Tak się czesano w latach 30.
29.03.2013 | aktual.: 27.12.2016 15:10
Zdecydowalibyście się na takie fryzury?
Jeśli zapytalibyście swojego dziada lub pradziada o to, jaką fryzurę powinien nosić zadbany i elegancki mężczyzna, co usłyszelibyście w odpowiedzi? Żołnierski jeżyk? Zdecydowanie zbyt prymitywny i dziś kojarzony jednoznacznie z kijem baseballowym czy maczetą.
Dłuższe fruwające i spadające na oczy strąki? Dobre dla hipsterów. "Krótko z przodu, długo z tyłu i wąsy na przedzie"? Kazikowy symbol obciachu zdecydowanie nie przejdzie.
A może "w ząbek czesany"? Lansowi lat 30. zdecydowanie najbliżej do tego ostatniego, choć w nieco bardziej sztubackiej i niepokornej formie. Oto unikalna kolekcja autentycznych zdjęć przedstawiających, jak czesano się w międzywojennej Polsce. Chcecie udać się w niezapomnianą podróż w czasie?
KP/PFi, facet.wp.pl
Idziemy do fryzjera
W Polsce lat 30. wizyta u fryzjera była oczywistą częścią męskiej codzienności, a i sam zawód był znacznie bardziej zmaskulinizowany. Do fryzjera wpadało się nie tylko skrócić zbyt długą fryzurę, ale "wyczesać się" na wyjście do teatru czy randkę, poczytać gazetę i wymienić uwagi na temat bieżącej sytuacji politycznej z sąsiadem Zdzichem, który przyszedł akurat tylko na golenie.
Właśnie ten ostatni zabieg był wśród mężczyzn równie, jeśli nie częstszym powodem wizyty u fryzjera. No cóż, to nie była jeszcze era powszechnych maszynek do golenia, a jak wiadomo, samemu brzytwą ogolić jest się nie sposób!
Na ulicy? Czemu nie?
Tym, którzy nie przepadali za wizytami w eleganckich gabinetach fryzjerskich i woleli zadbać o wygląd szybciej i w zdecydowanie bardziej swojskiej atmosferze, swoje usługi oferowali balwierze uliczni.
Biorąc pod uwagę, że przed wojną na ulicy i w miejscach publicznych życie koncentrowało się w dużo większym stopniu niż ma to miejsce dzisiaj, widok publicznego strzyżenia czy golenia nie należał do rzadkości.
A może depilacja?
Ładna fryzura to jeszcze nie wszystko! Zabiegi pielęgnacyjne nie obejmowały jedynie włosów na głowie oraz zarostu, ale również były przeprowadzana na innych elementach męskiej twarzy. Jak widać na zdjęciu, włosy w uszach chyba nigdy nie były modne...
(na zdjęciu Adolf Dymsza, kadr z filmu "Ułani")
Chłopczyce coraz bardziej kobiece
Kobiecym ideałem pozostawały raczej krótsze włosy - reminiscencje triumfalnej fryzury na "chłopczycę", która królowała w latach 20. - fantazyjnie pofalowane po obu stronach i spięte na karku. Tradycyjnie również bardziej "udziwnione" od fryzur męskich.
Panie mogły pozwolić sobie niemal na wszystko i w dalszym ciągu pozostawały modne. Podążając jednak ślepo za modą, łatwo narazić się na śmieszność, dlatego skandalizująco kuriozalne fryzury nigdy nie zdominowały polskiej ulicy. Na co dzień panie stawiały na bardziej dyskretną elegancję.
Liczy się długość?
Choć kobiecym ideałem były wspomniane krótsze włosy, nie wszystkie panie decydowały się podążać za modą i rezygnować z właściwego płci pięknej przywileju noszenia włosów do samej ziemi - i to dosłownie.
Porażającej długości fryzura z pewnością poruszyła niejedno męskie serce bardziej niż nawet najbardziej wymyślne udziwnienia wyczarowane u fryzjera. Aż chce się zakrzyknąć "Roszpunko, roszpunko, spuść swoje włosy, abym mógł wejść po schodach złotych!".
Paryska tandeta
Chociaż nasze rodaczki zazwyczaj nie pozwalały sobie na zbędną ekstrawagancję, czasami i do nas docierały echa paryskich salonów.
A należy pamiętać, że fryzury kobiet z Zachodu były tyleż wymyślne, co kiczowate. Pawie pióra, okręty we włosach, czy swoiste żyrandole, to tylko niewielka próbka umiejętności stylistów lat 30. Jednak trzeba przyznać, że tego typu rozwiązania dobrze wyglądają jedynie podczas balów karnawałowych!