Tak się powinno pić piwo!
Może i jesteśmy prości, ale przyznacie sami, że chyba nie ma przyjemniejszej rzeczy w upalny dzień, jak wypicie dobrze schłodzonego piwka w doborowym towarzystwie? No dobra, jednak jest - oczywiście wypicie dwóch takich piw..., a jeszcze lepiej czterech! I najlepiej, żeby każde było inaczej podane... A jak się okazuje, dobrze serwowane piwo wcale nie musi oznaczać tej najbardziej klasycznej "piany na dwa palce".
24.06.2013 | aktual.: 20.02.2015 11:32
Niedawno przekonaliśmy się o tym na własnej skórze, czy raczej na własnych wargach. Niemal cała nasza redakcja miała okazję rozsmakować się w dobrym schłodzonym Pilsnerze Urquellu, którego Czesi serwują na 4 różne sposoby. Musicie uwierzyć nam na słowo, ale w każdym wydaniu smakuje on wyjątkowo. Skoro jesteśmy już przy naszych południowych sąsiadach, to warto powiedzieć, że przywiązują oni ogromną wagę do samej kultury spożywania piwa zgoła innej niż ta, którą znamy w Polsce. Czesi spotykają się w pivnich hospodach, gdzie piją złociste piwo podawane obowiązkowo w kuflu z grubego szkła. Na stołach goszczą zaś liczne przekąski, jak knedliki czy utopenec.
Praga jak i całe Czechy to jeden z najpopularniejszych kierunków podróży polskich turystów. Odwiedzając tamtejsze puby coraz częściej odkrywamy, że choć jesteśmy sąsiadami, a nasze języki są do siebie tak podobne, to różnimy się w sposobie postrzegania złocistego trunku. Nasi południowi sąsiedzi od lat przodują w liczbie spożytych kufli piwa na świecie. Żaden inny naród nie umiłował sobie aż tak tego trunku. Nic więc dziwnego, że Czesi wypracowali jedną z najbardziej fascynujących piwnych kultur. Co ją wyróżnia?
Piwo jako całość
Czesi patrzą na piwo jako całość. Widzą w nim doskonały smak, ale również kolor, wachlarz aromatów oraz gęstą, kremową pianę, za którą wprost przepadają. Kluczowy jest dla nich także sposób nalewania i serwowania piwa. To dlatego w czeskich pubach powstał nieznany u nas zawód - wyczepni, czyli barman, który zajmuje się wyłącznie nalewaniem piwa. Czechom nie wystarczył też jeden sposób nalewania złocistego trunku, stąd opracowali aż cztery sposoby - hladinkę, snyt, cochtan i mliko - charakterystyczne dla ikony czeskiego piwa - Pilsner Urquell.
Fenomen _pivnych hospod_
Nasi południowi sąsiedzi spotykają się najczęściej w "piwnych gospodach" gdzie przy wspólnych ławach siadają zarówno mężczyźni jak i kobiety, urzędnicy i robotnicy. Nie jest ważne czym się zajmujesz ani kim jesteś. Liczy się jedynie to, że doceniasz smak najlepszego piwa. Nieodłącznym elementem czeskich pubów jest kuchnia stworzona z myślą o złocistym trunku. Nie brak w niej knedlików, ziemniaków, zawiesistych sosów oraz wyśmienitych przekąsek piwnych. W czeskich pubach królują _ knedliki, wśród których prym wiodą _ houskove, _ obycejne, bramborove_ i _ owocne, a także _ svickova, czyli polędwica wołowa z sosem śmietanowym. Obowiązkowo na czeskim stole powinien pojawić się gulasz albo vepro, czyli porcja wieprzowiny z dużą ilością sosu. Do piwa podawana jest niezliczona ilość przekąsek, z których najpopularniejszą jest _ utopenec_, czyli marynowane kiełbaski z kawałkami słoniny, zalane marynatą.
Co po za tym do piwa? W Czechach do złotego trunku dostaniemy niezliczoną ilość przystawek z sera. Jednym z najpopularniejszych są harmelinymarynowane, czyli okrągłe serki pleśniowe typu camembert. Sery kroi się w poprzek, układa w słoiku warstwami, posypując posiekanym czosnkiem, słodką papryką i ziołami. Na wierzch dodaje się liście laurowe i rozkrojoną ostrą papryczkę - czuszkę. Całość zalewana jest olejem, i odstawiana do zamarynowania. Wśród innych czeskich frykasów znajdziemy, m.in.: olomoucke tvaruzky - czyli miękkie dojrzewające o silnym przenikliwym zapachu, pivni syr - tłusty, miękki i intensywny w smaku sera okraszonego posiekaną cebulką, musztardą i słodką papryką. W gospodzie królestwie złocistego pilznera nie może także zabraknąć potrawy o nazwie _ topinky_, czyli kromki chleba (zwykle żytniego), usmażonego na rumiano na maśle, nasmarowanego czosnkiem i pokrytego różnymi dodatkami, np. niebieskim serem pleśniowym i papryką.
Czeskie toasty!
Piwo w Czechach pite jest nawet przy najbardziej uroczystych okazjach. "Na zdravi!", czyli "na zdrowie" to najczęściej wznoszony toast w Czechach. To także kolejny dowód na to, że Polacy i Czesi mają ze sobą wiele wspólnego. Czesi nie znają jednak naszego "100 lat", inaczej też wygląda samo wznoszenie toastu, a ważnym uroczystościom towarzyszą ludowe przyśpiewki. Nasi południowi sąsiedzi wygłaszając toast najchętniej przechylają kufel najlepszego piwa.
Wznosząc toast i wypowiadając głośno "Na zdravi" [wym. Na zdrawi]. Czesi zazwyczaj, patrząc sobie w oczy, stukają się górną częścią ścianki kufla a następnie dolną, wykonując gest przypominający kołyskę, po czym głośno uderzają kuflem w stół. Inne popularne w Czechach toasty to "Pripijme na zdravi naseho hosta" [wym. Przipijme na zdrawi naszeho hosta], czyli: "Wypijmy na zdrowie naszego gościa" czy: " At' zije oslavenec!" [wym. At żije oslawenec) co oznacza: "Niech żyje solenizant!". Czechom zdarza się też wykrzyczeć " Az do dna!", czego chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć.
Wydarzenia, przy których wznoszone są toasty, niewiele różnią się od tych, które znamy w Polsce. Najpopularniejsze z nich to urodziny czy spotkania w gronie przyjaciół. W zależności od okazji, toasty wygłasza się na siedząco lub stojąc.
Wznoszeniu toastów często towarzyszą ludowe przyśpiewki. Przyjaciele spotykający się przy piwie śpiewają najczęściej "Dneska budem slavit, / dneska budem pít, / vesele se bavit / a naladu mít" [wym. Denska budem slawit, denska budem pit, wesele se bawit a naladu mit]. Co można tłumaczyć jako: "Dzisiaj świętujemy, / dziś będziemy pić, / wesoło się bawić / i wesoło żyć!".
Czesi, jak przystało na naród piwoszy, najczęściej wznoszą toasty kuflem pełnym najlepszego pilzneńskiego piwa. Już wkrótce, 5 października, będziemy mieli okazję by, wzorem Czechów, wznieść kufel złocistego trunku świętując 170. rocznicę powstania tego trunku.
Tak się pije Pilsnera!
Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy ze spróbowaniem pilzneńskiego piwa mieli czekać aż do października. Dlatego już teraz postanowiliśmy przetestować każdy z sposobów serwowania Pilsnera Urquell. I musimy przyznać, że w naszej redakcji każdy znalazł coś dla siebie... Ale zaczniemy po kolei...
A po kolei, tzn. od hladinki:
Artur - Hladinka:
Dlaczego Hladinka? To całkiem proste. Czy może być coś zabawniejszego od piwa, które nazywa się właśnie "Hladinka"? Doprawdy, ciężko w to uwierzyć. Wszak wiadomo, że Bóg stworzył Czechów po to, aby rozśmieszali Polaków. Na szczęście nie tylko po to. Czesi to genialny i wspaniały naród. Wyluzowany, niespiesznie toczący swój żywot w knajpianym gwarze, wśród niekończących się debat o piłce nożnej, polityce, kobietach i jedzeniu. I jeśli jest coś, co kojarzy mi się z Czechami, to oprócz Hrabala i Haska, z pewnością będą to właśnie genialni czescy futboliści, piękne kobiety i wspaniałe piwo. Zatem wyobraź sobie, że wchodzisz do baru w jednej z praskich knajp i od progu krzyczysz do barmana: "Hladinka!". Siadając przy stole słyszysz, jak wspaniały złoty napój powoli wypełnia twój kufel. I już wiesz, że to będzie udany wieczór. Spokojny i niespieszny. Po prostu czeski.
(fot. kp.pl)
Wszystkie plany odkładasz na bok, przestają cię obchodzić niezałatwione sprawy, a goniące terminy spychasz na dalszy plan. Przypominasz sobie to, co mówił Jaroslav Hasek - "człowiek planuje, a knajpa plany psuje". I kiedy barman kładzie przed tobą piwo, które nalane "na gładko" ma idealnie gęstą, kremową pianę, która jest mokra i pełna piwa, a jej powierzchnia jest delikatna i równa, wiesz już, że ponad wszelką wątpliwość wszystkie twoje plany mogą zostać zepsute. Wszak przed tobą - najlepsze z piwnych doznań. I jeśli jest jakaś rzecz na świecie, która lepsza jest od czeskiej hladinki, to mogą to być dwie hladinki. I może jeszcze gol Vladimira Smicera, który dał Liverpoolowi nadzieję na to, że można wygrać w finale Ligi Mistrzów, ale to... temat na inną opowieść, przy kolejnej hladince...
... albo przy Cochtanie!
Łukasz - Cochtan
Cochtan to mocne piwo dla prawdziwego faceta! Jeśli ktoś w towarzystwie pije tak nalewany trunek, to nie ma prawa usiąść przy nim amator, który preferuje smakowe piwa lub dolewa do złocistego płynu soku malinowego. Cochtan charakteryzuje się intensywnym smakiem goryczki, który przy odstawieniu kufla od ust jeszcze się potęguje.
(fot. kp.pl)
Mówi się, że to "kufel napełniany na jeden raz", który ma w sobie najwięcej naturalnego CO2. Idealne piwo dla tych, którzy nie przepadają za pianą, ponieważ przy tym sposobie nalewania piwa Pilsner Urquell nie ma jej ani trochę. Piwo jest najstarszym alkoholem na świecie, z szacunku dla tak bogatej tradycji każdy musi choć raz posmakować wyśmienity Cochtana. Kwintesencja smaku zamknięta w jednym kuflu.
Piotr - Snyt
Snyt, czyli "kochanie wypiłem tylko małe piwo"!
I pomyśleć, że kiedyś Snyta pito jedynie po to, żeby sprawdzić jakość piwa ze świeżo otwartej beczki. Dzisiaj, kiedy już nikomu nie przychodzi do głowy sprawdzać czy piwo się nadaje, Snyt, to przede wszystkim doskonały sposób na orzeźwienie. Wyobraźcie to sobie: upalny dzień - żar lejący się z nieba - a wy jakimś cudem docieracie do chłodnej podpiwniczonej hospodyi jedyne co przechodzi przez wasze spragnione usta, to proste, żołnierskie: "Snyt!".
(fot. kp.pl)
Po chwili pojawia się przed wami schłodzony kufel pilzneńskiego piwa, na którym niczym korona na skroniach Wacława II, naszego wspólnego króla, spoczywa gęsta smakowita piana, którą łapczywie pochłaniacie, kontemplując wszystkie, od teraz już znośne, lekkości bytu, wierząc, jak Jaromir Nohavica, że Banik Ostrava dokopie w końcu Barcelonie, a i łódzki Widzew znowu zostanie Mistrzem Polski. No, to Snyt, bo się ściemnia! Później zostanie tylko mleko...
Paweł - Mliko
Ze wszystkich sposobów nalewania Pilsnera, najbardziej przypadło mi do gustu Mliko. To wcielenie Pilsnera Urquela jest zdecydowanie najbardziej charakterystyczne spośród wszystkich zaprezentowanych nam podczas spotkania. Polega ono na laniu "samej piany", dzięki czemu piwo w smaku traci charakterystyczną goryczkę i staje się prawie słodkie.
Sposób lania w stu procentach różni się od tego, do którego przywykli polscy barmani. Zamiast "po ściance", żeby zminimalizować ilość piany, Mliko leje się prosto do kufla zanurzając kran w pianie tak głęboko jak się da, żeby piany było jak najwięcej. Konkretnie - pełny kufel.
(fot. kp.pl)
Tak podane piwo tradycyjnie pije się na koniec piwnej biesiady, przed samym wyjściem z lokalu. Powodem tego jest fakt, że powinno się wypijać Mliko "na raz", żeby piana nie zdążyła zamienić się w piwo. Mi się prawie udało. Potem niestety musiałem rozpiąć jeden guzik w koszuli, ale było warto!
Na zdravi!