Tak "pakowali" w ZSRR - historia sowieckiej kulturystyki
12.04.2016 | aktual.: 27.12.2016 15:19
Kulturystyka była tam uważana za dyscyplinę rodem ze "zgniłego Zachodu", a na kulturystów patrzono z podejrzliwością i lekceważeniem
Kulturystyka była tam uważana za dyscyplinę rodem ze "zgniłego Zachodu", a na kulturystów patrzono z podejrzliwością i lekceważeniem
Za początek sowieckiej kulturystyki można uznać rok 1948 - to właśnie wtedy w Moskwie odbył się konkurs, na którym jury oceniało budowę ciała i muskulaturę zawodników. W większości nie byli to zawodowi sportowcy, ale... cyrkowi artyści. Zwycięzcą konkursu został Aleksandr Sziraj, akrobata. Rosjanin zyskał popularność i pozował dla wielu malarzy oraz rzeźbiarzy, którym służył za model zaprawionych pracą fizyczną robotników, górników i kołchoźników.
Idole Schwarzeneggera
Pierwszymi sportowcami, którzy mieli więcej wspólnego z tym, co dziś uważa się za kulturystykę, byli Jurij Własow i Leonid Żabotinski. Ten pierwszy był zresztą wzorem do naśladowania dla samego Arnolda Schwarzeneggera, który po latach przyznał, że zobaczył Własowa na żywo podczas mistrzostw świata w ciężkiej atletyce w 1961 roku jako 14-letni chłopiec. Własow niezwykle mu wówczas zaimponował.
Bez kadry, ale z zapałem
W ZSRR brakowało rodzimych specjalistów od budowania muskulatury, a żelazna kurtyna mocno ograniczała przepływ informacji z Zachodu. Sowieckie gazety drukowały tylko plany ćwiczeń z lekkimi hantlami, wypracowane jeszcze na początku XX wieku przez Jewgienija Sandowa, podczas gdy cały świat trenował już według zasad słynnego Kanadyjczyka Joe Weidera. Plany treningowe Rosjanie brali więc z polskich gazet. W 1968 roku pojawiła się książka Gieorgija Tenno - sowieckiego atlety, żołnierza i wieloletniego więźnia łagrów. Pozycja z miejsca stała się "biblią" kulturystów aż do końcówki lat 80.
A jest siła?
Pierwsze nieoficjalne mistrzostwa ZSRR w kulturystyce odbyły się w 1971 roku w Siewierodwińsku. W dalszym ciągu pokutowało jednak myślenie, że ćwiczenie muskulatury dla samej muskulatury jest bezsensowne. Dlatego uczestnicy zawodów musieli udowodnić, że ich mięśnie są nie tylko piękne, ale również użyteczne - przed właściwą częścią konkursu mieli za zadanie przepłynąć jak najdłuższy dystans w czasie 45 sekund.
Zakaz pakowania
W 1973 roku partia uznała kulturystykę za przejaw skrajnego egoizmu i indywidualizmu, który nie ma prawa bytu w sowieckim państwie. W prasie zaczęła się nagonka - kulturyści byli przedstawiani jako pijacy, którzy trenują, by łatwiej popełniać przestępstwa. Dyscyplina została zakazana, a bodybuilderzy musieli zejść do podziemia. "Podziemie" często miało znaczenie dosłowne, bo siłownie, na których można było swobodnie ćwiczyć (na oficjalnych obiektach trenowano tylko na zasadach usankcjonowanych przez państwo), przeniosły się do piwnic. Kulturyści zaczęli być prześladowani - do więzienia trafił m.in. utytułowany zawodnik Władimir Chomulew, któremu "wlepiono" wyrok za rzekomy gwałt.
Wyjście z podziemia
Lepsze czasy dla kulturystów przyszły dopiero w okresie pierestrojki. Siłownie z powrotem przeniosły się z podziemia do normalnych lokali. - Bodybuilding zaczął śmiało wychodzić ze śmierdzących piwnic, dzięki poświęceniu sportowców zaczęto budować siłownie, organizować lokalne zawody. Szło to spontanicznie - wspomina Władysław Kuzniecow, sowiecki i rosyjski bodybuilder.
Amotorszczyzna początkujących
Jak wyglądały przykładowe zawody raczkującej oficjalnej kulturystyki? - Pamiętam, że ćwiczyłem w pomieszczeniach starej cerkwi. (...) Paru chłopaków z naszego klubu, w tym ja, mazało się nie wiadomo czym, wyglądaliśmy jak utytłani palacze - wspomina Kuzniecow. - Wychodziliśmy pozować na sali do koszykówki, którą oświetlało parę ledwie palących się lamp zwisających z sufitu. Po prostu prężyliśmy się przed nieliczną widownią, w pozach, jakie tylko przyszły nam do głowy.
Na całego!
Pod koniec lat 80. w ZSRR ponownie zaczęto organizować mistrzostwa w kulturystyce, a bodybuilderzy mogli wyjeżdżać na zagraniczne turnieje. W 1986 roku na zawodach w Australii zajęli czwarte miejsce. - W końcówce lat 80. ubiegłego wieku być pakerem oznaczało być prawdziwym mężczyzną, ze wszystkimi konsekwencjami - w niepozbawiony dwuznaczności sposób podsumowuje ten czas Kuzniecow.
KP