Te zabójstwa poruszyły III RP
25.09.2013 | aktual.: 27.12.2016 15:23
Do dziś nie wszystkie pozostają wyjaśnione
Śmierć komendanta
25 czerwca 1998 r. Ok. godz. 22 generał Marek Papała, który kilka miesięcy wcześniej został odwołany ze stanowiska Komendanta Głównego Policji, wraca samochodem z imienin gen. Józefa Sasina. Parkuje Daewoo Espero na parkingu przed blokiem na warszawskim Mokotowie, gdzie ma mieszkanie. Gdy zatrzymuje auto pada strzał, który trafia Papałę w głowę. Policjant ginie na miejscu.
Choć od jego śmierci minęło 15 lat, okoliczności zbrodni nadal nie zostały wyjaśnione. Kilka tygodni temu sąd uniewinnił Ryszarda Boguckiego i Andrzeja Z. "Słowika" z zarzutów nakłaniania do zabójstwa Papały. O zbrodnię oskarżano też Igora M. ps. "Patyk", który miał zastrzelić byłego komendanta policji przypadkowo, ponieważ chciał ukraść jego samochód.
Innym podejrzanym o zlecenie morderstwa jest polonijny biznesmen z USA Edward Mazur. Jego ekstradycji do Polski odmówił sąd w Chicago, uznając obciążające go zeznania za niewiarygodne.
Tajemnicze samobójstwa
We wrześniu minęło 10 lat od prawdopodobnej daty śmierci Krzysztofa Olewnika - ofiary jednej z najgłośniejszych zbrodni w Polsce po 1989 r. Syn znanego biznesmena z branży mięsnej został porwany w październiku 2001 r. w Drobinie niedaleko Płocka. Sprawcy wielokrotnie kontaktowali się z rodziną Olewnika, która wypłaciła nawet żądany okup. Jednak dwa lata po porwaniu mężczyznę zamordowano.
Śledztwo w tej sprawie od początku było prowadzone wyjątkowo nieudolnie. W końcu sprawców zbrodni udało się zatrzymać. Dwóch z nich - Robert Pazik i Sławomir Kościuk popełniło samobójstwo w więzieniu. W tajemniczych okolicznościach zginął w więziennej celi również inny oskarżony w tej sprawie - Wojciech Franiewski.
Ojciec Krzysztofa Olewnika domaga się ponad 1,3 mln zł odszkodowania od policji, zarzucając jej liczne zaniedbania w sprawie śmierci syna.
Skatowany premier
Gdy 1 września 1992 r. Andrzej Jaroszewicz, syn PRL-owskiego premiera przyjechał do willi rodziców w podwarszawskim Aninie, jego oczom ukazał się przerażający widok. Piotr Jaroszewicz siedział przywiązany do fotela, a na szyi miał zaciśnięty rzemień. Nie żył. Ślady na ciele wskazywały, że przed śmiercią był torturowany. Zaalarmowani policjanci w łazience znaleźli skrępowaną żonę Jaroszewicza - Alicję, która miała głowę roztrzaskaną kulą ze sztucera. Poza dwoma pistoletami, z willi nic nie skradziono.
Dlaczego były premier i jego żona zginęi? Do dziś nie wiadomo. Prokuratura po kilku latach oskarżyła o zbrodnię czterech mieszkańców Mińska Mazowieckiego o ksywkach: Faszysta, Krzaczek, Niuniek i Sztywny. Wszyscy zostali jednak uniewinnieni i otrzymali jeszcze odszkodowania za niesłuszne aresztowania.
Niektórzy wskazują także na motyw polityczny zbrodni. Piotr Jaroszewicz pracował nad drugą częścią swoich wspomnień i podobno dysponował dokumentami kompromitującymi dawnych władców PRL.
Miłość i zbrodnia
Na początku lat 90. Andrzej Zaucha należał do ulubionych polskich wokalistów i wszyscy nucili jego piosenki - "Byłaś serca biciem" czy "Czarny Alibaba". Gorzej działo się w życiu prywatnym piosenkarza. Dwa lata wcześniej zmarła jego ukochana żona Elżbieta. Gwiazdor bardzo potrzebował wówczas wsparcia i pocieszenie znalazł w ramionach 26-letniej aktorki, Zuzanny Leśniak, z którą grał razem w krakowskim teatrze STU.
Problem polegał na tym, że kobieta miała męża - francuskiego reżysera Yves'a Goulaisa. Artysta był bardzo zazdrosny o żonę. Podobno kiedyś zastał Leśniak i Zauchę w dwuznacznej sytuacji i zagroził piosenkarzowi, że następnym razem go zabije.
Groźbę zrealizował 10 października 1991 r. Gdy para wychodziła z próby, Ives Goulais czekał na nich przed wejściem do teatru. Z kieszeni płaszcza wyciągnął pistolet i oddał dziewięć strzałów. Zaucha zginął na miejscu. Leśniak, która próbowała osłonić go własnym ciałem, została ciężko ranna i zmarła w karetce. Goulais sam zgłosił się na policję. Dostał 15 lat więzienia, gdzie kręcił filmy z udziałem innych osadzonych. Wyszedł na wolność w 2005 r.
Zaginięcie dziennikarza
Jarosław Ziętara był bardzo cenionym dziennikarzem śledczym. Pracował we "Wprost" i "Gazecie Wyborczej". Na początku 1992 r. otrzymał etat w "Gazecie Poznańskiej", na łamach której tropił afery gospodarcze. 1 września tego roku wyszedł do pracy, ale nie dotarł do redakcji. Wszelki ślad po Jarosławie Ziętarze zaginął.
Przez 21 lat sprawy zaginięcia dziennikarza nie udało się rozwikłać. Wszystko wskazuje na to, że został zamordowany. "Jarosław Ziętara interesował się nieprawidłowościami w tworzącym się biznesie. Pojawiają się wszelkie patologie związane z rodzącym się biznesem początku lat 90." - ujawnił w radiu RMF FM prok. Piotr Kosmaty z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, która kilka miesięcy temu ogłosiła, że poszukuje mężczyzny, mogącego mieć związek ze zaginięciem Ziętary. Po przesłuchaniu kilkudziesięciu świadków prokuratorzy opracowali portret pamięciowy poszukiwanego. Niewykluczone, że jest to Rosjanin.
Egzekucja Dębskiego
"Jestem Dębski, Jacek Dębski. Powiedz, co mógłbym dla ciebie załatwić, a będzie załatwione" - podobno tak lubił przedstawiać się minister sportu w rządzie Jerzego Buzka. Takie podejście prawdopodobnie doprowadziło do tragicznego finału.
Po odejściu w aurze skandalu z polityki (został zdymisjonowany w wyniku tzw. afery hakowej w Urzędzie Kultury Fizycznej i Turystyki, któremu szefował) Dębski nawiązał kontakty ze światem przestępczym. 12 kwietnia 2001 r. został zastrzelony przed restauracją Casa Nostra na warszawskiej Pradze. Egzekucji miał dokonać zawodowy zabójca Tadeusz Maziuk ("Sasza"), na zlecenie Jeremiasza Barańskiego ("Baranina"), rezydenta mafii pruszkowskiej w Austrii, od którego były minister domagał się zwrotu kilkuset tysięcy dolarów. W czerwcu 2002 r. "Sasza" powiesił się w celi warszawskiego aresztu przy Rakowieckiej. Rok później w ten sam sposób życie zakończył "Baranina", osadzony w więzieniu w Wiedniu.
Za zabójstwo Dębskiego została skazana tylko Halina G. "Inka", która przebywała z nim w Cosa Nostrze, a później wyprowadziła ministra z restauracji i podprowadziła pod lufę pistoletu zabójcy. W 2009 r. opuściła więzienie po 8- letniej odsiadce.
Morderstwo pod Tatrami
Andrzej Kolikowski był legendą polskiego świata przestępczego, a jego pseudonim "Pershing" budził grozę i podziw. Choć oficjalnie nigdzie nie pracował, dorobił się willi z basenem i flotylli luksusowych aut. "Zawsze mam jakieś pół miliarda na czarną godzinę" - chwalił się boss mafii pruszkowskiej. "Pershingowi" nie brakowało jednak wrogów. W lipcu na parkingu przy torze wyścigowym na Służewcu eksplodował mercedes Kolikowskiego. Gangster opuścił auto kilka minut wcześniej.
5 grudnia 1999 r. nie miał już tyle szczęścia. "Pershing" wypoczywał wówczas w Zakopanem. Wracał ze stoku narciarskiego, gdy jego drogę zaszedł osławiony zabójca - Ryszard Bogucki, wynajęty przez Mirosława Danielaka "Maliznę". Towarzyszył mu Ryszard Niemczyk. Bogucki oddał w kierunku Kolikowskiego trzy strzały. "Pershing" zmarł kilkanaście minut później w czasie reanimacji. W lipcu 2003 r. sąd skazał Boguckiego na 25 lat pozbawienia wolności. Za zlecenie zabójstwa, na 10 lat trafił do więzienia "Malizna".
Dlaczego zginął "Nikoś"?
"U Maxima w Gdyni znów cię widział ktoś, sypał zielonymi mahoniowy gość" - śpiewał zespół Lady Punk. Jako bramkarz w Maximie karierę rozpoczynał Nikodem Skotarczak, bardziej znany jako "Nikoś" - najbarwniejsza postać gangsterskiego półświatka. Przestępca, który dorobił się fortuny na kradzieży samochodów, był jednocześnie honorowym obywatelem Gdańska (tytuł otrzymał za sponsorowanie Lechii) i przyjacielem gwiazd show-biznesu (wystąpił w filmie "Sztos").
Śmierć "Nikosia" odbiła się szerokim echem w całej Polsce. Skotarczak został zamordowany w gdyńskiej agencji towarzyskiej Las Vegas. Do siedzącego przy stoliku mafiosa podeszło dwóch zamaskowanych mężczyzn i z bliskiej odległości zaczęło strzelać do "Nikosia". Co ciekawe, kilkanaście minut wcześniej z niewiadomych przyczyn lokal opuścili ochroniarze gangstera. Skotarczak umarł na miejscu.
Zabójców ani ich ewentualnych zleceniodawców do dzisiaj nie odnaleziono. Pozostały spekulacje, według których "Nikoś" miał narazić się mafii pruszkowskiej. Inne tropy prowadzą do Krzysztofa Jędrzejczyka, jednego z szefów tzw. łódzkiej ośmiornicy, a także gdańskiego przestępcy Daniela Zacharzewskiego, ps. "Zachar".
RAF/PFi, facet.wp.pl