Ten człowiek to prawdziwy mocarz!
Wydaje ci się, że Bieg Rzeźnika czy Katorżnika to ekstremalne trasy dla wyjątkowo sprawnych i żądnych wrażeń facetów, którym niestraszny pot, błoto, woda, chaszcze i ponadludzki wysiłek? Co powiesz na to?
Prawie 20 kilometrów w trudnym błotnistym terenie i 75 diabelskich przeszkód, elementy wspinaczki - brzmi zacnie. A teraz pomyśl, że nie masz nogi. Nie... moment, nie masz obu nóg. Przepraszamy, to stanowczo za łatwe - nie masz obu nóg i jednej ręki! Czy ukończenie takiej trasy jest w ogóle w twoim zasięgu?
Prawdziwy Spartanin
Brzmi nieprawdopodobnie, ale fakty mówią same za siebie - amerykański weteran, który w 2010 roku w wyniku wybuchu miny przeciwpiechotnej w Afganistanie stracił obie nogi i rękę w 5 godzin ukończył ekstremalny test wytrzymałości zwany "Biegiem Spartan".
(fot. Team X-T.R.E.M.E.org)
"Nie za lekko się panu oddycha?"
Wydawało by się, że brak kończyn jest dla ważącego zaledwie 45 kilogramów Love'a wystarczającym utrudnieniem w pokonywaniu tego typu "wyryp". Nic bardziej mylnego! Tak jak inni zawodnicy, Love zdecydował się na start w specjalnej masce, która o 30 procent ograniczyła jego możliwości oddechowe - tylko po to, by jego wyczyn był naprawdę wyjątkowy!
(fot. spartan_race)
W błocie dla bohaterów
Zdjęcia, które trafiły do internetu po imprezie, przedstawiają Todda Love'a pokonującego ekstremalną trasę. Na równi z jego głową znajdują się nogi innych zawodników startujących w wyścigu - członków Teamu X-T.R.E.M.E, do którego należy również sam niepełnosprawny. Drużyna zdecydowała się wziąć udział w biegu, by oddać hołd amerykańskim żołnierzom poległym podczas działań wojennych.
(fot. Team X-T.R.E.M.E.org)
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Choć większość trasy Love pokonał samodzielnie, w zadziwiająco sprawny sposób pokonując błotniste wertepy wspierając się na jedynej sprawnej ręce i protezie, w szczególnie trudnych momentach, mógł liczyć na kolegów z zespołu, którzy przyszli mu z pomocą. Było to konieczne np. w przypadku przeprawiania się przez szczególnie wysokie przeszkody. Dalej poszło już "gładko". Ponadto team jest wierny ustalonej przez siebie samych zasadzie, że każdy podjęty bieg muszą ukończyć wszyscy członkowie i nikt nie może zostać w tyle pozostawiony samemu sobie.
Zagrać wam Bacha?
Co ciekawe, udział w podobnych imprezach to nie jedyne hobby poszkodowanego w Afganistanie byłego żołnierza. Love uwielbia spadochroniarstwo, jazdę na nartach i... "zapasy" z aligatorami. Za równie ekstremalną pasję można w jego przypadku uznać... grę na fortepianie, którą zajął się podczas rehabilitacji. Co tu dużo mówić - Love jest żywym dowodem na to, że dla człowieka nie ma nic niemożliwego.
KP/PFi, facet.wp.pl