MilitariaTakie działo mogli wymyślić tylko Rosjanie! Mogło bombardować atomem!

Takie działo mogli wymyślić tylko Rosjanie! Mogło bombardować atomem!

Kiedy obie maszyny z groźnym spokojem wtoczyły się Plac Czerwony podczas parady w 1957 roku, zachodni korespondenci przecierali oczy ze zdumienia. Uzbrojenie prezentowane na sowieckich paradach zawsze miało za zadanie przede wszystkim zaimponować światu i podkreślić potęgę czerwonego mocarstwa (co nie zmieniło się do dziś, mimo że ZSRR już nie ma), a rok 1957 nie był wyjątkiem. Jednak spośród wielu budzących podziw i grozę maszyn, na pierwszy plan wybiły się dwa najnowsze osiągnięcia sowieckiej techniki - 2A3 "Kondensator" oraz 2B1 "Oka".

Takie działo mogli wymyślić tylko Rosjanie! Mogło bombardować atomem!
Źródło zdjęć: © PD

05.07.2013 | aktual.: 08.07.2013 07:53

Oba pojazdy to warianty dział samobieżnych, z tym że "Kondensator" to haubica, a "Oka" - moździerz. Obserwatorów zgromadzonych na Placu Czerwonym poraziła przede wszystkim długość potężnych luf obu maszyn, w przypadku "Oki" dochodząca do 20 metrów!

Oba monstrualne działa zrobiły na zachodnim korespondentach tak ogromne wrażenie, że z miejsca uznano je za mobilne "atrapy" nie mające nic wspólnego z faktycznie sprawnymi bojowo maszynami. Takie wątpliwości nie powinny dziwić - Sowieci nie raz udowodnili, że dla nich liczy się przede wszystkim efekt psychologiczny podejmowanych przedsięwzięć, a nie praktyczna strona prezentowanych "najnowszych osiągnięć socjalistycznej myśli". Tym razem było jednak inaczej.

Obraz

2B1 "Oka" /(fot. PD)

Zarówno "Kondensator", jak i "Oka" przeszły szereg testów na poligonach i nie były "cyrkowymi" atrapami. Mało tego, w przeciwieństwie do zwyczajnych czołgów i dział miały potężną i niepokojącą dla zachodniego świata właściwość, która stanowiła niewątpliwie ich najmocniejszą stronę: jądrowe pociski.

Taki "atomowy" wybór był zgodny z duchem czasów - wszak od detonacji pierwszej bomby jądrowej minęło już ponad 10 lat, a między Stanami Zjednoczonymi i ZSRR trwał wyścig zbrojeń - również tych atomowych. Nic dziwnego, że technologię jądrową starano się wcielić we wszystkie aspekty wojskowości - tradycyjna artyleria i działa na gąsienicach nie należały do wyjątków. "Kondensator" strzelał jądrowymi pociskami o masie 570 kilogramów na odległość około 25 kilometrów, a "Oka" jądrowymi minami moździerzowymi ważącymi 670 kilogramów na taką samą odległość.

Obraz

2A3 "Kondensator"/(fot. facet.wp.pl)

Jak to zazwyczaj bywa w przypadku sowieckich konstrukcji, poza oczywistymi zaletami obie maszyny miały poważne wady, które w konsekwencji poskutkowały tym, że ani "Kondensator", ani "Oka" nie trafiły do seryjnej produkcji (wyprodukowano zaledwie po 4 egzemplarze). Podczas prowadzenia ostrzału (teoretycznie powinien być to jeden wystrzał co 5 minut - tyle zajmowało ponowne załadowanie) dochodziło do poważnych uszkodzeń skrzyni biegów, gąsienic i innych części konstrukcji, a odrzut obu maszyn dochodził do 5 metrów, co znacznie obniżało precyzyjność ognia i wymagało dodatkowych nakładów czasowych. Nie lepiej przedstawiała się wytrzymałość "Kondensatora" i "Oki" - w toku ćwiczeń okazało się, że po oddaniu średnio 100 strzałów, obie konstrukcje nadają się co najwyżej na części, co ostatecznie przesądziło o zarzuceniu tego projektu.

Co ciekawe, w przypadku "Kondensatora" konstruktorzy najpierw zakończyli budowę samego działa, a dopiero potem, gdy okazało się, że na stanie sowieckiej zbrojeniówki nie ma odpowiedniego pojazdu na gąsienicach, rozpoczęto budowę nowej "mobilnej bazy", na której następnie zamontowano działo (za prototyp posłużył czołg T-10M - późniejsza wersja czołgu "Józef Stalin").

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (86)