To były najbardziej spektakularne operacje GROM!
07.05.2013 | aktual.: 27.12.2016 15:12
Wszystkie misje starannie wyselekcjonowanych oraz świetnie wyszkolonych żołnierzy są otoczone ścisłą tajemnicą
Najbardziej elitarna jednostka w naszym wojsku, wykorzystywana do działań specjalnych i zwalczania terroryzmu. Docenili ją nawet twórcy kultowej gry "Medal of Honor", dzięki czemu każdy może wcielić się w polskiego komandosa.
Wszystkie misje starannie wyselekcjonowanych oraz świetnie wyszkolonych żołnierzy są otoczone ścisłą tajemnicą. Poznajmy spektakularne akcje GROM.
Śmierć w walce
Na początku tego roku zginął w Afganistanie kapitan Krzysztof Woźniak. W 22- letniej historii jednostki jest pierwszym GROM-owcem, który poległ w walce. - Nie zawiodło rozpoznanie, wywiad ani żołnierze, którzy są profesjonalistami. Jego śmierć pokazała, jak niebezpieczny jest dobrze uzbrojony i wyszkolony przeciwnik - stwierdził w rozmowie z radiem RMF Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej.
Nocna operacja polskiej jednostki była jak zawsze precyzyjnie przygotowana. Wywiad zdobył informację, że w prowincji Ghazni ukrywa się Abdul Rahman - jeden z najgroźniejszych terrorystów poszukiwanych w Afganistanie, podejrzewany o organizowanie zamachów na wojska sojusznicze oraz ludność cywilną.
Ustalono, gdzie Rahman i jego uzbrojeni towarzysze będą spędzali noc. Do wioski wysłano "najlepszych z najlepszych", czyli oddział komandosów z GROM, wspierany przez funkcjonariuszy afgańskich służb bezpieczeństwa. Żołnierzom udało się bezszelestnie przedostać w pobliże domu, w którym przebywał terrorysta. Jednak po chwili sprawy wymknęły się spod kontroli. Podczas zatrzymania talibów, Polaków ostrzelano, a także obrzucono granatami. Mimo strat żołnierze wykonali jednak zadanie i schwytali przestępców.
Rafał Natorski/ Pfi, facet.wp.pl
VIP pod ochroną
Jednostka GROM została sformowana w lipcu 1990 r., jednak przez kilka lat o jej istnieniu wiedziała tylko garstka osób. Elitarną formację świat poznał dopiero w 1994 r., kiedy żołnierze noszący odznakę z pikującym orłem zostali wysłani na misję do spustoszonego przez wojnę domową Haiti.
Polscy komandosi szybko zdobyli szacunek i uznanie sojuszników. Od amerykańskich marines przejęli ochronę ważnych osobistości odwiedzających wyspę. Wśród nich byli m.in. sekretarz generalny ONZ Boutros Ghali i amerykański sekretarz obrony William Perry, który często podkreślał profesjonalizm GROM. Komandosi pomagali też Haitańczykom, udzielając pomocy medycznej i wspierając miejscowe placówki humanitarne. Media informowały także o brawurowej akcji polskich żołnierzy, którzy uwolnili małego chłopca z rąk porywaczy.
Polowanie na rzeźnika
Na przełomie lat 1996/97 żołnierze GROM stacjonowali na terenie dzisiejszej Chorwacji i pomagali w przywróceniu normalności na Bałkanach, które kilka lat wcześniej stały się areną krwawej wojny. Polskim komandosom udało się zatrzymać co najmniej siedem osób oskarżonych o zbrodnie wojenne. Najbardziej spektakularną akcją było aresztowanie Slavka Dokmanovicia, zwanego "rzeźnikiem z Vukovaru", oskarżonego m.in. o masakrę mieszkańców wioski Ovcara.
Operacja GROM o kryptonimie "Little Flower" do dziś uchodzi za wzorcowo przeprowadzoną akcję. Dokmanović został podstępem zwabiony do samochodu, którego kierowcą był polski komandos. Po drodze auto zostało zatrzymane przez patrol GROM. Towarzyszący zbrodniarzowi ochroniarz próbował jeszcze wyciągnąć z torby pistolet, co mu się nie udało dzięki gwałtownym manewrom kierowcy.
Zadania w Kosowie
Na Bałkanach żołnierze GROM pojawili się ponownie w 2001 r., stanowiąc część kontyngentu wojsk NATO, stacjonujących w Kosowie. Polskie władze długo zaprzeczały, że komandosi działają na terenie regionu ogarniętego wojną domową. Dopiero po kilku miesiącach podpułkownik Roman Polko (na zdj. w Kosowie), dowódca GROM oficjalnie przyznał: "Jesteśmy w Kosowie i realizujemy zadania, które zostały postawione. Tych zadań nie będę oczywiście ujawniał".
Polscy żołnierze przeczesywali niebezpieczne rejony przy granicy Kosowa i Macedonii oraz współpracując z amerykańskimi jednostkami specjalnymi prowadzili rozpoznanie wśród partyzantów. Komandosi musieli operować w bardzo trudnych warunkach, m.in. wysokich górach. Mimo to odnieśli wiele sukcesów. Jednym z nich było zatrzymanie grupy przemytników, transportujących duży ładunek broni dla bojowników kosowskich.
Nocny abordaż
W 2002 r. GROM pojawił się w Kuwejcie. Na pokładzie amerykańskiego lotniskowca "George Washington" wspólnie z oddziałem amerykańskiej jednostki specjalnej Navy SEAL, polscy komandosi nadzorowali przestrzeganie nałożonego przez ONZ embarga na handel ropą naftową z Irakiem.
Żołnierze GROM udowodnili wówczas, że nie mają sobie równych w nocnych abordażach wrogich statków. Misja była jednak bardzo trudna, bo na wielu jednostkach przemytniczych pływali dobrze wyszkoleni najemnicy, którzy mieli zabezpieczać transport.
Naszym komandosom udało się przeprowadzić bisko 30 skutecznych abordaży i przejąć ponad 5 tys. ton ropy przemycanej z Iraku. Amerykańscy dowódcy byli pod takim wrażeniem, że wystąpili o nadanie polskiej jednostce wyróżnienia - medalu za zasługi bojowe.
Kwadrans na bitwę
Jedną z najbardziej spektakularnych operacji GROM była tak zwana "bitwa pod Umm Qasr", do której doszło w marcu 2003 r., podczas drugiej wojny w Zatoce Perskiej. Misja, za którą później dziękował Polakom amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld polegała na odbiciu z irackich rąk strategicznych terminali naftowych w porcie Umm Quasr. Platformy były zaminowane, a ich wysadzenie w powietrze groziło nie tylko zniszczeniem portu ważnego dla transportu wojsk koalicji, ale także katastrofą ekologiczną w Zatoce Perskiej.
Grom przystąpił do akcji pod osłoną nocy. Płetwonurkowie rozbroili ładunki wybuchowe, a komandosi wspięli się na wysokie platformy i błyskawicznie obezwładnili obsługę terminali. Wspierali ich koledzy, którzy zostali spuszczeni z pokładu śmigłowca Black Hawk. Operacja trwała kwadrans i zakończyła się pełnym sukcesem.
Tama pod kontrolą
Światową klasę GROM potwierdził też w kwietniu 2003 r., kiedy polscy komandosi otrzymali zadanie przejęcia kontroli nad zaporą wodną Mukarayin, położoną 100 kilometrów od Bagdadu. Dowódcy koalicji obawiali się, że tama jest zaminowana, a jej zniszczenie miałoby trudne do oszacowania konsekwencje, m.in. istniało ryzyko zalania stolicy Iraku.
Desant złożony z żołnierzy GROM i amerykańskich marines wylądował nocą w okolicy zapory. Komandosi błyskawicznie dostali się do centrum zarządzania elektrownią. Bez jednego wystrzału opanowali cały obiekt, który - wbrew wcześniejszym obawom - nie był jednak zaminowany.
Większym problemem okazało się utrzymanie zapory pod kontrolą wojsk koalicji. Żołnierze GROM musieli przez kilka dni strzec tamy przed atakami wojsk irackich. Na szczęście skutecznie.
Odbici zakładnicy
Od 2002 roku GROM działa również w Afganistanie. Co pewien czas docierają do nas informacje o kolejnych sukcesach jednostki. Kilkanaście miesięcy temu w dystrykcie Andar prowincji Ghazni polscy komandosi po brawurowej akcji uwolnili z rąk talibów dwóch miejscowych policjantów. Zakładnicy spędzili blisko dwa tygodnie w rękach rebeliantów - z opaskami na oczach, przypięci łańcuchami do ścian. Co kilka dni przewożono ich w kolejne miejsca, aby utrudnić odnalezienie.
Żołnierze GROM uratowali także mężczyznę, który miał zostać stracony przez talibów. Dzięki informacjom uzyskanym przez wywiad, udało się precyzyjnie zlokalizować zakładnika. Komandosi mieli bardzo mało czasu na zaplanowanie i przeprowadzenie misji, ale akcja przebiegła perfekcyjnie - mężczyznę uwolniono bez jednego wystrzału.
Sukcesem zakończyła się również akcja odbicia z rąk terrorystów przedstawiciela ministerstwa edukacji w dystrykcie Andar.
Rafał Natorski/ PFi, facet.wp.pl