Trwa ładowanie...
31-03-2015 14:30

Tajna broń Korei Północnej

Tajna broń Korei PółnocnejŹródło: Eastnews
d8k4j5n
d8k4j5n

Korea Północna straszy świat nie tylko swoim programem nuklearnym i kolejnymi testami rakiet balistycznych, ale także tonami narkotyków, którymi próbuje ogłupić społeczeństwa Zachodu i nieźle na tym zarobić. Czy Kim Dzong Un jest obecnie największym dilerem świata?

Kilka miesięcy temu pisaliśmy o tym, że w Korei Północnej palacze marihuany mają lepiej niż w Holandii. W państwie Kimów trawka to używka bardzo popularna wśród mas, dzięki której robotnicy mogą zrelaksować się po ciężkim dniu pracy. Co ciekawe, jest ona tańsza od papierosów i nie uważa się jej tam za narkotyk.

Według północnokoreańskiej ideologii narkotykami są dopiero wszelkie używki "cięższego" kalibru, czyli np. amfetamina i jej pochodne. Teoretycznie handel i posiadanie tych środków są surowo zakazane, a osoba łamiąca zakaz może zostać skazana nawet na karę śmierci. Tyle jeśli chodzi o osoby prywatne. Wygląda na to, że wobec urzędników państwowych stosowane są inne standardy, a narkotyki, mimo przeczących zapewnień władz, produkowane są tam na skalę przemysłową.

Jak podaje "The Guardian", niedożywieni obywatele faszerowani są metamfetaminą, by zwiększyć ich wydolność pracy. Ale to ponoć dopiero wierzchołek góry lodowej.

d8k4j5n

Skala zjawiska jest ogromna: według źródeł dyplomatycznych i wywiadowczych północnokoreańscy dostojnicy z placówek dyplomatycznych zagranicą mieli na szeroką skalę uskuteczniać handel narkotykami. W grę wchodzi obrót opiewający na kwoty milionów dolarów!

Co ciekawe, wiele wskazuje na to, że zwyczajna "dilerka" nie jest odosobnionym pomysłem żądnego bogactwa pojedynczego dyplomaty, który postanowił w ten wątpliwy z punktu widzenia prawa sposób dorobić do pensji. Jak podaje "Washington Post", proceder odbywa się na masową skalę i są w niego zamieszane liczne północnokoreańskie placówki, w tym również te w Europie Wschodniej. Tylko poprzez jedną z nich Korea Północna spieniężyła około 200 kilogramów "towaru".

Zalać świat "metą"

Jeśli zatem nie są to ekscesy chciwych ambasadorów, to w takim razie co? Już w 2007 roku DEA (amerykańska agencja rządowa do walki z narkotykami) informowała kongres USA, o powołanym jeszcze przez Kim Dzong Ila tajnym "Biurze 39", które miało koordynować nielegalną działalność północnokoreańskich dyplomatów. Jak informuje "Daily Mail", aż 40 proc. dochodów tej azjatyckiej współczesnej despotii ma pochodzić z działalności kryminalnej.

Według informacji zdobytych przez wywiad największego wroga Północy, czyli Korei Południowej, to element szerszej polityki wsparty odgórną dyrektywą nowego północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una, który od swoich dyplomatów żąda potwierdzenia lojalności i realnych korzyści - w formie odpowiednio wysokich sum.

d8k4j5n

Szef każdej placówki dyplomatycznej musi rocznie odprowadzić do Phenianu "daninę" w wysokości, bagatela, 100 000 dolarów. W tym celu wyposażany jest w 20 kilogramów narkotyków (głownie metamfetamina i heroina), które ma za zadanie wprowadzić na rynek państwa, w którym pełni funkcje dyplomatyczne. Część dyplomatów narzeka, że Kim Dzong Un jest wyjątkowo pazerny, ale nie pozostaje im nic innego, jak spełniać jego wymagania.

- Narkotyki transportuje się z Korei Północnej na statkach lub ciężarówkach kilkanaście razy do roku - informuje źródło. - Personel dyplomatyczny ambasad umawia się z przemytnikami w sekretnym miejscu i przechwytuje towar.

Południowokoreański wywiad alarmuje, że ogółem rocznie placówki Korei Północnej handlują nawet 3 tonami nielegalnych substancji, co daje dochody rzędu 100-200 milionów dolarów. Taki zastrzyk finansowy, jak widać, musi być dla Phenianu bardzo cenną pomocą, skoro ryzykuje całkowitą kompromitacją swoich służb dyplomatycznych. Jednak wprowadzanie ciężkich narkotyków na rynek obcego państwa to przecież nie tylko pieniądze. To także rozbijanie morale obywateli i destabilizowanie gospodarki.

d8k4j5n

Co ciekawe Koreańczycy żerują nawet na swoim najbliższym sojuszniku - odbiorcami koreańskiej kryształowej śmierci (jak zwykło mówić się na metamfetaminę) są nie tylko państwa Zachodu, ale też Chiny. Jak podaje serwis "The Diplomat", od 2010 roku chińska straż graniczna udaremniła przerzut narkotyków, mający trafić na tamtejszy rynek, o łącznej wartości 60 milionów dolarów. I choć władze w Phenianie odcinają się od przemytników i organizują im pokazowe procesy, wszyscy wiedzą, kto jest głównym zleceniodawcą. Z raportów południowokoreańskich agentów wynika, że metamfetamina na skalę hurtową, produkowana jest w specjalnie przekwalifikowanych... fabrykach państwowych zakładów farmaceutycznych, a wszystko nadzoruje sam wnuk "wiecznego prezydenta".

d8k4j5n
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d8k4j5n