Tak wyglądała wojna w Wietnamie!

Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska...

Obraz

/ 11Takich zdjęć z Wietnamu jeszcze nie widziałeś

Obraz
© Charlie Haughey Photography/ facebook.com

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi/ DrP, facet.wp.pl

/ 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

/ 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

/ 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

/ 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

/ 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

/ 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

/ 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

/ 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

10 / 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

11 / 11Charlie Haughey

Obraz

* Charlie Haughey miał 24 lata i był prostym robotnikiem w fabryce blachy, kiedy listonosz wręczył mu wezwanie do wojska. Był rok 1967, trzeci rok pełnego militarnego zaangażowania Amerykanów w wojnę wietnamską - rok coraz większego rozgoryczenia obywateli i rosnącej liczby amerykańskich żołnierzy, którzy do ojczyzny wracali w trumnach. Co mógł czuć młody chłopak, przed którym leżała karta powołania? Jak sam przyznał po latach: był przestraszony i wściekły! * Do Wietnamu trafił w marcu 1968 roku, został wcielony do piechoty, gdzie służył jako saper. Dopiero w maju jego dowódca odkrył u niego wyjątkowy talent i uczynił go wojskowym fotografem mającym dokumentować dokonania amerykańskiej armii. Chłopak nie posiadał się z radości.

Jego zadaniem nie było jednak robienie zdjęć obrazujących okrucieństwo wojny i krwawe pojedynki z komunistyczną partyzantką. Charlie Haughey miał utrwalać na kliszach codziennie życie żołnierzy ukazując ich pracowitość i braterstwo - zdjęcia miały podnosić morale samych walczących i uspokajać obywateli, którzy w ojczyźnie coraz bardziej sceptycznie odnosili się do samej wojny.

Przez rok służby w Wietnamie zebrał blisko 2000 negatywów dokumentujących zmagania swoich towarzyszy broni. Przekazywał je dowódcom. Zdjęcia te zupełnie niedawno, po 44 latach, ponownie ujrzały światło dzienne - zaprezentowano je na wystawie w Portland.

- Kiedy zobaczyłem je znowu, przez trzy dni dosłownie nie mogłem usnąć - wyznał Haughey - Nie mogłem sobie uzmysłowić, że po tych wszystkich latach, wciąż jest między nimi taki związek. (...) Jestem zaskoczony ilością informacji i doświadczeń, które są zawarte na tych fotografiach. To dalej szarpie moją duszę - mówi Haughey.

Autor zdjęć otwarcie przyznaje, że do dzisiaj walczy ze łzami, kiedy przypomina sobie twarze tych znajomych żołnierzy, których uchwycił na fotografiach, a którzy później zginęli:

- Są miejsca w moim umyśle, w które po prostu nigdy nie zaglądam. Raz na jakiś czas, ktoś próbuje wyciągnąć ze mnie, któryś z ukrytych tam obrazów. Za każdym razem odpowiadam "Przepraszam. Nie mogę tam wejść, to za bardzo boli"

Być może odkryte na nowo unikalne zdjęcia, które przeleżały w archiwalnych skrzyniach blisko pół wieku, pomogą Charliemu pogodzić się z jego przyszłością i zaniosą w świat przesłanie autora, że:

- Najważniejsze w całej tej kolekcji zdjęć, są nie miejsca, przestrzenie, ale właśnie ci faceci. Każdy z osobna.

Szczególnie ci, którym nie dane było wrócić do domu...

PFi, facet.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Funkcjonalne smartwatche do 500 zł. Zdziwisz się, co potrafią
Funkcjonalne smartwatche do 500 zł. Zdziwisz się, co potrafią
Jedyna rzecz, którą musi mieć w szafie każdy facet. Przyda się teraz i wiosną
Jedyna rzecz, którą musi mieć w szafie każdy facet. Przyda się teraz i wiosną
Najpopularniejsze słuchawki z redukcją szumów za mniej niż 300 zł
Najpopularniejsze słuchawki z redukcją szumów za mniej niż 300 zł
Jaka kurtka na stok? Kurzajewski nie mógł wybrać lepiej. Ten model jeszcze długo mu posłuży
Jaka kurtka na stok? Kurzajewski nie mógł wybrać lepiej. Ten model jeszcze długo mu posłuży
Najtańsze soundbary z subwooferem. Co kupisz za mniej niż 600 zł?
Najtańsze soundbary z subwooferem. Co kupisz za mniej niż 600 zł?
Jędrzejak zna skuteczny sposób na mrozy. Wydasz na niego zaskakująco mało
Jędrzejak zna skuteczny sposób na mrozy. Wydasz na niego zaskakująco mało
Popularne projektory laserowe do 5 tys. zł. Dlaczego warto je wybrać?
Popularne projektory laserowe do 5 tys. zł. Dlaczego warto je wybrać?
System multimedialny w starym samochodzie. Jak to zrobić?
System multimedialny w starym samochodzie. Jak to zrobić?
Wybieramy kapcie męskie: śmieszne, ciepłe, a może skórzane?
Wybieramy kapcie męskie: śmieszne, ciepłe, a może skórzane?
Ciepła i praktyczna kurtka narciarska męska. Jaką wybrać, aby posłużyła ci przez lata?
Ciepła i praktyczna kurtka narciarska męska. Jaką wybrać, aby posłużyła ci przez lata?
Kultowe trapery kupisz za grosze. Podobne nosi Maciej Musiał
Kultowe trapery kupisz za grosze. Podobne nosi Maciej Musiał
Swetry i bluzy męskie. Przegląd najmodniejszych modeli na zimę
Swetry i bluzy męskie. Przegląd najmodniejszych modeli na zimę