To jedna z najokrutniejszych broni! Czym jest promień bólu?
Jakiś czas temu pisaliśmy o testach, jakie przechodzi tzw. "Promień Bólu" - nowa rewolucyjna broń pozwalająca skutecznie unieszkodliwić kłopotliwego osobnika. Amerykański wynalazek miał zrewolucjonizować nowoczesne więziennictwo, a także działania służb podczas ulicznych zamieszek, sprawiając, że pałki, paralizatory, gumowe naboje, gaz łzawiący i armatki wodne odejdą do lamusa.
15.05.2013 | aktual.: 15.05.2013 12:36
(fot. AFP)
Okazuje się jednak, że błyskotliwa kariera broni nie jest taka pewna - Pentagon zapowiedział przeprowadzenie kolejnych testów - tym razem na doskonale zaprojektowanych manekinach (wcześniej testowano na ochotnikach) - by dokładnie zbadać wpływ "Promienia Bólu" na stan ludzkich tkanek. Rzecz w tym, że bezpieczeństwo paralizatora XXI wieku nie jest już takie pewne.
Krótko przypomnijmy, jak działa amerykański wynalazek. U podstaw Active Denial System (bo tak brzmi profesjonalna nazwa broni) leżą fale elektromagnetyczne i mechanizmy podobne do tych, które stosuje się chociażby w kuchenkach mikrofalowych. Urządzenie wyrzuca z siebie wiązkę, która może razić przeciwnika oddalonego prawie o 2 kilometry i jest przez niego odczuwana jako punktowe "palenie się żywcem". Jak dotąd, wielokrotnie podkreślano bezpieczeństwo "Promienia Bólu" - wiązka miała penetrować zaledwie 0,04 milimetra w głąb skóry, nie czyniąc tym samym trwałych szkód w organizmie. Odpierając zarzuty o smażenie ludzi niczym w kuchence mikrofalowej, wynalazcy informowali, że za pomocą ADS próbowano przygotować indyka (czyżby na Święto Dziękczynienia?) - próby te spełzły na niczym.
(fot. AFP)
Żarty na bok - łącznie na testowanie bezpieczeństwa "Promienia Bólu" wydano 120 milionów dolarów, a spośród 11 tysięcy osób, które testowały broń na poligonie zaledwie 2 potrzebowały dodatkowej pomocy medycznej (oparzenia drugiego stopnia).
Jednak jak to jest z tym bezpieczeństwem, skoro amerykańska armia zamierza wykorzystać w kolejnej fazie testów broni typu ADS manekiny z dokładnie odwzorowanymi organami wewnętrznymi? Wiele wskazuje na to, że skutki użycia broni mogą być różne w zależności od punktu na ciele przeciwnika, na który zostanie nakierowana wiązka, oraz czasu jej użycia. W modelowej sytuacji zastosowania "Promienia Bólu" delikwent natychmiast odskakuje z miejsca, gdzie został porażony, a ból mija po kilku sekundach. Jeśli jednak poddać cel dłuższej ekspozycji na "Promień", zaczynają się kłopoty - wystarczą dodatkowe ułamki sekund, by broń wyrządziła znacznie większe szkody, zaczynając od oparzeń.
Testy na manekinach, mimo że potrzebne, z założenia nie mogą być precyzyjne. Eksperci podkreślają, że nawet najlepiej zaprogramowane modele nie są jednak w stanie oddać szkód wyrządzanych na żywej tkance - te zależą bowiem chociażby od wieku, płci, dziennej dyspozycji, naprężenia mięśni w danej chwili i szeregu innych czynników bardzo trudnych do zobrazowania "sztuczną" metodą.