Tego nie wiesz o świętach!
23.12.2011 | aktual.: 27.12.2016 15:00
None
Opłatek, dzwonko karpia i wizyta świętego Mikołaja, a potem standardowe obżarstwo i problemy z dopięciem ulubionych spodni... jakież to prozaiczne! Szczęśliwie, nie wszędzie Boże Narodzenie przebiega tak niemrawo. W niektórych punktach globu tradycje świąteczne są naprawdę zaskakujące...
Ulice zasypane śniegiem, samochód nie chce odpalić, zaś komunikacja miejska pozostaje w proszku. Nawet temperatura nie zachęca do opuszczenia ciepłego mieszkania... Ale bez lęku! Zapraszamy Państwa na wyprawę po całym globie, w poszukiwaniu najdziwniejszych, najbardziej zaskakujących, wstrząsających, ale też najśmieszniejszych tradycji i wierzeń świątecznych, jakie stworzył człowiek! A to wszystko, bez opuszczania domu...
Tylko tutaj dowiecie się czegoś więcej o rodzinie świętego Mikołaja, przekonacie się co łączy Wikingów, Chrystusa, piwo oraz czarownice, a także dlaczego na Ukrainie choinki przyozdabia się w pajęczyny. Ale to nie wszystko! Czy wiesz dlaczego Woody Allen defekował w hiszpańskiej szopce bożonarodzeniowej? Czas się chyba przekonać... Zapraszamy!
Austria oraz Węgry - zły bliźniak Mikołaja
Już na początku naszego rankingu zdradzimy Wam pewien mały sekret: otóż, mało kto wie, że poczciwy święty Mikołaj ma... brata! A do tego bliźniaka! Jednak, żeby nie było zbyt kolorowo, trzeba dodać, że jest to zły bliźniak...
Podczas, gdy rubaszny staruszek w czerwonym wdzianku reprezentuje wszystko, co dobre i pozytywne, jego brat Krampus odziedziczył po rodzicach tylko i wyłącznie same najgorsze cechy. Jest podły, zawistny, groźny, a do tego największą radość sprawia mu krzywdzenie dzieci.
Szczęśliwie, Krampus jest też jegomościem bardzo leniwym, dlatego upodobał sobie głównie dwa państwa - Austrię oraz Czechy i właśnie tam, co roku, na początku grudnia sieje postrach wśród najmłodszych.
Warto dodać, iż w tamtejszych rejonach dwaj bracia podróżują wspólnie, lecz Mikołaj odwiedza tylko dzieci grzeczne, a Krampus te, których sprawowanie pozostawiało wiele do życzenia... Najczęstszą karą jest wówczas chłosta gałązką brzozy i też właśnie z tego powodu nie ma co się dziwić Krampusowi, że bryka głównie w centrum Europy - za podobne wybryki w USA od razu trafiłby pod sąd.
Na obrazkach i grafikach, mroczny bliźniak Mikołaja przedstawiany jest zazwyczaj jako ohydny demon, z wielkim wiklinowym koszem zarzuconym na plecy. To właśnie w tym koszu Krampus transportuje najgorszych rozrabiaków wprost do piekła...
Czechy - czy Mikołaj przyniesie miłość?
Z kolei, dla młodych Czeszek, szczególnie tych samotnych, Wigilia to dzień gorąco wyczekiwany. Bo nie dość, że zostaną obsypane prezentami, to w dodatku właśnie tej nocy będą mogły się przekonać, czy w nadchodzącym roku czeka ich gorący romans, zwieńczony ślubem...
Przeddzień urodzin Jezusa jest bowiem dniem szczególnym, kiedy to czeskie dziewczyny mają szansę spojrzeć w przyszłość... A przynajmniej dowiedzieć się, czy czeka je zmiana statusu na Facebooku.... Co muszą w tym celu zrobić?
Wystarczy, w wigilijny wieczór, stanąć plecami do drzwi wyjściowych, a następnie wyrzucić jeden ze swych butów za siebie. Jeżeli pantofelek wyląduje noskiem zwróconym w kierunku drzwi, oznacza to, że pannę czeka w przyszłym roku ślub. Jeżeli natomiast, do drzwi zwróci się obcasem, cały proces należy powtórzyć. Ale dopiero w następne święta ...
Złe wiedźmy z Norwegii
W Norwegii obrządki gwiazdkowe to w rzeczywistości przedziwna mieszanka wierzeń i zwyczajów z dwóch różnych świąt - pierwszym jest chrześcijańskie Boże Narodzenie, drugim zaś tzw. Jul.
Pierwotnie, w czasach Wikingów, Jul był hucznie obchodzony w najdłuższy dzień zimy, kiedy to rośli mężczyźni zwykli upijać się na umór. Lecz dobra zabawa to nie wszystko, kolejnym ważnym aspektem tego dnia było wspomnienie pamięci zmarłych - i to właśnie dlatego, nawet do dzisiaj, owładnięci gorączką świąteczną i zakupową Norwegowie, pamiętają by na chwilę przystanąć przy grobach swoich bliskich i odpalić symboliczną świeczkę.
Dopiero około X w. ówczesny król Norwegii postanowił przenieść Jul na dzień 25 grudnia i połączyć go z Bożym Narodzeniem. W efekcie, przez kolejne stulecia, tradycje chrześcijańskie coraz ciaśniej spajały się z obrządkami zapoczątkowanymi przez Wikingów.
Tym sposobem, dzisiejsze norweskie Boże Narodzenie to eklektyczny okres, obejmujący zarówno radowanie się (nie bez pomocy świątecznego piwa, rodem z Jul), jak i nostalgię nad śmiercią oraz duchami... i demonami. Norwegowie wierzą bowiem, że w święta z cmentarzy powstają wiedźmy i złe zjawy, które włóczą się po domostwach żywych, szukając mioteł i szczotek, na których mogłyby odlecieć...
Oczywiście, należy temu zapobiegać, dlatego też w okresie Bożego Narodzenia, w gospodarstwach Norwegów nie uraczysz widoku szczotki, ani miotły - wszystkie są dobrze ukryte. Natomiast mężczyźni, w wigilijny wieczór, zbroją się w strzelby i wychodzą na dwór, aby przepędzić wiedźmy serią głośnych wystrzałów... I też z tego powodu, Norwegia to szczególnie niebezpieczne środowisko pracy dla Świętego Mikołaja.
Dobra wróżka z Włoch
La Befana to trochę gapowata, acz dobra wróżka z Włoch. Ponoć, 2010 lat temu, dowiedziała się ona od Trzech Króli o narodzinach Jezusa i podobnie, jak oni miała oddać mu hołd. Traf jednak chciał, że Befana zabłądziła, zgubiła drogę i nie dotarła w porę na miejsce...
Żeby się zrehabilitować, przez kolejne stulecia, w noc między 5 a 6 stycznia, wróżka oblatuje wszystkie włoskie domostwa, obdarowując dzieci podarkami.
Legenda głosi, że owa wróżka o cynicznym podejściu do życia, jest bardzo przekupna, dlatego chcąc otrzymać lepszy prezent, włoskie dzieci powinny przygotować dla niej mandarynkę lub pomarańcz, które to wprost ubóstwia. Choć, nie wzgardzi również lampką wina...
Pajęczyny z Ukrainy
Ci z Was, którzy zawitali kiedyś na Ukrainę w okresie Świąt Bożego Narodzenia, mogli zważyć, że nasi sąsiedzi ze wschodu wplatają w dekoracje choinkowe elementy przypominające wyglądem pajęczyny. Dziwne, prawda?
Niekoniecznie, albowiem to, co dla gościa zza granicy wydawać się może dość osobliwym - a nawet makabrycznym - zwyczajem, dla Ukraińców jest uczczeniem pewnej leciwej i jakże ujmującej przypowieści świątecznej...
Otóż, jeśli wierzyć pogłoskom, na Ukrainie żyła sobie kiedyś pewna wdowa, zbyt biedna, by przyozdobić choinkę ozdobami. Dlatego wraz z dziećmi ustawiła w sieni gołe drzewko. Kiedy jednak zbudziła się rankiem następnego dnia, ku jej zdziwieniu odkryła, że w nocy pająki przyozdobiły choinkę przepięknymi wzorami z pajęczyny. Gdy natomiast słońce wpadło przez okno, pajęcze sieci zaiskrzyły się srebrem i złotem.
Wielki Defekator - Andora, Hiszpania, Włochy, Portugalia
W niektórych częściach Andory, Hiszpanii, Włoch, Portugalii, czy Francji, spoglądając na tradycyjną szopkę, wnikliwy obserwator dostrzeże coś bardzo dziwnego. Tajemniczą postać, która najczęściej ukryta jest gdzieś na uboczu, gdzie kuca ze spodniami opuszczonymi do kolan i... defekuje.
Do końca nie wiadomo, kiedy postać młodzieńca z nienaganną perystaltyką jelit trafiła do szopki bożonarodzeniowej, jednak przypuszczalnie było to około XVII wieku. Tradycyjnie, młodziana z rozwolnieniem ukazywano jako pastuszka, jednak obecnie coraz częściej nadaje mu się twarze znanych osób, jak np. Woody Allena, czy prezydenta USA Baracka Obamy.
Zastanawiać może jedynie powód obecności "defekatora" w tak zacnym gronie, i choć można spekulować, czy jest to efekt: próby ukazania równości ludzi (wszyscy defekują), dodania elementu naturalistycznego do scenki narodzin Jezusa, czy zwykły żart adresowany do najmłodszych, prawdy nie dowiemy się chyba nigdy.
Mari Lwyd - Walia, USA, Kanada
Z Walii wywodzi się kolejny specyficzny zwyczaj, który tym razem ma na celu powitanie nowego roku. Głównym bohaterem tego obrządku jest Mari Lwyd, zjawa z czaszką konia zamiast głowy.
Sama czaszka może być autentyczna, lub też wykonana z drewna. Do końskich oczodołów wsadza się kolorowe ozdoby, zaś całość umieszczana jest na kiju, który wraz z "operatorem" tego makabrycznego tworu, przykrywany jest płachtą materiału. Co ciekawe, niekiedy natrafić można na Mari Lwyd poruszającego "ustami", ponieważ w bardziej rozbudowanych wersjach, umieszcza się mechanizm pozwalający zjawie kłapać szczękami.
Mari Lwyd grasuje po okolicy ze swoją świtą w okresie tzw. Calennig (czasu świętowania nowego roku), kiedy to ludzie wiwatują na ulicach. Wówczas to Mari Lwyd wyzywa niektórych na tzw. pwnco, co w skrócie opisać można jako pojedynek raperów - strony muszą docinać sobie nawzajem, poprzez wymyślane na bieżące wersy tworzone do podkładu muzycznego.
Japonia - Gwiazdka w KFC
Z kolei, w Japonii najbardziej szokuje dobór świątecznego menu. Otóż, największą popularnością wśród wigilijnych potraw cieszą się nie kiełbasa, bigos, karp, czy nawet sushi, lub popularne w tym rejonie owoce morza, ale... gorące skrzydełka z KFC. Dość powiedzieć, że w okresie Bożego Narodzenia, nie sposób dostać się do lokali kapitana Sandersa bez rezerwacji!
Cóż, dla każdego to, co lubi. Choć z żalem trzeba przyznać, że spożywanie fast foodów w Wigilię to zwyczaj wręcz barbarzyński. Być może, należałoby zaimportować do Japonii Krampusa - mrocznego bliźniaka Mikołaja - by to on wyplenił tamtejsze złe zwyczaje ze świadomości dorastającego pokolenia?
Na rolkach w Caracas
Dość nietypowo wyglądają spotkania ludzi z Bogiem, w wenezuelskim Caracas. Otóż, w tygodniu poprzedzającym Święta, mieszkańcy tego miasta codziennie rano uczęszczają do kościoła. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że do świątyni Pana, wjeżdżają na rolkach oraz wrotkach!
A dzieje się tak niejako z musu, bowiem do godziny ósmej nad ranem wszystkie ulice pozostają zamknięte dla ruchu pojazdami zmotoryzowanymi. Dlatego też, mieszkańcy Caracas w okresie przedświątecznym muszą zadbać nie tylko o właściwe nastawienie, ale również o dobry poślizg...
Bieg w czerwonych majtach
Zwyczaje z gorącej Hiszpanii, choć tym razem te poświąteczne, ponownie zaskakują. Otóż panuje przesąd, że ostatni dzień starego roku, należy spędzić w... czerwonej bieliźnie. Jest to jeden z tych dziwnych przesądów, których po prostu się nie podważa.
Ale mieszkańcy La Font de la Figuera kultywują tę tradycję szczególnie mocno, organizując doroczny bieg w samej bieliźnie! Oczywiście czerwonej.
W tym uroczym miasteczku, każdego sylwestra można podziwiać ludzi z najróżniejszych grup wiekowych i środowisk, zwiewnie mknących ulicami La Font de la Figuera, odzianych tylko i wyłącznie w karmazynowe stringi, karminowe bokserki, czy figi skąpane w burgundzie.
To wspaniała tradycja, która zmiękcza odrobinę ból związany z upływem kolejnego roku życia.