Tajny plan Hitlera: dmuchana lala dla każdego żołnierza
Uzbrojenie i ekwipunek żołnierzy Wehrmachtu w czasach II wojny światowej należał do najnowocześniejszych na świecie. Armia "Tysiącletniej Rzeszy" mogła również świecić dla innych przykładem pod względem wyszkolenia. Jednak biorąc pod uwagę kwestie psychologiczne i preferencje spędzania czasu wolnego armia Hitlera nie różniła się znacząco od wszystkich wojsk przeszłości. W myśl zasady: gdy do domu i swej kobiety daleko, dobrze jest się zabawić.
12.07.2011 | aktual.: 12.07.2011 13:56
W przypadku żołnierzy stacjonujących we Francji wybór był dość oczywisty - w końcu "najlepsze kasztany rosną na Placu Pigalle", a "profesjonalistki" z paryskich kabaretów nie mają sobie równych. Na efekty nie trzeba było długo czekać i nie chodzi tu o wzrost satysfakcji seksualnej wśród niemieckich żołnierzy, a co za tym idzie, wzrost morale...
Wśród Niemców wybuchła istna epidemia chorób wenerycznych. Wobec tego trzeba było przedsięwziąć szybkie kroki w celu ratowania zdrowia (i honoru) nazistowskiej armii. Führer i jego współpracownicy nie zawiedli swoich żołnierzy.
W Dreźnie rozpoczęto produkcję syntetycznych "lal", które skutecznie ukoiłyby tęsknotę za rozkoszami łoża u każdego frontowca, tym samym odsuwając go od niebezpiecznych francuskich prostytutek, których aktywność niepokoiła samego szefa SS, Heinricha Himmlera: "Największym zagrożeniem w Paryżu jest szeroko rozpowszechniona i niekontrolowana obecność dziwek, które nagabują sobie klientów w barach, klubach i innych miejscach. Naszym obowiązkiem jest uchronić żołnierzy przed ryzykowaniem zdrowia za cenę szybkiej przygody".
Prototyp dmuchanej "Helgi" został osobiście zatwierdzony przez Hitlera i już wkrótce niemieccy żołnierze okupujący wyspę Jersey mogli wypróbować nowe tajne antidotum na chuć. Lala była, rzecz jasna, w typie nordyckim, a zatem posiadała blond włosy i niebieskie oczy. I co najważniejsze - złożona, mieściła się w żołnierskim plecaku.
Rezultaty eksperymentu musiały być naprawdę zadowalające, ponieważ Himmler złożył osobne zamówienie na 50 sztuk specjalnie dla swoich oddziałów.
Projekt nie wykroczył jednak poza fazę "beta" z innych przyczyn: zastrzeżenia złożyli sami żołnierze. Widocznie byli bardziej dalekowzroczni i przewidujący od swoich wodzów i wiedzieli, że wiecznie wygrywać nie będą. A dostanie się do niewoli z takim ekwipunkiem mogło stać się dla nich powodem hańby dużo większej niż rozkosze, jakie oferowały pierwsze dmuchane lale na wojennych frontach.
KP/PFi