Te gazety miały zniszczyć nasz naród
Gadzinówki - dziennikarze w służbie Hitlera
None
Zdjęcia roznegliżowanych panienek, prymitywne dowcipy, opowiadania niskich lotów i mnóstwo ogłoszeń drobnych - to hitlerowski pomysł na gazetę, która miała zatruwać umysły polskich czytelników. Jak się okazało - całkiem skuteczny.
Nakład gadzinówek sięgał miliona egzemplarzy dziennie, a w pismach wydawanych przez okupantów pisał nawet Alfred Szklarski, późniejszy twórca cyklu o przygodach Tomka.
Niemcy bardzo wcześnie odkryli, że do zniewolenia naszego narodu nie wystarczą czołgi i samoloty. Potrzebne były odpowiednie narzędzia propagandowe. "Nie możemy przecież 16 milionom Polaków zapakować w tył głowy 16 milionów strzałów. Oni muszą mieć wrażenie, że w prasie są traktowani nie jak świnie, ale Europejczycy i ludzie" - przekonywał współpracowników generalny gubernator Hans Frank.
Okupanci bardzo szybko rozpoczęli realizację planu ogłupiania Polaków. Już 11 października 1939 roku ukazał się pierwszy numer "Nowego Kuriera Warszawskiego", który był najpopularniejszą gadzinówką [od gadów, gadzin - przyp. red] - jak nazywano gazety wydawane pod niemieckim nadzorem.
Mimo takiego "patronatu" pismo odniosło ogromny sukces, codziennie sprzedawało się blisko 100 tysięcy egzemplarzy. Zdaniem historyków łączny nakład wszystkich "szmatławców" mógł wynosić nawet milion egzemplarzy!
Rafał Natorski/ PFi, facet.wp.pl