Cios na dzień dobry i toast moczem
„Bić w mordę na pierwszym przesłuchaniu” – tak krótko i dosadnie ujął w 1937 roku efektowne metody śledcze Leonid Zakowski, szef NKWD w Leningradzie, a następnie w Moskwie. Zasady tej trzymały się całe pokolenia czekistów, ale niektórzy przeszli w okrucieństwie wszelkie wyobrażenia. Doskonałym przykładem jest Boris Rodos – znany w NKWD jako jeden z mistrzów tortur.
Ta wyjątkowa podła kreatura z kryminalną przeszłością (ciążył na nim wyrok za usiłowanie gwałtu na koleżance z pracy) do mistrzostwa opanował wszelkie najbardziej brutalne i upokarzające sposoby łamania przesłuchiwanych, bicie i wymyślne tortury. Jego metody znamy m.in. z relacji wybitnego sowieckiego reżysera teatralnego Wsiewołoda Meyerholda, którego Rodos metodycznie katował. Zwyrodnialec zmuszał więźniów, by pili własny mocz, a niektórych katował do tego stopnia, że tracili oczy. Po wszystkim wracał do domu „strasznie zmęczony, wyczerpany i długo, bardzo długo, nawet pół godziny, wciąż mydlił się i mydlił” – wspominał syn kata. Rodos został rozstrzelany w 1956 roku.