Tak działa żydowski wywiad
Słyszał o nich chyba każdy na świecie choć słyną z tajemniczości, bezwzględności oraz zabójczej skuteczności.
Dla zapewnienia bezpieczeństwa swojemu krajowi i narodowi nie wahają się stosować nawet radykalnych metod. Izraelska agencja wywiadowcza budzi podziw, strach, a czasem także nienawiść. Poznajmy najbardziej spektakularne operacje Mossadu.
Na tropie zbrodniarza
Agencja otrzymała nazwę Mossad w 1963 roku, ale świat poznał jej skuteczność już trzy lata wcześniej, kiedy Izraelczykom udało się wytropić jednego z najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy nazistowskich - Adolfa Eichmanna. Główny twórca i koordynator planu "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" był bezskutecznie poszukiwany przez blisko 15 lat. W końcu izraelskim agentom udało się go wytropić w Argentynie.
Do Ameryki Południowej wyjechał sam szef przyszłego Mossadu Isser Harel oraz 30 wybranych przez niego podwładnych. Przygotowania do akcji trwały wiele dni. 11 maja 1960 roku Eichmann został porwany w drodze do domu w Buenos Aires. W tajnej kryjówce dokładnie sprawdzono tożsamość mężczyzny. Zweryfikowano ją m.in. na podstawie charakterystycznych blizn na ciele. Dziewięć dni później nafaszerowanego narkotykami i środkami usypiającymi zbrodniarza, przebranego w uniform pracownika linii lotniczej El Al przemycono na pokład oficjalnego samolotu delegacji izraelskiej. Zdumionym celnikom wyjaśniono, że "kolega wypił kropelkę za dużo z radości, że wraca do domu". W Jerozolimie Adolf Eichmann stanął przed sądem i został skazany na śmierć przez powieszenie.
Zobacz FILM:
Gdzie jest Josele?
Spektakularnym sukcesem Mossadu skończyła się również operacja odnalezienia Josele Schuchmachera, ośmioletniego chłopca, który w 1957 r. przyjechał do Izraela z ZSRS. Trafił pod opiekę dziadka - bardzo religijnego Żyda. Nienawidzący Sowietów mężczyzna obawiał się, że rodzice Josele zechcą wrócić do Rosji i zabrać ze sobą syna. Pewnego dnia chłopiec zniknął. Sprawa wzbudziła ogromne emocje wśród mieszkańców Izraela. Podzieliła społeczeństwo i wywołała napięcia między fundamentalistami a liberałami. Wieszczono nawet wybuch wojny domowej, a w konsekwencji - rozpad młodego państwa. W takiej sytuacji premier Dawid Ben Gurion zlecił szefowi Mossadu odnalezienie Josele.
Szybko odkryto, że chłopiec został wywieziony z Izraela. Najlepsi agenci Mossadu wyruszyli do Stanów Zjednoczonych, Ameryki Południowej, Afryki Północnej i Europy Zachodniej, ale nie udało im się natrafić na ślad zaginionego. Przełomowa wiadomość nadeszła z Antwerpii. Wysłany tam agent zinfiltrował sektę miejscowych ortodoksów i poznał Madeleine Ferraille, piękną Żydówkę, która wykonywała niebezpieczne zadania dla współwyznawców. To właśnie ona wywiozła z Izraela Joselego przebranego za dziewczynkę.
Agenci Mossadu zwabili Madeleine na spotkanie i porwali kobietę. W Jerozolimie poddano ją bardzo skutecznemu śledztwu, w efekcie którego zdradziła miejsce pobytu chłopca. Josele mieszkał z amerykańską rodziną w Nowym Jorku pod przybranym imieniem Jankele. Szef Mossadu interweniował w USA i chłopca uwolniono na osobiste polecenie prokuratora generalnego Roberta Kennedy'ego.
Zobacz FILM:
Tajemniczy transport uranu
Mieszkańcy Izraela od początku istnienia państwa żyli w strachu przed arabskimi sąsiadami. Poczucie bezpieczeństwa miało zapewnić posiadanie broni atomowej. Jednak do jej skonstruowania potrzebowano rudy uranu, której zdobycie wydawało się niewykonalne, ponieważ dystrybucja tego surowca była pod ścisłą kontrolą opinii międzynarodowej. Zadanie powierzono Mossadowi. Operację o kryptonimie "Plumbat" przeprowadzono w 1968 r. Izraelscy agenci zwerbowali Herberta Schulzena, pracownika niemieckiej firmy Asmara Chemie. To przedsiębiorstwo zamówiło w belgijskim koncernie wydobywczym odpowiednią ilość rudy uranu. Transakcja nie wzbudziła podejrzeń Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.
Agenci zarejestrowali fałszywą firmę żeglugową pod banderą Liberii i kupili stary niemiecki okręt "Scheersberg A". Wynajęto załogę, która załadowała ładunek uranu, a po zawinięciu do portu w Hamburgu dowiedziała się, że statek został sprzedany. Marynarzom wypłacono wysokie odprawy i odesłano do domów. Na pokład weszła nowa "załoga", składająca się w dużej części z agentów Mossadu.
Na Morzu Śródziemnym, w pobliżu Cypru ładunek został przeniesiony na małe jednostki izraelskie. Gdy władze europejskich państw zaczęły się niepokoić, co się stało z 200 tonami uranu, surowiec był już w magazynach nuklearnego centrum badawczego na pustyni Negew.
Zobacz FILM:
Gniew Boży
Najbardziej kontrowersyjną akcją Mossadu była operacja "Gniew Boży", która stanowiła odwet za rzeź izraelskich sportowców podczas olimpiady w Monachium w 1972 r. Palestyńscy terroryści z organizacji Czarny Wrzesień przedostali się do wioski olimpijskiej, zabili dwóch członków reprezentacji Izraela, a kolejnych dziewięciu wzięli jako zakładników, którzy również zginęli niedługo później.
Premier Golda Meir osobiście poleciła "dopaść" odpowiedzianych za tragedię. "Szwadron śmierci" z Mossadu rozpoczął objazd Europy. Najpierw został zastrzelony Adel Zwaiter, przedstawiciel Organizacji Wyzwolenia Palestyny w Rzymie. Kilka dni później zginął Mohmud el-Hamszari, reprezentant OWP w Paryżu. W czasie rozmowy wybuchł jego domowy telefon. Miesiąc później to samo spotkało Husajna Abu el-Khaira, rezydenta OWP na Cyprze. Kolejnych trzech terrorystów zginęło podczas spektakularnej akcji w Bejrucie, w której uczestniczyli m.in. agenci Mossadu przebrani za kobiety.
Operacja "Gniew Boży" wywołała także skandal międzynarodowy. 21 lipca 1973 r. w norweskim miasteczku Lillehammer agenci zastrzelili kelnera lokalnej restauracji, Marokańczyka Ahmeda Boushiki. Wzięli go za długo poszukiwanego Alego Hassana Salameha - głównego wykonawcę terrorystycznej akcji w Monachium. Zamachowcy z Mossadu pozostawili po sobie wiele śladów i norweska policja bez trudu ich aresztowała. Jeden z agentów opowiedział o operacji "Gniew Boży", a informacje przedostały się do mediów, wywołując oburzenie światowej opinii publicznej.
Od tego czasu Mossad działał ostrożnie. Salameha udało się wytropić dopiero w 1979 r. w Bejrucie. Tym razem terrorysta nie uniknął śmierci. Udało się to natomiast Abu Daudowi - mózgowi operacji w Monachium. Mossad dopadł go w Warszawie. Do siedzącego w kawiarni hotelu "Victoria" Palestyńczyka podszedł młody człowiek i z bliskiej odległości oddał kilka strzałów. Wszystkie trafiły w cel, jednak Abu Daud przeżył dzięki szybkiej operacji wykonanej w warszawskim szpitalu MSW.
Zobacz FILM:
Fałszywy Mercedes
Szerokim echem odbiła się również operacja "Thunderbolt" przeprowadzona przez Mossad w Ugandzie. Na początku lipca 1976 roku na lotnisku Enteebe wylądował samolot Air France z 94 izraelskimi pasażerami, który został porwany przez palestyńskich terrorystów. Bojówkarze z Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny postanowili skorzystać z gościnności ugandyjskiego dyktatora Idiego Amina. Zagrozili także wysadzeniem samolotu, jeśli nie zostaną spełnione ich żądania - uwolnienie 40 palestyńskich bojowników więzionych przez Izrael oraz 13 innych więźniów przetrzymywanych we Francji, Niemczech, Szwajcarii i Kenii.
Władze Izraela wstępnie zgodziły się na negocjacje, ale równocześnie Mossad przygotowywał plan odbicia zakładników. Punktem kulminacyjnym akcji był wjazd agentów na lotnisko opancerzonym Mercedesem, stanowiącym dokładną kopię samochodu, którym posługiwał się Idi Amin. Ochrona lotniska przepuściła pojazd bez jednego strzału.
Atak sił specjalnych był dla terrorystów całkowitym zaskoczeniem. Zginęli wszyscy porywacze oraz 20 żołnierzy ugandyjskich. Operacja kosztowała także życie czterech zakładników oraz dowódcę oddziału szturmowego - płk. Jonatana Netanyahu, starszego brata obecnego premiera Izraela Benjamina Netanyahu.
Zobacz FILM:
Naukowcy w strachu
W ostatnich latach Mossad próbuje zablokować irański program budowy broni atomowej. Co kilka miesięcy w tajemniczych okolicznościach umierają osoby zaangażowane w ten projekt. W styczniu 2010 r. zginął Masud Ali Mohammadi, profesor fizyki na teherańskim uniwersytecie. W jego samochód wjechał motocykl pułapka.
Kilka miesięcy później podobny wypadek przydarzył się innemu naukowcowi. Madżid Szahriari jechał zatłoczoną ulicą Teheranu, gdy w pewnym momencie obok auta zatrzymał się motocyklista. Coś lekko stuknęło w samochód, a po chwili eksplodowała bomba przyczepiona do drzwi. Fizyk poniósł śmierć na miejscu. W tym samym czasie, kilka kilometrów dalej identyczny ładunek wybuchł obok auta Ferejduna Abbasiego Dawaniego, specjalisty od pocisków rakietowych. Udało mu się jednak w ostatniej chwili uciec. Śmierci nie uniknął natomiast Mostafa Ahmadi Roszan, inżynier pracujący w ośrodku atomowym w Natanzu. Zginął rok temu w wyniku wybuchu bomby magnetycznej przyczepionej do samochodu, którym jechał. Kilka miesięcy temu w Iranie powieszono 24-letniego Dżamala Fasziego, któremu zarzucono udział w zamachu na jednego z naukowców. Przed śmiercią podobno przyznał się do pobytu w Tel-Awiwie, gdzie miał przejść szkolenie w Mossadzie.
Rafał Natorski /PFi, facet.wp.pl
Zobacz FILM: