątek Samsonowa. Natomiast inni twierdzili, że jest to skarb całej armii. Z czasem jaszcze zaczęto nazywać „złote taczanki”.
Mapka oznaczająca okrążenie wojsk rosyjskich
Po pewnym czasie Kochanowski zaprzyjaźnił się w wielbarskim obozie z rosyjskim woźnicą „złotej taczanki”. W chwili szczerości ujawnił on Tomaszowi, czego tak bardzo pilnowali Kozacy. Powiedział: „W tych jaszczach były złote i srebrne ruble, sztabki złota. Lecz najwięcej było innego dobra - szable wykładane drogocennymi kamieniami, medaliony szczerozłote i zegarki, cenna uprząż, najwyższej rangi medale oraz odznaczenia, zastawa stołowa. Wszystko to miało być wręczone najdzielniejszym po zakończonej bitwie. Nie, nie oddaliśmy wrogowi. Zakopaliśmy skrzynie w różnych miejscach. Odnajdziemy je po wojnie. Wystarczy na dostatnie życie dla wielu”.
W następnych latach niewoli los rozłączył Kochanowskiego z woźnicą taczanek i nigdy więcej się nie spotkali. Później Polak został przeniesiony z Wielbarka na pogranicze niemiecko-francuskie. Ciężko pracował tam w fabrykach i przy budowie umocnień frontowych. Mimo ciągłego głodu i wielu chorób Tomasz przeżył wojnę. W 1919 roku wrócił na rodzinną Litwę. W 1946 roku rodzina Kochanowskich została przesiedlona do Polski. Zamieszkali we wsi Żarowo koło Elbląga. Tomasz znalazł się blisko pola bitwy z sierpnia 1914 roku. Widocznie z tego powodu zaczął często opowiadać rodzinie o „złotych taczankach” dowódcy 2. Armii. Któregoś dnia oświadczył: „Jadę do Wielbarka! Muszę zobaczyć tamte miejsca”. Nawet rozpoczął przygotowania do podróży, ale nigdzie nie pojechał. Zmarł, mając zaledwie 60 lat. Tyle o skarbie Samsonowa usłyszał redaktor Leśniowski od syna Tomasza Kochanowskiego.
Co się działo po kapitulacji armii Samsonowa?
Opis woźnicy „złotych taczanek” może ostatecznie wyjaśniać, co zawierała kasa Samsonowa. Myślę, że nie ma powodu, aby go podważać. Jednocześnie dwa ostatnie zdania tego opisu uzmysławiają (oczywiście jest to wyłącznie moja refleksja) iż ten depozyt został już dawno wydobyty. Postaram się to wyjaśnić.
Skarb - depozyt, musi spełniać pewne kryteria, aby wart był podjęcia czynności poszukiwawczych. W dużej liczbie przypadków czynności te są długotrwałe, skomplikowane i kosztowne. Jednym z warunków, który pozwala na podjęcie racjonalnych poszukiwań, jest brak możliwości jawnego lub skrytego powrotu do depozytu osób, które go ukryły. Tego właśnie nie spełnia skarb Samsonowa.
Ogólnie znane są wydarzenia sierpniowej bitwy Samsonowa do momentu kapitulacji jego armii. Jednak na tym walki na pograniczu rosyjsko-pruskim w okręgu Nidzicy i Szczytna się nie zakończyły. Zwycięska 8. Armia generała Hindenburga 7 września 1914 roku odeszła na północny-wschód Mazur, aby rozgromić i odrzucić poza granicę rosyjską 1. Armię generała Rennekampfa. Rejonu Nidzicy i Szczytna miały bronić tylko słabe oddziały zaplecza oraz Landwehra i Lanszturm. Niemcy trafnie przewidzieli, że pokonana rosyjska 2. Armia, zbierająca się po drugiej stronie granicy, nie jest w stanie zagrozić tyłom 8. Armii, atakującej Rennenkampfa.
Pomnik generała Samsonowa pod Wielbarkiem
Po śmierci gen. Samsonowa dowództwo nad 2. Armią przejął gen. Siergiej Scheidemann, dotychczasowy dowódca II. Korpusu 1. Armii. 2. Armia, po wycofaniu się z Prus, zajmowała rubież od Ciechanowa do Ostrowa. Naczelne dowództwo carskich wojsk początkowo spodziewało się uderzenia niemieckiej 8. Armii na południe. Dlatego nakazano 2. Armii wyłącznie działania osłonowe. Kiedy jednak niemiecka armia uderzyła na związki Rennenkempfa, zmieniono rolę rosyjskiej armii. Stawka oraz dowódca Frontu Północno-Zachodniego gen. Żyliński byli przekonani, iż uderzenie odtworzonej 2. Armii z rubieży Myszyniec-Chorzele na kierunek Nidzicy i Szczytna może zniszczyć zaplecze niemieckiej armii.
Rosjanie przekroczyli granicę 8-10 września 1914 roku. Nastąpiły przewlekłe walki i bezskuteczne próby zdobycia Nidzicy oraz Szczytna. Mimo niewielkich sił niemieckich, dwa i pół korpusu 2. Armii były nadal zbyt słabe po sierpniowej klęsce, aby wykonać postawione im zadania. Zaplanowany rosyjski manewr zdobycia południa Prus Wschodnich przemienił się w działania demonstracyjne i dywersyjne. Do 20 grudnia 1914 roku związki 2. Armii wycofały się z Prus.
W okresie od 10 września, a szczególnie od początku listopada do chwili wycofania się 20 grudnia 1914 roku, istniała realna możliwość powrotu Rosjan po depozyt Samsonowa, ukryty gdzieś w okolicach Nidzicy lub Wielbarka. Jeśli zamiar powrotu po skarb deklarował nawet prosty woźnica „złotych taczanek”, którego spotkał w Wielbarku Tomasz Kochanowski, to cóż dopiero mówić o wyższych rosyjskich oficerach, którzy rzeczywiście mieli szansę dotarcia do miejsca ukrycia.
To oni mogli skarb wykopać
Kasa 2. Armii została prawdopodobnie ukryta 29 sierpnia 1914 roku podczas ucieczki sztabu armii z niemieckiego okrążenia. Oprócz Samsonowa, w skład tej grupy wchodzili jeszcze: gen. Postowski, gen. Filimonow, płk. Wiałow, płk. Lebiediew, ppłk. Andogski, sztabskapitan Dusimeter, por. Kawerszeński, esauł Kozaków dońskich – Babkow oraz ordynans gen. Samsonowa, kanonier, trębacz Kupczik z 11. Baterii Artylerii Konnej. Największe możliwości, z racji swojej funkcji i stopnia, mieli do powrotu generał Postowski oraz Filimonow. Mógłby to również być szef wywiadu 2. Armii – pułkownik Lebiediew lub ppłk. Andogski. Raczej nie pojawił się już koło Wielbarka i Nidzicy pułkownik Wiałow, który zginął na froncie kilka tygodni po śmierci gen. Samsonowa. Trudno sobie wyobrazić, aby pozostali członkowie sztabu 2. Armii o niższych rangach mogli zdobyć rozkaz wyjazdu oraz przepustkę we frontowy obszar Wielbarka bez zwracania na siebie specjalnej uwagi.
Istnieje również możliwość, że jakiś rosyjski oficer posiadający informację o kasie wysłał w czasie drugiej okupacji rejonu ukrycia swoich zaufanych ludzi - mogli to być nawet cywile - z odpowiednią mapą. Zakładając takie całkiem realne warianty rozwoju wydarzeń, dojdziemy do wniosku, iż kasa Samsonowa spoczywała w ukryciu tylko trzy miesiące.
Podobnie mogli postąpić oficerowie sztabu 2. Armii w przypadku ukrytych swoich rzeczy osobistych. Późnym wieczorem 29 sierpnia 1914 roku sztabowcy przygotowywali się do pokonania pieszo najbardziej niebezpiecznego odcinka niemieckiego okrążenia. Aby uniknąć rozpoznania w przypadku dostania się do niemieckiej niewoli, rosyjscy oficerowie zdjęli epolety, odznaczenia i akselbanty. Z kieszeni wyjęli dokumenty oraz osobiste drobiazgi i wszystkie te rzeczy zakopali w jednym dołku. Dokonali tego z zamiarem powrotu po te przedmioty i nie ma powodu przypuszczać, aby odstąpili od swego postanowienia.
Co się stało z generałem Samsonowem?
Dowódca 2. Armii wtedy również zostawił swoje dokumenty, biorąc ze sobą tylko złoty zegarek z dewizką i medalionem oraz „złotą szablę” – dar cara Mikołaja II. Generalski mundur ukrył, zakładając kozacki płaszcz. Złote przedmioty generał będzie miał przy sobie tylko kilka godzin, ponieważ wczesnym rankiem następnego dnia znajdzie je przy ciele Samsonowa robotnik leśny Michał Jedamski. Medalion generała odegra kluczową rolę w identyfikacji jego zwłok...
Czytelników pragnących poznać bliżej losy generała Samsonowa oraz jego skarbu odsyłam do książki mego autorstwa - „Generał Samsonow. Stuletnie kłamstwo”, która ukazała się w maju ub.r. w wydawnictwie „Książka i Wiedza”.
Maciej Gebel
Hobbysta zajmujący się historią, kartografią i archeologią północnej Polski, lekarz stomatolog
[
]( http://odkrywca.pl/ )