CiekawostkiTo tam jest zaginiony Boeing 777? Nowy, zaskakujący ślad

To tam jest zaginiony Boeing 777? Nowy, zaskakujący ślad

To tam jest zaginiony Boeing 777? Nowy, zaskakujący ślad
Źródło zdjęć: © AFP

08.04.2014 16:02, aktual.: 22.04.2014 15:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Lecący z Kuala Lumpur do Pekinu Boeing 777, z 239 osobami na pokładzie, zaginął 8 marca. Według najnowszych, oficjalnych informacji - międzynarodowe ekipy poszukiwawcze zmierzają w kierunku obszaru, gdzie chińskie jednostki dwukrotnie wychwyciły sygnał, mogący pochodzić z czarnych skrzynek zaginionego boeinga malezyjskich linii lotniczych. Wraku na morzu szukają ludzie z siedmiu krajów. Na miejsce udały się dwa okręty brytyjskiej i australijskiej marynarki wojennej, zdolne rozpoznać sygnały detektorów nadane pod wodą. Czy wielki wysiłek, jaki podjęła społeczność międzynarodowa, aby odnaleźć szczątki zaginionego samolotu, może być źle ukierunkowany? Kolejny raz mamy w tej sprawie do czynienia z niezwykłym zwrotem akcji - pojawiły się nowe informacje, wg których lot MH370 mógł kierować się na wyspę Diego Garcia, niemal na środku Oceanu Indyjskiego. Znajduje się tam lotnisko zdolne do przyjęcia takiego samolotu.

Choć wyspa, która swoją oficjalną nazwę zawdzięcza jednemu z wrogów Jamesa Bonda, jest terytorium brytyjskim, to jej najważniejszą częścią jest amerykańska baza marynarki wojennej. Na Diego Garcia nie ma już rdzennych mieszkańców - w ramach porozumienia między Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią wszystkich wysiedlono w latach 1967 - 1971. Większość z nich trafiła do innych wysp archipelagu Czagos, reszta na Mauritius i Seszele.

Obraz

Zdjęcie satelitarne Diego Garcia (fot. AFP)

Obecność amerykańskich wojsk sprawia, że jest to dość tajemnicze miejsce, będące obiektem wielu teorii spiskowych i spekulacji. Przez długi czas sugerowano nawet, że może się tam znajdować tajne, amerykańskie więzienie. Wyspa oddalona jest o 3600 km od wschodniego wybrzeża Afryki i 4700 km od północno-zachodniej części Australii. Na co dzień przebywa na niej 1700 żołnierzy i około 1500 cywili. Posiada duży pas startowy, na którym spokojnie lądować mogą komercyjne samoloty pasażerskie. To właśnie dlatego bardzo szybko pojawiły się informacje sugerujące, że to Diego Garcia mogło stanowić ostateczny cel lotu MH370.

Dodatkowym aspektem sugerującym, że położona na Oceanie Indyjskim wyspa może ukrywać zaginiony samolot malezyjskich linii lotniczych, był symulator lotu, z którego korzystał kapitan feralnego Boeinga. Według prowadzących dochodzenie w tej sprawie, na symulatorze to właśnie lotnisko na Diego Garcia miało wyznaczać kres podróży lotu MH370. Przeprowadzono nawet specjalne dochodzenie FBI, które niestety nie przyniosło żadnych nowych informacji. Stwierdzono jedynie, iż w odnalezionych plikach symulatora lotu nie ma "nic złowrogiego".

Nowych informacji, w sprawie rzekomego lądowania Boeinga 777 na Diego Garcia, dostarcza popularny, amerykański bloger, Jim Stone. Twierdzi on, że jeden z pasażerów lotu MH370, Phil Wood, wysłał do niego wiadomość tekstową. Jeśli prawdą jest to, o czym pisze Amerykanin, to pasażerowie malezyjskiego samolotu przetrzymywani są przez "nieznanych wojskowych". Doszło więc do porwania samolotu? Jeśli tak, to co, zdaniem amerykańskiego blogera, mogło stanowić motyw? Tutaj oczywiście znów pojawiają się dziesiątki spekulacji. Jedną z ciekawszych jest wątek pracowników firmy Freescale Semiconductor - kilkunastu z nich miało znajdować się na pokładzie Boeinga. Na chwilę przed pechowym lotem - firma miała dokonać tajemniczego zgłoszenia patentowego. Co w tym dziwnego? Choćby to, że Freescale Semiconductor należy do funduszu inwestycyjnego Blackstone Group, który znany jest m. in. z dzierżawy World Trade Center w Nowym Jorku, której dokonano na chwilę przed wyburzeniem wież.

Dla tych, którzy nie wierzą w spekulacje, pozostają informacje, które udzielane są przez oficjalne media. I tu w zasadzie tylko jedno jest pewne - poszukiwania samolotu będą długie i kosztowne. Dziś, miesiąc po zaginięciu malezyjskiego Boeinga, wciąż nie ma jednoznacznych śladów, które wskazywałyby, gdzie może się znajdować. Władze Malezji już zapowiedziały, że będą poszukiwać samolotu do skutku, chociaż czarne skrzynki emitowały sygnał prawdopodobnie tylko do 7 kwietnia. Po upływie tego czasu penetracja dna Oceanu Indyjskiego jest już niezwykle trudna.

- Ta największa zagadka lotnictwa cywilnego musi zostać rozwiązana, ale poszukiwania będą wyjątkowo żmudne - ocenia Krzysztof Moczulski z portalu lotnictwo.net.pl. Na niekorzyść akcji poszukiwawczej przemawia również to, że jest tam bardzo głęboko od 4 do 6 kilometrów. - Czarne skrzynki emitują sygnał, który pozwala wychwycić go do głębokości 6,5 kilometra, więc o ile służby poszukiwawcze natkną się na ten samolot, to jest szansa, że jeszcze będą w stanie odebrać sygnał z czarnych skrzynek - podkreśla.

(ac/pf)

Źródło artykułu:WP Facet
Komentarze (82)